3. Alan

2.6K 124 64
                                    

Ced's POV

Od dziesięciu minut my, Puchoni, siedzieliśmy razem ze Ślizgonami na lekcji obrony przed czarną magią. Nie powiem, Lupin jest fajnym człowiekiem i zawsze z chęcią słucham jego wykładów na lekcjach, ale tym razem moją głowę zajmowały inne myśli. Tym razem była to Melanie, która siedzi mi w głowie od około miesiąca. Po wakacjach, kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz po końcu roku przed Kings Cross, wydawała się jeszcze piękniejsza. W wakacje chyba trochę wydoroślała. Teraz miała również małą opaleniznę, ponieważ była w Brazylii. Wygląd Mel i jej całe piękno mógłbym opisywać godzinami. Dlatego po moich wszystkich przemyśleniach skonsultowałam się z jakże pomocnym człowiekiem, moim kumplem Malcolmem, a ten stwierdził, że po prostu się w niej zakochałem. Ciekawe, bo ja bym sam sobie tego nie powiedział. Po tym, jak wszystko mi wyjaśnił kilka tygodni temu, chodziłem obrażony na niego około trzy dni. Aż w końcu zrozumiałem, że Mac nie powiedział tego specjalnie. To jest po prostu prawda.

Melanie wydawała mi się zawsze wspaniałą przyjaciółką, dlatego jedyna rzecz której teraz się panicznie boję to to, że Mel nie będzie chciała ze mną być. Sam wiem, że miesiąc na stwierdzenie, że się w kim zakochałem to mało, dlatego nie mam zamiaru się wplątywać w nic poważnego dopóki nie zobaczę, że Melanie też zależy.

Mój słaby punkt to to, że od kiedy Melanie chodzi mi po głowie, nie mogę przestać jej rysować. Ostatnio sama dziewczyna przyłapała mnie na rysowaniu jej na jednych z moich notatek.  Nawet sam Malcolm zaczyna zauważać, że Melanie to jedyne o czym teraz myślę.

Malcolm sam jest zakochany. Przynajmniej on tak twierdzi. Jest głęboko zadurzony w jednej z przyjaciółek Melanie - Alison. Alison sama w sobie jest naprawdę ładna, jednak nie do końca mnie interesuje, ale widzę to, co widzi w niej Mac. W zasadzie nie może o niej przestać rozmawiać, co zaczęłoby pewnie dawno temu mnie denerwować, ale sam wiem, że ja zachowuję się dokładnie tak samo z Melanie.

...

Wszystkie lekcje się już skończyły. Była godzina szesnasta, a ja właśnie wróciłem spocony i zmęczony z treningu. Ledwo zamknąłem drzwi od naszego dormitorium, a już usłyszałem krzyki Malcolma.

-Stary, nie uwierzysz. Zgadnij kto zagadał z Alison - podszedł do mnie z pewnym siebie uśmieszkiem, zaczesując swoje czekoladowe włosy do tyłu.
-Hmm, pomyślmy... może Midway?- prychnąłem, aż na kilometr było czuć mój sarkazm.
-Taa... faktycznie śmieszne. Poczekaj, bo jeszcze poderwie Mel- rzucił. Zrobił to specjalnie. Wiedział, że będę zły. Po jego głupim żarcie cały się spiąłem, stając przed mim prosto.

Alan Midway to człowiek, którego z chęcią zlikwidowałbym jednym pstryknięciem palca. Nie jestem osobą, która ma wrogów, ale Midway sam się o to prosił. Nie lubię go, ponieważ bardzo dużo razy zranił Mel. Co najlepsze, oni są nadal przyjaciółmi, bo Mel nie wie co znaczy zerwać z kimś kontakt, bo ktoś nie jest odpowiedni. Tak czy siak, Ślizgon próbuje ewidentnie sprzątnąć Mel sprzed mojego nosa i to mnie przeraża. Co jak uda mu się odciągnąć Melanie ode mnie?

-Nawet tak nie mów.
-No co? To ty nie rzucaj takimi głupimi żarcikami!
-I co? Umówiłeś się z Alison? - odszedłem od tematu. Nie chcę się z nim kłócić.
-Tak, idziemy jutro do Trzech Mioteł - odpowiedział najwyraźniej z siebie zadowolony.
-No, stary... pięknie - uśmiechnąłem się.

Odszedłem od niego i kiedy chciałem już wejść do łazienki, do naszego pokoju wparował młody Scott, którego starsi chłopcy „zatrudnili" do rozdawania listów i paczek od innych Puchonów. Rzucił na podłogę list, mówiąc szybkie „do Cedrika" i poszedł dalej. A to ciekawe. Podszedłem do listu i go chwyciłem, od razu wychwytując pismo nadawcy. Melanie. Otworzyłem list i zacząłem czytać.

My Dear Friend |Cedric Diggory| ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz