Rozdział dedykowany CocaCola123213
Obudziłam się w jakimś białym pomieszczeniu. Strasznie bolała mnie głowa, ale od kilku dni to normalne.
Podniosłam się do siadu i zauważyłam, że znajduję się w szpitalu. Tylko pytanie jak ja się tu w ogóle znalazłam?W pewnym momencie do sali wszedł starszy mężczyzna w białym fartuchu. Oznaczało to, że jest on lekarzem.
- Jak się Pani czuje?- zapytał.
- Strasznie boli mnie głowa.
- Nic dziwnego. Za jakiś czas przejdzie.
- Co ja tu w ogóle robię?
- W skrócie mówiąc, przedawkowała Pani.
Już sobie przypominam... Narkotyki i ja to mój cały świat od momentu, w którym Peter mnie zostawił.
Ekstra, ktoś uratował mi życie, chociaż w ogóle o to nie prosiłam, ah to wszytko jest do dupy...
- Przyjdę do Pani za parę minut, muszę wypełnić kilka papierów. Gdyby coś się działo, proszę krzyczeć, lub wcisnąć ten zielony guzik obok.
-Dobrze.
Lekarz wszedł, a ja opadła na poduszkę. Dlaczego to wszytko jest takie chore? Dlaczego życie nie może być piękne? No dlaczego do jasnej cholerny?!
Po chwili drzwi do sali otworzyły się, a w środku zjawił się dobrze znany mi chłopak, którego nie widziałam od dwóch miesięcy.
Peter Maximoff, moja pierwsza poważna miłość. Przyjechał bo się martwi, czy po to aby mówić mi jaka to jestem zła?- T/I, coś Ty zrobiła?!- zapytał.
W jego głosie można było usłyszeć i troskę i gniew, ale szczerze mówiąc, miałam to głęboko. Teraz? Po dwóch miesiącach? Dopiero teraz mnie zauważył?
No super, szkoda tylko, że jak go potrzebowałam to znikał...- Co Ty tutaj robisz?
- Co ja tutaj robię? Co Ty tutaj robisz? T/I, ciebie tutaj nie powinno być. Coś Ty najlepszego zrobiła?
- A czyli to moja wina?
Peter wypuścił powietrze.
- Nie, to nie jest Twoja wina.- zniżył ton głosu.- Jak już, to moja wina. Mogłem choć raz odebrać od ciebie ten głupi telefon, to nie... Boże, jak ja siebie nienawidzę!- krzyknął i usiadł na krześle obok mojego łóżka.
- Nie krzycz, to nic nie da.
- Jak długo?- zapytał, a ja nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi.
- Jak długo co?
- Jak długo bierzesz to świństwo?
Nic nie powiedziałam. Nie chciałam, w końcu nie jesteśmy już razem, nie muszę mu o wszystkim mówić.
- Zadałem pytanie.
Nie lubiłam jak tak do mnie mówił, było wtedy słychać w jego głosie ten gniew i złość.
- Od momentu kiedy się rozstaliśmy.- wyszeptałam.
-Wiedziałem. Jakim ja byłem debilem, że Cię zostawiłem...
- Czyli musiało mi się coś stać, żebyś to zrozumiał? Nie no super.
- Nie to nie tak, po prostu to całe odejście od ciebie nie było dobre dla nas obojga... Ja też sobie nie radzę.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Zacząłem palić. Zaliczam się już do typowych palaczy. Jak zaczynałem, paliłem jednego góra dwa dziennie, a teraz? Zdarza mi się wypalić paczkę w jeden dzień.
CZYTASZ
One Shot || Bohemian Rhapsody
FanficKrótkie opowiadania z aktorami filmu Bohemian Rhapsody - Rami Malek - Joseph Mazzello - Gwilym Lee - Ben Hardy Gościnnie: - Brian May - Roger Taylor