prolog

4.8K 165 42
                                    

Dopiero co wyszłam z pociągu, który piętnaście minut temu zatrzymał się na peronie londyńskiego dworca Kings Cross, a już poczułam zimno, które niemal z prędkością światła uderzyło mnie w tył głowy.

Dotknęłam dłonią obolałe już od zimna miejsce, szybko odwracając się na pięcie w stronę kogoś, kto uderzył mnie najprawdopodobniej śnieżką.

Był grudzień, właśnie zaczynała się przerwa świąteczna, którą miałam zamiar spędzić w gronie rodziny- jak co roku.

Gdy tylko się odwróciłam, dotykając miejscowo mokrych włosów, zdążyłam zauważyć, jak podbiega do mnie jakiś chłopak. Każdy stojący na peronie uczeń był zasypany śniegiem, ponieważ była to jedna z tych angielskich zim, podczas których śnieg padał bardzo obficie.

Widziałam dzieciaki z młodszych roczników, które tylko oddawały kufry swoim rodzicom i już biegły bawić się w śniegu ze swoimi przyjaciółmi. Stałam tak i patrzyłam wręcz z bananem na ustach patrząc na te młode pociechy, dopóki widoku nie zasłoniła mi czyjaś postura. Mój uśmiech momentalnie zbladł, a ja podniosłam lekko głowę do góry, ponieważ ktokolwiek teraz przede mną stał, musiał mieć przynajmniej metr osiemdziesiąt wzrostu. Gdy podniosłam w końcu głowę, napotkałam zdyszanego chłopaka, który miał lekko zaróżowione policzki- zapewne z zimna- oraz dość mocno roztrzepane włosy. Na jego usta od razu wkradł się szeroki uśmiech. Właśnie, jego uśmiech. Był tak piękny.

- Hej...- powiedział lekko niepewnie chłopak.
- Melanie, mam na imię Melanie- uśmiechnęłam się i podałam mu rękę.- A ty musisz być...
- Cedric. Cedric Diggory- z równie dużym uśmiechem jak mój uścisnął mi rękę.- Miło widzieć i... chciałem przeprosić. Kilka metrów za tobą stał mój kumpel... o tam- wskazał palcem na czarnoskórego chłopaka mniej więcej jego wzrostu, który stał i niewinnie do mnie machał.- To Mac, znaczy się Malcolm- zgrubienie jego imienia wymówił z taką dziwną elegancją.- Po prostu... przepraszam. To miało trafić w niego- wstydliwie się uśmiechnął w tym samym czasie drapiąc się po karku.
- Okej, nic się nie stało- powiedziałam bez krzty złości.
- Fajnie. Fajnie, że... że nam wybaczasz. A teraz przepraszam, ale świąteczne porządki wzywają- aż delikatnie się zaśmiałam. On miał tak genialne poczucie humoru.- To ja będę znikał, młodziutka.- Lekko się oburzyłam, oczywiście w żartach. Gdy odszedł ode mnie o dwa kroki, od razu dopowiedziałam:

- Hej! Młodziutka!?- udałam oburzenie, gdy tylko się odwrócił.- Co z tobą nie tak, taki stary jesteś?
- Nie, jestem w twoim wieku, Melanie- tak pięknie zaakcentował moje imię.- Ale spodobało mi się, bo wyglądasz słodko z tymi różowymi policzkami- zaśmiał się, a ja prawie się zarumieniłam.- To do zobaczenia- odmachałam mu na pożegnanie.
To był dzień, w którym zaczęłam moją znajomość z niejakim Cedrikiem. Tuż po moim przyjeździe do rodzinnego domu dostałam list od niego, ponieważ dostał mój adres od mojej przyjaciółki- to dopiero było chytre. Od tego momentu nie rozstawałam się z nim w ogóle.

Piszę coś takiego po raz pierwszy. Nie mam totalnie wprawy ani żadnego doświadczenia. Dlatego wszelkie błędy przyjmę na klatę i wszystko poprawię. Mam nadzieję, że jest okej.

My Dear Friend |Cedric Diggory| ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz