ROZDZIAŁ 25 FINAŁ

121 8 39
                                    

***Pov.Lucy***

Buttersky patrzył mi prosto w oczy, lecz ja nawet nie drgnęłam. Zaśmiał się cicho patrząc to na Fernando, to na mnie. Zmarszczyłam brwi. Odłożyłam kask na ziemię i założyłam ręce na piersi patrząc, jak ten z rozbawieniem na mnie wskazuje.

- Tak czułem, że wrócisz! - zaśmiał się. 

- Lepiej się nie odzywaj. - burknęłam. - Gdybyś stał trochę bliżej plułbyś zębami.

- Więc podejdź do mnie! - rozłożył ręce. Fernando spojrzał na mnie proszącym wzrokiem przygryzając wargę. Zignorowałam go i postawiłam niepewny krok do przodu. Kątem oka spojrzałam na stopę w bandażu wciśniętą w trampka. Z kamienną twarzą pozwoliłam mojej rannej stopie ciągnąć się za sobą. Tak oto stanęłam przed Buttersky. Twarzą w twarz.

- Czyżby stópka dalej nie działa?

Bez chwili zastanowienia wymierzyłam z całej siły w jego policzek. 

- Lucy, cholera. - Fernando podszedł i złapał moją dłoń. Uniósł ją i zaczął oglądać. Zobaczyłam na niej odcisk. Poczułam satysfakcje. Musiałam zrobić to nieco mocniej, niż planowałam.

- Wybacz, miało pójść z zębami. - uśmiechnęłam się, a Matthew niepewnie uniósł kącik ust. Powstrzymywałam się, aby nie wybuchnąć śmiechem na widok mojej dłoni odbitej na jego policzku.

- Mam nadzieje, że trafimy razem do grupy. - wysyczał.

- To jedyny warunek, abym wystartowała. - wzruszyłam ramionami. Matt westchnął odwracając się.

- Połamania nóg. - burknął i zaczął odchodzić.

- Masz dziwny fetysz nóg! - krzyknęłam za nim, lecz ten nie zwrócił na mnie uwagi. Odgarnęłam włosy do tyłu, gdy poczułam, jak na moje ramiona ponownie nakładana jest bluza.

- Prawie spadła. - powiedział Fernando. Uśmiechnęłam się związując rękawy bluzy tworząc z niej "pelerynę".

- Dzięki ziom. - szepnęłam. Odwróciłam się, aby wziąć kask. Przejechałam palcem po jego szybce.

- Musimy zająć się gokartem. - powiedział, a ja skinęłam głową. - Pomóc ci przejść? 

- Właściwie to tak. 

Fernando wyciągnął w moją stronę rękę, a ja złapałam się jego przedramienia. Na tyle ile mogłam unosiłam kolano w górę, aby zraniona stopa, aż tak bardzo nie tarła o podłożę.

- Aż ciężko uwierzyć, że się udało, co nie? - uśmiechnęłam się.

- Co masz na myśli?

- Wystartuje. 

Fernando uśmiechnął się szeroko. Ja również. Nie musiałam wygrać, aby czuć się, jak zwycięzca. Przecież właśnie nim byłam. Kiedy świat odwrócił się ode mnie, ja odwróciłam się od świata. Postawiłam na swoim podejmując się samej próby. W szpitalu słysząc diagnozę nie miałam nadziei, że uda mi się kiedykolwiek wrócić do gokartów. Tymczasem właśnie jestem na zawodach.

Paltegumi pchnął drzwi od garażu. Puściłam go i na jednej nodze zaczęłam przeskakiwać do przodu. Jerry i Alexis właśnie sprawdzali, czy cały przebudowany system w gokarcie na pewno działa.

- I, jak? - zapytałam.

- Wydaje się w porządku. - stwierdził Alexis. - Tak, czy siak... linki hamulcowe zabezpieczyliśmy maksymalnie, jak się da. Tak dla pewności jednak nie hamuj maksymalnie naciskając na dźwignię.

- Jasne szefie. Za kogo ty mnie masz? - prychnęłam. - Hamulec nie będzie nawet potrzebny.

Mechanizm w gokarcie, który wprowadziliśmy jest bardzo prosty. To co powinno być w pedałach przeprowadziliśmy do dwóch dźwigni w kierownicy. Dzięki temu będę mogła jeździć praktycznie nie używając stóp. W związku z tym szykowanie się do zawodów polegało u mnie na wyćwiczeniu rąk. Dalej nie wierzę, że udało się go przebudować.

BEST RACE - Cars (Auta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz