Holly
Od rana przez gabinet przewinęło się z dwadzieścia osób. Lekarz zlecał mi badania każdej z nich, wpisanie tego wszystkiego w karty zajęło wieki. Spojrzałam na zegarek, było po czternastej. Korzystając z chwili spokoju wyjęłam kanapkę z torby i zrobiłam sobie kawę. W końcu mój brzuch się uspokoił, drzwi od socjalnego otworzyły się z hukiem.
- Nie wiem w co ręce włożyć. Od rana wysyłam próbki do laboratorium i dzwonię o konsultację do specjalistów. Co tu się dzieje?- Nan pracowała na recepcji od miesiąca, ale pierwszy raz zdarzył jej się taki ruch.
- Przyszło jakieś chorubsko, jak co roku gdy bardzo ciepłe dni przeplatają się z chłodnymi. Za tydzień będzie spokój.- próbowałam ją pocieszyć.
- Nie przeżyje takiego tygodnia.- usiadła obok mnie z kubkiem smakowej herbaty. Zapach maliny i czegoś cierpkiego rozszedł się po pomieszczeniu. Siedziałyśmy parę minut ciesząc się ciszą, gdy usłyszałyśmy dźwięk zamykanych drzwi i wszystko zaczęło się od nowa.
***
Gdy wyszłam z pracy uderzył we mnie zimny wiatr, dobrze że rano ciepło ubrałam mojego szkraba. Przyspieszyłam kroku, chciałam kupić parę rzeczy i zdążyć na kurs metra którym zawsze jechałem po Tare. Poczułam jak na moim ramieniu zaciska się ręka. Ktoś mnie pociągnął i wpadłam na twardą klatkę piersiową. Gdy spojrzałam w górę nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Nie, to się nie dzieje naprawdę. Nie kiedy w końcu poukładam sobie życie.
- Michael?- tylko tyle zdołałam powiedzieć. Nie widziałam go prawie pięć lat.
- Musimy porozmawiać.- odpowiedział krótko.
- Nie mam teraz czasu.- miałam wrażenie że czas zwolnił.
- Podrzucę cię.
- Nie, dziękuję. Muszę już iść.
- Owszem, ze mną.- Ciągnął mnie za sobą do samochodu. Byłam tak zaskoczona jego widokiem że nie stawiałam oporu. Ocknęłam się dopiero gdy włączyliśmy się do ruchu drogowego.
- Nie wiesz gdzie jechać.
- Wiem gdzie mieszkasz. Wiem gdzie pracujesz. Wiem do którego przedszkola chodzi nasza córka.- Przeszedł mnie zimny dreszcz.
- Teraz jest nasza?- czułam jak rośnie we mnie gniew, jak śmiał.
- Znasz mnie, wiesz do czego jestem zdolny, więc się przymknij i słuchaj. Mam narzeczoną, religijna wariatka, jak ty.- posłał mi krzywy uśmiech- Postawiła mi warunek że, przed ślubem chce bym zacieśnił więzi z córką. Nie wiem jak się kurwa dowiedziała. Więc masz czas do jutra by zorganizować mi spotkania z małą.
- Nie- Nie pozwolę mu po tym wszystkim zbliżyć się do Tary.
- Zrobisz to albo ci ją odbiorę.- zagroził parkując przy ogrodzeniu przedszkola.
- Nie jesteś wpisany w akcie urodzenia.- powiedziałam drżącym głosem chociaż starałam się by brzmiał na stanowczy.
- I uważasz że to problem? Mam kasę żeby wynająć najlepszego prawnika. Wiesz jak to będzie wyglądać?- spytał i złapał mnie za szczękę żebym spojrzała mu w oczy- Zdruzgotany ojciec w końcu odnajduje swoją córkę i walczy o odzyskanie jej. Zabiera z tej klitki którą nazywasz domem i zapewnia lepsze życie. Dla dobra Tary uniemożliwia jej kontakt z matką która nie potrafi się pogodzić z wyrokiem sądu.- jego głos jest przepełniony jadem i pewnością siebie.- Do jutra.
Wyszłam z samochodu na drżących nogach i skierowałam się do wejścia. Teraz liczyło się tylko żebym ją przytuliła.
***
Roztrzęsiona z dzieckiem na rękach waliłam pięścią w drzwi mojej przyjaciółki. Gdy otworzyła przycisnęłam ją mocniej do siebie. Tara spała, jazda metrem zawsze tak na nią działała.
- Chce mi ją zabrać.- Tylko tyle zdołałam powiedzieć zanim się rozpłakałam.
CZYTASZ
Pragnę ją!
Romance"- Zalicz mnie i miejmy to z głowy. Ty tego chcesz i ja też.- zacisnąłem dłonie na jej udach, syknęła i próbowała je odepchnąć, ale na marne. - Ale ja nie chcę wziąć kawałka ciebie tylko całą. Więc może przestaniesz się bać i mi na to pozwolisz?" Wu...