[Marek]
Obudziłem się na kanapie w salonie. Poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Przygotowałem potrzebne składniki, wszystko dokładnie wymieszałem i gotowe! Zrobiłem naleśniki, bo tylko to umiałem robić.
Z góry zszedł Łukasz. Miał rozczochrane włoski i wygladał tak słodziutko.
-Hej Maruś!
Na mojej twarzy poczułem rumieńce.
-H... Hej ! - Odpowiedziałem.
Nagle Łukasz stanął przede mną i wpatrywał się w moje oczy. Staliśmy tak dobre 5 min. W końcu przypomniało mi się o naleśnikach.
-Naleśniki! - Krzyknąłem.
Pobiegłem po naleśniki. Były całe spalone.
-Ałaaa! - Krzyknąłem.
Jak zwykle musiałem coś zrobić. Oparzyłem się. Z salonu wybiegł przerażony Łukasz. -Co się stało?- Zapytał zakłopotany.
Łukasz poszedł po apteczkę i opatrzył mi rany.
-Lepiej? - Zapytał z delikatnym uśmiechem.
-Trochę?
-Zaraz wracam!
Łukasz gdzieś poszedł i mówił że zaraz wraca, ale postanowiłem pójść za nim. Łukasz wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Wyjął jednego. Zrobił dmuch i...
- Co robisz?
-Eee... Nic! - Powiedział i wyrzucił go.
-Widziałem. Miałeś kurwa nie palić! - Powiedziałem wściekły.
-To nie takie proste...
-Jak to nie jest proste!?
-Marek, ty nic nie rozumiesz!
-Czego nie rozumiem. Możesz mówić jaśniej?
-Nie mogę Ci powiedzieć.
-Wiesz co? Spierdalaj!
Wybiegłem ze złością z rezydencji.
[Łukasz]
Pod wpływem stresu wypaliłem całą paczkę papierosów.
[Marek]
Wszedłem do domu. Usłyszałem huk dobiegający z górnego piętra.
-Łukasz!
-Co się dzieje?!
-O....odezwwwij sssię!
Jakiś czas później
Nie umiałem prowadzić auta, więc zadzwoniłem po taksówkę.-Przepraszam, w której sali leży Łukasz Wawrzyniak.
-Dzień Dobry. A kim pan jest dla Łukasza Wawrzyniaka?
-Em.... chłopakiem?
Co jo powiedziałem!? Przecież jak Łuki się o tym dowie to mnie zabije!
-Aha dobrze.
-To w jakiej sali jest?
-na 1 piętrze w sali nr. 69
-Dziękuję!
Pobiegłem do windy. Po chwili stanąłem w progu sali nr. 69. Wejść czy nie? Dobra raz się żyje! Wchodzę.
Na łóżku leżał Łukasz. Podbiegłem do jego łóżka.
-Łłukii!...
Łzy zaczęły mi spływać po policzkach.
Nagle do środka wszedł lekarz.
-C... Co z nim jest? - Wyksztusiłem.
-Pan Łukasz trafił tutaj bardzo osłabiony.
-Alllee.... Przeżyje?
-Tego nie wiadomo....
-M.... Móggłby pan nas sssamych zostawić.
-Dobrze, ale tylko na chwilę.
Złapałem Łukasza za rękę. Położyłem głowę na jego klatkę piersiową.
-Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem. Proszę nie odchodź!
Odchyliłem głowę i spojrzałem na jego twarz. Pocałowałem go delikatnie w usta.
-Pa Łuki! Jutro też przyjdę.
Uciekłem z płaczem ze szpitala.Hejka foczki!
Dzisiaj taki trochu sad roździał.
Możecie mi wysyłać na instagrama FoKa_KrUsZElA jakieś dowody na KxK, bo będę robila z tego książkę.
Bayooo!
401 słów