Holly
Na parkingu czekał na mnie Tom, jak zawsze z tym pewnym siebie wzrokiem. Ta postawa przypominała mi ojca mojego dziecka. Wywołująca dreszcze na plecach myśl odeszła gdy się do mnie uśmiechnął. Niepowtarzalny widok.
- Cześć kochanie.- powiedział i pocałował mnie.
- Cześć- nie byłam gotowa odpowiedzieć mu tym samym. Nadal nie mogłam się zaangażować w "związek", nawet nie wiem czy powinnam tak nazywać relacje między nami.- Nie jesteś za wcześnie?
- Jestem- tylko tyle powiedział. Złapał moją dłoń i ruszył w kierunku budynku. Moja przyjaciółka obserwowała nas z szeroko otwartymi oczami. Jej reakcja uświadomiła mi jak to wygląda.
- Yyyy...- nie wiedziałam jak zacząć- wiesz, bo to wygląda jakbyśmy byli razem.
- Bo jesteśmy, nie musisz się od razu w stu procentach angażować, wiem że masz złe doświadczenia, ale ja mogę.- przyciągnął mnie do siebie- Niech wiedzą że za dotknięcie cię, urwę im łapę i wsadzę w dupę.
- Och- tylko tyle mogłam wykrztusić. Nie zauważyłam jak weszliśmy do środka, przeszliśmy korytarz i doszliśmy do grafiku. Z zawieszenia wyrwał mnie dopiero pocałunek.
- Zaraz do ciebie przyjdę.
Tom
Nie widzieliśmy się kilka dni, tęskniłem za nią. Wydawała się zaskoczona moim zachowaniem, ale nie mogłem inaczej. Uwielbiam to przyciąganie między nami. Na samą myśl o czyiś dłoniach na jej ciele dostawałem białej gorączki. Teraz byłem już spokojniejszy, plotka rozejdzie się błyskawicznie. Co nie oznacza że dam jej spokój, ma dzisiaj dyżur w zabiegowym i tam mam zamiar spędzić całą noc. Wrzuciłem rzeczy do szafki i ruszyłem do celu.
Holly
Miałam zmianę z moją przyjaciółką która odkąd weszłam obserwowała mnie, chyba chciała zadać pytanie ale nie wiedziała jakie. Pewnie była zmieszana, nie dziwię jej się. Jeszcze niedawno zarzekałam się że nie szukam związku. Drzwi się otworzyły zanim zaczęła się pierwsza walka. Jego się nie spodziewałam, myślałam że żartuje, albo zajrzy czy jestem i pójdzie do kumpli.
- Hej- przywitał się z Brook, która odpowiedziała nieśmiałym część, pierwszy raz widziałam u niej taką reakcję. Zamknął za sobą i usiadł na moim krześle.
- Co robisz?
- Stęskniłem się za tobą.
- Dasz nam chwilkę?- spytałam dziewczynę.
- Pewnie i tak miałam zrobić nam kawę.- dźwięk zamykanych drzwi wywołał mój słowotok.
- Nie możesz tu siedzieć, jestem w pracy. Wiem że odmawiałam ci ostatnio spotkania, ale naprawdę miałam ważny powód.- szukanie nowej pracy i przedszkola, pierwsze zrobione, drugie do zrobienia- Już to załatwiłam i jeśli chcesz możemy się spotkać jutro, mam cały dzień wolny. Tylko proszę idź gdzieś, nie mogę teraz stracić tej pracy, jest mi potrzebna. Nie ufasz mi? Przecież nie dałam ci powodu....- zerwał się z krzesła i w dwóch krokach przemierzył odległość między nami. Znów byłam przyciśnięta do niego.
- Ufam ci ptaszyno, to im nie ufam.
- Tu jest ochrona...
- Jestem lepszy niż oni.- Przycisnął do mnie biodra, otarł erekcję o moją cipkę. Zależy mu na seksie nie na tobie, krzyczał zdrowy rozsądek. Kurde. - Umiem zapewnić towarzystwo i rozrywkę, nie będę widoczny.- Zaczął skubać moją szyję, co wywołało dreszcz w całym ciele.- To jak będzie?
- No dobrze- ten mężczyzna odbierał mi zdolność trzeźwego myślenia. Tryumfalny uśmiech na jego twarzy sprawił że też się uśmiechnęłam. Wrócił na swoje miejsce.
Tom
Obserwowanie jej przy pracy było przyjemnym zajęciem, pomimo monotonnie powtarzających się pytań. Jej dotyk był profesjonalny i nie intymny. Nawet gdy macała mięśnie sprawdzając ciągłość kości, lub umiejscowienie elementów stawów. Od czasu do czasu mój wzrok błądził po jej pięknym ciele. A w wyobraźni pojawiały się obrazy głównie jej pode mną. Przestałem pieprzyć ją wzrokiem gdy wszedł John i Trewir. Super. Kumpel patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Co tu robisz? Walczysz za kwadrans.- powiedział i usiadł na leżance mojej kobiety. Mogłem być spokojny, świata poza Eleną nie widział.
- Właśnie wychodziłem.- musiałem się rozgrzać, mój dzisiejszy przeciwnik nie był młokosem. Zanim się obejrzałem minęło piętnaście minut i w głośnikach rozbrzmiało moje nazwisko. Walka zaczęła się spokojnie, znam jego mocne i słabe strony. Jest bokserem, gorzej radzi sobie z kopnięciami i parterem. Ja mam na odwrót. Gdy próbuje uderzyć prawnym prostym wykorzystuje moment i kopię lewe średnie. Syczy z bólu, ale szybko się ogarnia i kontratakuje sierpami i łokciami. Utrzymuje pół dystans, nie pozwala mi się oddalić. Jego prawy sierp rozbija moją gardę i wargę. Przez nieuwagę podchodzi za blisko, wykorzystuje moment, łapę jego głowę i podcinam nogi. Lądujemy z hukiem na matę, potem słychać już tylko okrzyki i gwizdy fanów. Przechodzę do dosiadu, wale pięściami póki nie odciąga mnie sędzia. Ma całą twarz we krwi, kurwa poniosło mnie. Mężczyzna ubrany na czarno podnosi moją rękę w geście zwycięstwa. Widownia wykrzykuje moje imię.
Holly
Opatrzenie mężczyzny z którym rozmawiał Tom zajęło mi chwilę. Dałam mu lód i sprawdziłam prawe ramię, było opuchnięte ale raczej przez uderzenie niż uraz. Posmarowałam maścią i dałam lek przeciw bólowy. Musiał po nim zostać przez pół godziny w zabiegowym na wypadek wystąpienia reakcji alergicznej lub innego powikłania. Na szczęście bez marudzenia zajął miejsce na krześle. W głośnikach rozbrzmiała informacja że Tom wygrał, ulżyło mi. Założyłam nowe rękawiczki i czekałam na niego. Wszedł i usiadł naprzeciw mnie, miał małą rankę na ustach i zasinienie na szczęce. Ten drugi wyglądał dużo gorzej, mój poprzedni pacjent opuścił pomieszczenie. Znów zerknęłam na mężczyznę obok mojej przyjaciółki, wyglądał jak po wypadku. Poczułam dłonie na biodrach, patrzył uważnie na moją twarz. Wzięłam gazik i zajęłam się rozcięciem. Mała torebka z lodem wylądowała na jego twarzy. Ani na chwilę nie zabrał dłoni, jego kciuki mnie masowały.
- Mogę cię zabrać do domu?
- Muszę zostać do końca walki a potem sprzątnąć. Trochę mi zejdzie.
- Poczekam.
Tom
Wróciłem do szatni, zabrałem potrzebne rzeczy i poszedłem wziąć szybki prysznic. Dobrze było zmyć ostatnie półgodzinny z siebie. Wytarłem się, ubrałem i poszedł do mojej szafki.
- Co to za mina? Wygrałeś.- powiedział Mike, tak, ale kobieta którą uwielbiam miała strach w oczach. Podniosłem na niego wzrok, obok był jeszcze John.
- Po prostu jestem zmęczony.- skłamałem.
- Powiedział że byłeś w zabiegowym po walce, dobrze że przestałeś udawać niezniszczalnego.- dorzucił.
- Był tam nawet przed walka.- powiedział i obserwował moją reakcję.
- Na chwilę- Mike poruszył się niespokojnie- nic mi nie jest.
- Robimy grilla jutro po południu. Wpadniesz?- wtrącił John, zaskoczyło mnie to pytanie, po tym jak podrywałem jego żonę, omijał mnie. Ona jest laską, a ja nie rozumiałem słowa wierność.
- Pewnie, o której?- skończyłem pakować torbę.
- O piętnastej.- odpowiedział krótko.
- Mogę z kimś przyjść?- spojrzeli na siebie.
- Czy to ma coś wspólnego z twoim przesiadywaniem w zabiegowym?- spytał zadowolony John, przejrzał mnie.- Nie odpowiadaj, znam ten wzrok. Gratulacje
CZYTASZ
Pragnę ją!
Romance"- Zalicz mnie i miejmy to z głowy. Ty tego chcesz i ja też.- zacisnąłem dłonie na jej udach, syknęła i próbowała je odepchnąć, ale na marne. - Ale ja nie chcę wziąć kawałka ciebie tylko całą. Więc może przestaniesz się bać i mi na to pozwolisz?" Wu...