...41...

324 34 9
                                    

...🗨️❤️💬...

Dzień urodzin Bhuwakula nawet nie próbował udawać, że jest zwykłym czwartkiem. Słońce świeciło przyjaźnie, a kolor nieba w Seulu po raz pierwszy tego roku można było uznać za lekko niebieski, pomimo wszechobecnego smogu. Od samego rana na wszelakich znanych Taehyungowi portalach społecznościowych sypały się życzenia urodzinowe dla drugoklasisty. Wszystko szło w dobrym kierunku i trzecioklasista liczył, że równie dobrze będzie jutro, jak i za dwa dni.

Gdy lekcje się skończyły, Jin, Tae oraz reszta najbliższych znajomych Tajlandczyka razem z wyżej wspomnianym solenizantem wylądowali w ulubionej herbaciarni chłopaka. British Club. Odkrył ją w drugim tygodniu po tym, jak przeprowadził się do Korei i pałał do niej tak dużym przywiązaniem oraz sympatią, że każdy z jego najbliższych był tu co najmniej z siedem razy. Z tego też powodu i tych wszystkich uroczych, okrągłych stolików pokrytych wstążką, Rosé, czyli aktualna kapitan drużyny cheerleaderskiej przeniosła comiesięczne spotkania ich grupy właśnie tutaj, gdzie przy dobrych ciastkach i herbacie omawiali najnowsze układy, godziny prób i ustawienia.

Tae też ją lubił. Inaczej nie przyprowadziłby do niej Jeongguka. Co prawda chwilowo, dzięki jednemu kelnerowi lubiącemu podrywać i dawać swoje numery przypadkowym ślicznym chłopcom, lubił ją troszkę mniej. Ale tylko troszkę. I głównie to tylko wtedy, gdy Myungjun miał swoją zmianę. Dziś na szczęście go nie było i zamiast niego trzecioklasista widział Johnny'ego.

-No już, już.- Jin pośpieszał dziesiątkę nastolatków, którzy stali wokół prowizorycznie połączonych ze sobą trzech stolików, przy którym i tak było za mało miejsca dla wszystkich zebranych. - Wszystkie social media wiedzą, co się dzieje? Tak? Tak. To super.

Pomimo że sam z chęcią korzystał z tych wszystkich darów dwudziestego pierwszego wieku, to dalej nie popierał przeżywania ważnych dla ludzi momentów za pomocą internetu, czy przez jakiekolwiek urządzenia. Nigdy nie udostępniał postów z życzeniami ani nie pisał wydziwianych SMS-ów z okazji świąt. Wolał mówić takie rzeczy na żywo, w największej ostateczności dzwonił, ale i to zdarzało wyjątkowo rzadko.

-Oj Jinnie hyung ... Już daj im spokój. - Solenizant oparł się na szerokim ramieniu starszego. - Mam urodziny.- Kunpimook stanął na palcach i zaszczebiotał mu do ucha. - Dzisiaj nie musisz nam matkować.

-Oczywiście, że masz. Z jakiegoś powodu musieliśmy się tutaj zebrać i uprzykrzać życie Jinwoo.- Kim wskazał kilka stolików dalej, sprzątającego po wcześniejszych gościach, chłopaka. - I również z tego powodu muszę dziś, jak to lubisz określać, matkować jeszcze bardziej.

-Nie umiesz się bawić... - Tajlandczyk stwierdził, udając niezadowolenie i usiadł między Jenny a Chittaphonem, kładąc głowę na ramieniu dziewczyny, na co ta przewróciła oczami rozbawiona.

-I bardzo dobrze. - Do rozmowy wtrąciła się Rosé.

Przynajmniej, miała tę pewność, że obecna tu jedna trzecia drużyny, w postaci jej samej, Lisy, Yuqi, Chittaphona, jej chłopaka, Jenny i samego solenizanta, będzie w stanie iść jutro do szkoły, a co za tym idzie na trening.

- Hyung.- Kunpimook zwrócił się do Marka. - Zrób coś swojej dziewczynie, bo ostatnio stała się jakaś sztywna.

-To dzięki niej jesteś w drużynie, więc na twoim miejscu bym nie marudził. Gdyby to zależało ode mnie, to już dawno byś wyleciał za wszystkie spóźnienia. - Starszy szybko zauważył, studząc zapał nastolatka.

-Aish... Ostro. - Minhyuk rzucił rozbawiony, na co siedzące po jego lewej Lisa i Yuqi zaśmiały się rozbawione.

-Hah. Nie zrobiłbyś tego. - Drugoklasista mówił pewnie, na koniec posyłając Tuanowi całusa przez pół stolika. - Za bardzo mnie kochasz.

@Minimini // k.th × j.jg (hiatus) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz