#13 (Eren x reader)

1.6K 69 71
                                    

Witajcie Ziemniaczki! Kolejny rozdzialik, także zaopatrywać się w jedzenie i picie, oraz zapraszam do czytania!

Lemon, także proszę o wyrozumiałość. Rzadko piszę coś takiego, także strasznie przepraszam jeśli będzie do kitu. Standardowo, jeśli nie jesteś pełnoletni nie czytasz.

Chociaż pewnie i tak to zrobisz.

Rozdział z shippem Eren x reader. Zapraszam do czytania!

🗝🗝🗝🗝🗝🗝🗝🗝🗝🗝🗝🗝🗝

Siedzieliśmy wspólnie na poddaszu siedziby Zwiadowców, gdzie był strych na zepsute meble, porwanie pasy i mundury poległych. Przez okno wpadały promienie zachodzącego słońca, a w powietrzu wirowały drobinki kurzu. Nawet kapral się tu nie zapuszczał, mimo swojego pedantyzmu. Ale dzięki temu mieliśmy pewność że nikt poza nami tu nie przyjdzie.

- Głupi. Co Ci znowu strzeliło do tej pustej łeptyny, co?

Takie słowa wypłynęły z moich ust, kiedy przykładałam mokrą od zimnej wody szmatkę do obitego policzka mojego chłopaka. Posyłałam mu przy okazji zirytowane spojrzenie, które w pełni pokazywało jak bardzo byłam na niego zła za ten czyn.

- Naprawdę mam Ci mówić, jak bardzo mnie nawet jego obecność denerwuje?

- A wiesz jak mnie denerwuje ta wasza wzajemna nienawiść? - odpowiedziałam zmęczonym głosem, zmieniając położenie szmatki na rozciętą skroń. Syknięcie bólu Erena napawało mnie nieświadomie małą satysfakcją, chociaż jako jego dziewczyna nie powinno mnie to cieszyć - Dobrze Ci tak.

- Aż tak jesteś na mnie zła, że sprawia Ci radość mój ból?

- Nie dlatego - powiedziałam, namaczając materiał w wiadrze z wodą. Wyżynęłam ją z wody, po czym przyłożyłam ją do lekko obitego nosa - Jestem zła, bo obiecałeś że nie będziesz się bił z Kirshteinem. A i tak zrobiłeś po swojemu.

- Wiem - westchnął, przymykając oczy - Ale chyba jestem beznadziejny w dotrzymywaniu obietnic.

- Wątpię. Obiecałaś sobie, że wyrżniesz te kilkumetrowe ścierwa co do jednego. Problem leży chyba w Koniomordym - odłożyłam szmatę na wiadro i wzięłam jego twarz w swoje dłonie - Postaraj się nie wdawać z nim w bójki, co? Nie mam ochoty po raz kolejny Cię opatrywać.

- Nie będziesz mi robić wykładów? - jego brwi podeszły do góry w geście zdziwienia.

- Myślę że i tak dostałeś wystarczającą nauczkę - pocałowałam go najpierw w policzek, skroń, nos aż wreszcie nasze wargi się spotkały. Leniwie oddając pocałunki, objął moją talię i przysunął bliżej siebie na kolana. Wplotłam swoje palce w jego gęste brązowe włosy, podziwiając ich miękkość jak u owieczki.

Nagle zwykłe pocałunki nam nie wystarczyły i zapragneliśmy być jeszcze bliżej siebie. Ciała płonęły gorącem pożądania i pragnęły większej ilości dotyku i pocałunków.

Przygryzłam jego wargę, przez co sapnął ale nie przerwał pocałunku. Jego dłonie złapały delikatnie za kołnierze mojej kurtki i ściągnęły ją ze mnie. Jego kurtka podzieliła ten sam los.

- Chcesz tego? - spytał mnie, przerywając zbliżenie.

Nie rozumiałam po co on jeszcze pytał. Od jakichś kilku tygodni czujemy do siebie większy pociąg niż zwykle, a nasze pocałunki zrobiły się bardziej chciwe. Ciągle byliśmy gdzieś osobno, bo ktoś miał zawsze jakąś sprawę i mogliśmy się spotkać dopiero późnym wieczorem, kiedy trwała już cisza nocna. Ale bywaliśmy tak padnięci, że widywaliśmy się dopiero na posiłkach, a tam nie pokazywaliśmy się publicznie.

Domestos w skórze Tytana||One Shoty|| [ZAMÓWIENIA. ZAMKNIĘTE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz