Sobota
Dzisiaj była sobota. Dwa tygodnie, odkąd nie ma ze mną taty. Od dwóch tygodni, pomijając dzień pogrzebu, nie wychodziłam z łóżka. Po pogrzebie, który odbył się cztery dni po Jego śmierci, wróciłam znowu do Hogwartu, jednak pogrążyłam się we własnym dormitorium.
Nie wychodziłam nawet na jedzenie. W dniach szkolnych dziewczyny przynosiły mi notatki oraz prace domowe z lekcji. Każda z nich siedziała obok mnie zawsze po lekcjach i wszystko mi dokładnie pokazywała i tłumaczyła, jednak ja nigdy nie słuchałam. Moje myśli nie wodziły już wokół życia szkolnego, moich przyjaciółek i pozostałych ważnych dla mnie osób. Codziennie, odkąd tylko się wybudziłam, mój mózg przywoływał myśli i wspomnienia związane z Tatą.
Od dwóch tygodni między moimi nogami, pod oraz obok mojego łóżka, a także na szafce nocnej leżały sterty listów oraz laurek z niewdzięcznym „wracaj do zdrowia!" jakbym była od kilku dni chora. Nie mogę wrócić do zdrowia po tym, jak dwa tygodnie temu jedna z najważniejszych dla mnie osób odeszła na zawsze z mojego życia.
Z Cedric'iem nie mam żadnego kontaktu. Co prawda przysyła mi codziennie listy osobiście dostarczane przez jedną z moich współlokatorek, ale przeważnie te właśnie listy rzucane są na sterę tych pozostałych. W stercie są również listy od Hermiony, która, jak usłyszałam któregoś razu z opowieści Belli, bardzo się martwi o moje zdrowie. Niby każdy to robi, jednak ja nie martwię się teraz o innych.
W związku z moim stałym pobytem w łóżku, nie chodzę również na lekcje. Od Alison słyszałam, że Snape jest potwornie zdenerwowany moją nieobecnością i przez to na lekcjach z Puchonami z naszego roku dręczy jeszcze bardziej całą grupę oraz, że za karę po tak długiej nieobecności dostanę wypracowanie na pięć rolek pergaminu.
Dziewczyny przynoszą mi również jedzenie jako śniadanie i obiad, co stanowi kolejną stertę przy moim łóżku, tylko tym razem gnijącą. Dlatego właśnie jedzenie, które dziewczyny przynoszą rano, wieczorem dają sowom, które przylatują z listami od Hermiony, bądź też po prostu wyrzucają.
-Pani Sprout kazała przekazać, że Dumbledore chce cię widzieć w swoim gabinecie- lekko zdyszana Bella weszła do pokoju, zdejmując swoją torbę, aby następnie usiąść koło mnie, jak zwykle po skończonych lekcjach.
Była godzina szesnasta. Szczerze nie miałam wcale ochoty pedałować do Dumbledora, więc nijak zareagowałam na tę wiadomość. Bella widząc, że jak zawsze nie będę współpracować, po prostu znowu wytłumaczyła mi wszystko, co działo się dzisiaj na lekcjach oraz dodała, że Snape mówił, iż mam się zjawić na kolejnej lekcji, co również zlekceważyłam.
Teraz było kilka minut po godzinie siedemnastej. Po godzinie przywoływania kolejnych wspomnień stwierdziłam, że nie wyjdę na dobrą uczennicę, jeśli zignoruje rozkaz dyrektora. Dlatego, ku zdziwieniu moich współlokatorek, wolno- ale jednak- zwlokłam się z łóżka, biorąc przy tym sweter, który dostałam od Cedrica na święta. Musiałam się przykryć, bo domyślałam się, że po dwóch tygodniach głodówki czasem przerywanej jednym tostem na dwa dni, nie wyglądałam najlepiej.
-Idę do Dumbledora- nie mówiłam nic a nic przez bite dwa tygodnie. Moje gardło wyraźnie cierpiało, gdy wypowiedziałam zaledwie trzy słowa. Teraz opanowały mnie zawroty głowy oraz suchość w gardle. Nałożyłam na siebie sweter przy akompaniamencie komentarzy dotyczących mojego wyglądu ze strony Belli, po czym szybko wyszłam z pokoju. To, czego się teraz bałam, to Cedric. Bałam się, że siedzi w pokoju wspólnym i jak mnie zauważy, to popłacze się ze strachu. Wiem, że muszę wyglądać jak potwór, wrak człowieka.
O dziwo przez pokój wspólny aż do beczek przemknęłam nadzwyczajnie spokojnie, jak na taką nieobecność tutaj. Oczywiście padło kilka cichych, jednak słyszalnych komentarzy w moją stronę, ale udałam, że ich nie słyszę. Tak więc kierowałam się teraz do gabinetu dyrektora.
CZYTASZ
My Dear Friend |Cedric Diggory| ✔️
FanfictionOd pamiętnego momentu na londyńskim dworcu, kiedy to dwie podobne dusze zetknęły się ze sobą, nie mogą się już rozłączyć. Co z tego wyniknie? #3- cedricdiggory |21.10.2020|