#34 (Hanji x reader)

1.1K 43 82
                                    

Witajcie Ziemniaczki! Jak tam w pierwszy dzionek nowego tygodnia? U mnie w porządku, poza tym że próbuję teraz na szybyło nauczyć się słówek z angielskiego, bo kapitan zapomniała co powinna zrobić, zamiast pisać rozdział!

Ale wam to chyba nie przeszkadza, co? Chyba wręcz przeciwnie.

Radzę wam teraz zaopatrzyć się w zapas chusteczek, zwłaszcza na końcówkę. Będzie strasznie łzawo.

A tymczasem...

Shot z shippem Hanji x reader. Zapraszam serdecznie do czytania!

🔬👓🔬👓🔬👓🔬👓🔬👓🔬👓🔬

Stałam w cieniu, obserwując z daleka grupkę ludzi stojących pod dachem jednej z opuszczonych fabryk. Cała piątka w jednej dłoni trzymała e-papierosa albo własnoręcznie zrobionego skręta. Wyjątkiem od reguły była pewna brązowowłosa dziewczyna, która trzymała telefon w opalonej dłoni.

Patrząc w ekran, co rusz poprawiała okulary i klikała litery w klawiaturze. Wyglądała bardzo uroczo, gdy tak marszczyła nos zamyślona, i zakładała wypadajace z kucyka kosmyki. Zapewne hakowała dane jakiejś kolejnej firmy, którą miała zrabować jej mafia.

Ja, jako Egzekutor konkurującej z nimi Mafii, dostałam za zadanie zbliżenie się do młodej pani doktor i haker, oraz wydobycie informacji i pozbycie się jej.

Jednak ja nie mogłam tego dokonać. Nie po tym, gdy zobaczyłam kim ona jest i przypomniałam sobie co dla mnie zrobiła.

Jednak nienawiść tego, że przez nich zostałam sama po raz kolejny, napędzała mnie do tego by ich zastrzelić.

I przez to w mojej głowie miałam cholerny dylemat. Bo pomimo wszystko, nadal coś dla mnie znaczyli.

***

Młoda, kilkuletnia dziewczynka siedziała pod kawałkiem sporej blachy. Próbowała jak najbardziej się się skulić przed stukajacymi o metal kroplami deszczu. Mokre od wody ubranie powiększało uczucie zimna, co doprowadziło do większych dreszczy u dziewczynki, która nie powinna pod rzadnym pozorem się znajdować w takiej sytuacji. Ale los nie zawsze bywa łaskawy, i trzeba się z tym pogodzić.

Niektórym jednak zostaje zesłany przed oblicza anioł, który nam pomoże.

- Co Ty tutaj robisz? - wystraszyła się, słysząc nagle przed sobą kobiecy głos. Podniosła główkę, widząc brązowe jak kakao w proszku tęczówki skryte za oprawkami owalnych okularów. Brązowe włosy osłaniał kaptur, chroniąc się przed paskudnym deszczem.

Nie odpowiedziała, bojąc się pisnąć chodźby słówkiem. Po tym, co spotkało ją w domu kilkanaście lat temu od strony swojego wujka, nie miała zaufania do mężczyzn, a już z pewnością do całego społeczeństwa ludzkiego. Obojętne spojrzenie dawało przewagę nad przeciwnikami, żeby myśleli że nie odczuwa emocji typu strach.

- Jak masz na imię? Co Ty tu robisz? - ponowienie wypytania o tożsamość dziewczynki spełzła na niczym. Dalej uparcie milczała, jakby Panie Lasu odebrały jej głos.

- Nie jesteś zbytnio gadatliwa, co? - spytała, uśmiechając się. Był ciepły, zupełnie taki jaki daje matka dziecku, chcąc je pocieszyć. Wyciagnęła ręce przed siebie - Nie mam wobec Ciebie złych zamiarów, mała. Chcę Ci tylko pomóc.

Domestos w skórze Tytana||One Shoty|| [ZAMÓWIENIA. ZAMKNIĘTE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz