Strasznie się martwiłem. Zadzwoniłem po Olejnika.
[Łukasz]
Znalazłem się w dziwnym miejscu. Były to chyba ruiny. Nagle w ciemnościach pojawił się bardzo znajomy głos, ale do końca nie wiedziałem kto to...
Osoba podeszła bliżej.
-Karina!
-Mhm. - Powiedziała przewracając oczami.
Po chwili wyszła.
[Marek]
-A co jeśli mu się coś stało? - Mówiłem przez łzy.
Razem z Olejem wsiadliśmy do auta i pojechaliśmy poszukać Łukasza.
[Łukasz ]
Karina wyszła, po chwili zorientowałem się, że zostawiła scyzoryk. Próbowałem się po niego doczołgać.Chwyciłem scyzoryk i przeciełem grubą linę.
-Udało się!
Od razu wybiegłem na zewnątrz. Byłem w samym środku lasu, a przynajmiej tak myślałem.
[Marek]
Zatrzymaliśmy się w lesie. Weszliśmy w głąb lasu. Z daleka było słychać głosy.
-A co jeśli to Łukasz?!
Biegłem przed siebie. Biegłem, biegłem... To nie miało końca. Nagle w oddali zobaczyłem człowieka. Człoweik był coraz bliżej.
-Łukiś!
-M...Marek!?- Pomyślałem.
[Łukasz]
Marek wtulił mi się ramiona, ale dalej było mi przykro. Odsunąłem się kawałek. Markowi znowu zrobiło się przykro i nic nie mówił przez całą drogę. Doszliśmy już do domu. Marek od razu pobiegł na górę i po chwili zbiegł na dół