ROZDZIAŁ.10 POŻEGNANIE

104 6 21
                                    

Siedziałam na ziemi w pokoju Alexisa sprawdzając walizkę. Jutro o 15 z tatą mamy samolot. Wracamy do Stanów, aby Cruz mogła trenować. Byłam zmieszana. Było fajnie, bo seksistka wpadła do wody, a po za tym to dobrze się bawiłem chlapiąc wodą Fernando i Alexisa jednocześnie nie wchodząc do wody. A jednak czułam się nie w porządku?

Do pokoju wszedł Alexis w pomarańczowej koszulce i czarnych dresach. Na karku miał ręcznik.

- Pakujesz się? - zapytał, a ja skinęłam. - I, jak podobało się we Francji.

- Było okey. Megane leci na ciebie, jak muchy do...

- Nie kończ. - wtrącił.

- Arthur tego nie widzi? Lepi się do ciebie chłopie. 

- Pewnie widzi, ale nie mogę jej powiedzieć "nie rób tak".

- Kiedy tego nie mówisz zachowujesz się nie fair w stosunku do Arthura. - stwierdziłam. Alexis zamilkł. - Smakowały rogaliki tak właściwie?

- Było okey, ale co do tego, jak wtedy...

- Jak odbiegłam? Nie przejmuj się tym. Z Fernando poszliśmy na lody i też fajnie się bawiliśmy.

- Powinienem wtedy za tobą pójść.

- Ale tego nie zrobiłeś, skończmy drążyć temat. - przerwałam. - Albo inaczej. Dlaczego tego nie zrobiłeś? - uniosłam brew.

- Megane powiedz...

- Dobra, już wiem o co chodzi. Jest toksyczna. Gdybym była Arthurem już dawno przestałabym się z nią zadawać. A gdybym była tobą to dawno bym ją pogoniła.

- To akurat wiem. - szepnął.

- Bez względu, jak wyszło dziękuje za weekend i mam nadzieje, że odwiedzisz mnie, jak rok temu. - mówiąc to zamknęłam walizkę i lekko się uśmiechnęłam.

- Księżniczki bym nie odwiedził? Jak mogłaś tak myśleć.

- Kolacja! - usłyszeliśmy głos mojego taty zza drzwi. Od razu wstałam i ruszyłam w stronę jadalni. Przy stole siedział już Pan Paltegumi, Farafura. Do stołu przed chwilą usiadł mój tata. Zajęłam miejsce obok niego. Objął mnie nagle.

- I jak podobał ci się Paryż? - zapytał.

- Przeciętny.

- Przeciętny? - zdziwił się.

- Słuchaj, ty nie widziałeś obrzeży San Antonio. - uśmiechnęłam się.

- Rozumiem, że było to wtedy kiedy dzwoniłeś z pytaniem, czy przypadkiem nie ma jej u nas. - powiedział Raoul. Zmrużyłam oczy.

- Szukałeś mnie za granicę? Przewyższasz moje umiejętności, a jednocześnie kusisz, oj kusisz.

W jadalni pojawił się Fernando i Alexis.  Husky niósł cztery talerze (dwa w dłoniach i dwa na przedramionach), a seksista dwa. Położyli przed każdym posiłek po czym sami usiedli do stołu.

- Co więc tu wyczarowałeś Fernando? - zapytał pan Farafura.

- Miał wyjść du jambon. - Fernando starał się zaakcentować nazwę potrawy. Patrzyłam na talerz.

- Ja to tu widzę omlet. - stwierdziłam wzruszając ramionami 

- Właściwie to jest omlet. -wyjaśnił Husky. - Tego przepisu uczyłem się na kursach rano także jakby nie wyszło idealnie to przepraszam.

Wzięłam kęs do ust. Rozpłynęłam się. Totalnie. Żona Fernando będzie miała największe szczęście na świecie. Moje omlety ostatnio wylądowały na suficie. Ciekawe, czy mama odkryła że się nie odkleiły?

- Bardzo smaczne. - powiedział mój tata.

- Jakby robił je Francuz. - skomentował Pan Farafura puszczając mu oko. Fernando uśmiechnął się również zaczynając jeść.

- Jak zawsze przepyszne figlio. - stwierdził Pan Paltegumi. Uśmiechałam się pod nosem. To za dobra okazja.

- A ty takie umiesz Alexis?

- Oczywiście, że umiem. Za kogo mnie masz? - prychnął.

- Za osobę co spali lazanię paczkowaną w mikrofali. - powiedział krojąc moje danie. Nasi ojcowie zaczęli się śmiać. - Ustawiasz czas, tryb i klikasz start. S-T-A-R-T.

- Dziękuje za lekcję, będę pamiętał. - przewrócił oczami Alexis.

- Przyznałeś się, że nie umiałeś!

- Po za tym gratulacje Lucy dostania się do akademii. - powiedział Pan Farafura. - Być może kiedyś spotkacie się na torze z Alexisem jako rywale.

- Na nic innego nie czekam. - puściłam oko po chwili krótko się śmiejąc. - Fernando udało się za to dostać do najlepszej szkoły gastronomicznej w Rzymie - wtrąciłam.

- To akurat żadne zaskoczenie. Przepyszne rzeczy wychodząc z pod jego rąk. - stwierdził mój tata.

- Dalej wisisz mi panna cottę Fennel. - powiedziałam.

- Czy ty właśnie nazwałaś mnie Fennel? - zdziwił się Fernando. Przytaknęłam. - To znaczy koper włoski.

- Wiem. - zaśmiałam się. On również się uśmiechnął.

- Jeżeli Lola w tym tygodniu będzie mieć maliny nie ma sprawy. - powiedział.

- Czy ja czegoś nie wiem? - zapytałam taty.

- Fernando i Francesco przyjeżdżają do nas. - stwierdził spokojnie mój tata.

- I nawet mi o tym nie powiedziałeś?

- To była szybka decyzja młoda Makkaki. - wspomniał Francesco, a ja uśmiechnęłam się od ucha do ucha. To akurat jest świetna wiadomość.

******

Z tatą staliśmy koło 13 obok drzwi wyjściowych nasunęłam na głowę mocniej czapkę i westchnęłam. Byłam zaspana.

- Widzimy się nie niebawem. - powiedział Alexis. Objął mnie, a ja jego również.

- Postaw do pionu Megane, bo nie da się z nią żyć. - uderzyłam jego plecy z pięści.

- Postaram się.

- Do zobaczenia! - powiedział Zygzak do Francuzów Przybijając z nimi piątki. 

Wyszłam z walizką z mieszkania i zeszłam po schodach. 

-  A teraz szczerze, jak było?

- Francuzi to dziwny naród. To chyba mogę tylko powiedzieć. Lepiej jednak podjedźmy do jakiegoś marketu. Muszę coś kupić.

 Siemka! 
Dzisiejsza dedykacja jest dla Hela_love! Dziękuje za stosy artów z Lucy, Alexisem, a nawet następnymi pokoleniami bohaterów "Best Race". Nie zliczę, jak wiele prac od ciebie dostałam i za wszystkie bardzo dziękuje <3 
Dzisiejszy rozdział jest o wiele krótszy jak widać, ale chciałam zostawić Francję w jednym rozdziale, a wątek Stanów Zjednoczonych zacząć w nowym. 
Jak się podobał? Czekam na opinię. Jeżeli zerkaliście w konwersacje na moim profilu (a jak nie to polecam) to wiecie, że jutro pojawi się "Insufficient", a pod koniec sierpnia (a nawet wcześniej) talksy z Aut. Także teraz też spędzam trochę czasu nad nimi xd Po za tym mam rozkminę do jakich bohaterów z Marvela pasuje Lucy z chłopakami także no xd CZEKAJCIE - tylko to wam powiem.
Widzimy się niebawem robaczki! <3 

BEST RACE - Cars (Auta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz