#31 (Mikasa x Gabi)

458 17 59
                                    

Szła wydeptaną ścieżką przez las, który był jedyną drogą do jej domu. W dłoniach trzymała słuchawki, które miała zamiar założyć jak tylko dotrze na przystanek. Teraz, wsłuchiwała się w odgłosy las. Ćwierkanie ptaków, które niosły pieśń o narodzinach nowego poranka. Szum lasu, który przeciągał się po ciężkiej nocy. Odgłosy zwierząt, szukających pożywienia do wykarmienia młodych. Tych dźwięków nie miała zamiaru zagłuszać, bo byłaby to dla niej zbrodnia.

Ktoś, kto zna bardzo dobrze Gabi Braun, w życiu by nie pomyślał że ta uwielbia wsłuchiwać się w naturę. Brązowowłosa nastolatka bowiem znana była z zamiłowania do słuchania głośnej muzyki, za którą opierdziel dawał jej niemal codziennie jej kuzyn, Reiner, chęci do rywalizacji i dosyć głośnym i z lekka pokręconym charakterze. Relaksowanie się przy słuchaniu lasu nie pasowało do niej za żadne skarby.

Gdyby tylko wiedzieli, że przy pomocy leśnej muzykoterepii, dawało się chociaż trochę uspokoić charakter dziewczyny. Ale ona w życiu się nikomu do tego nie przyzna, bo inaczej zepsuje swoją reputację. Bo umówmy się, spokojna Gabi Braun to jakaś podmieniona Gabi Braun, albo taka która jest chora.

Opcji było wiele, ale z pewnością nikt by nie trafił. Poza dwoma osobami, z czego jedną był jej kuzyn. Drugą natomiast...

- Jeszcze nie doprowadzasz się do utraty słuchu? - blondwłosa dziewczyna, która pojawiła się nagle znikąd, nawet nie wystraszyła szatynki. Ta po prostu spokojnie się na nią spojrzała, lekko się przy tym uśmiechając - Proszę państwa, jak się okazuje nasza Gabi Braun nie zawsze żyje tylko odgłosami szarpania strun i waleniem w garnki, które nazywa muzyką! Święto narodowe, apokalipsa i koniec świata, trzeba to w kalendarzu zapisać!

- Zofia, czy ty się dobrze czujesz? Za dużo Vibovita się nawdychałaś, co niestety w moim przypadku, a twoim szczęściu, to wymaga eskorty twojej osoby z powrotem do domu? - niektórzy mogli by to uznać za obraźliwe, ale te dwie znały się i przyjaźniły już tak długo, że było to dla nich rzeczą normalną.

- Widzę że humorek wyśmienicie dopisuje! Czyżby to miało coś oznaczać? Czekaj, nic nie mów - przyjrzała się jej twarzy, obchodząc całą ją dookoła - Wyprasowany mundurek, łącznie ze spódniczką, włosy ułożone i spięte z tyłu, co prawda nie jakoś doskonale, ale jest progres, nie ma wyzywającego makijażu, jest jego całkowity brak... Czyżby działo się to, o czym marzą wszyscy w naszej szkole i postanowiłaś iść na randkę z Falco?

- Ostatnio doszłam do bardzo ciekawego wniosku. Że on bardzo się o mnie troszczy. Oczywiście, poza moją rodziną. Ale robi to w taki inny sposób, jakby bardzo mu na mnie zależało... czemu uśmiechasz się w ten dziwny sposób?

Zofia uśmiechała, a raczej suszyła zęby w dwuznacznym uśmiechu. Jeszcze brakuje, żeby przefarbowała się na brązowo, zmieniła grzywkę i założyła okulary, z całą pewnościa przypominałaby ich nauczycielkę od biologii, panią Hanji Zoe-Smith. Miała w tym momencie dokładnie ten sam wzrok, czego szatynka się przestraszyła.

- Jakie tu filozoficzne rozważania Cie nawiodły! Czyżbyś my mieli się spodziewać widoku was całujących się i przytulających w najbliższych miesiącach?

- Bardzo śmieszne... - mruknęła obrażona dziewczyna. Usłyszała radosny śmiech przyjaciółki - Chodźmy już do szkoły, bo znowu się przez ciebie spóźnimy - ruszyła szybkim marszem, by ukryć lekkie rumieńce wstępujące na jej twarz. Szybki trucht przyjaciółki znaczył, że ta zaraz będzie niedaleko niej.

- Lepiej te fochy zostaw sobie na strzelanie nowej nauczycielce. Dzisiaj mamy z nią już angielski, który jest na pierwszej lekcji, pamiętasz?

Brunetka jęknęła. Jeszcze tego brakowało, by już z rana znalazła się osoba, której musiała pokazać że ona nie jest taka łatwa w obsłudze co inni uczniowie.

Domestos w skórze Tytana||One Shoty|| [ZAMÓWIENIA. ZAMKNIĘTE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz