4

973 97 3
                                    

*LUKE*

-Co byś zjadł na śniadanko?- spytałem przeczesując niesforne włosy blondyna, na co tylko się uśmiechnął- mogę zrobić naleśniki, jajecznicę, no chyba, że masz ochotę na płatki, oczywiście czekoladowe- mówiłem na jednym oddechu

Spojrzałem na Ashton'a, którego głowa nadal spoczywała na mojej klatce piersiowej. Ponownie zamknął oczy i westchnął. Był jeszcze mocno zaspany. Jego oczy były w pół zamknięte, a usta lekko rozchylone. Zaśmiałem się cicho, ponieważ wyglądał strasznie słodko. Lekko zmarszczył nos gdy loki zaczęły go łaskotać, od razu zaczesałem je do tyłu moją dłonią po czym położyłem ją na plecach Irwina i potarłem kciukiem. Poczułem jak mięśnie jego pleców stopniowo rozluźniają się pod moim dotykiem

-Czy możemy tak po prostu jeszcze trochę poleżeć, proszę?- wyszeptał w końcu

Uśmiechnąłem się i pokiwałem twierdząco głową. Jak niby miałem mu odmówić?

*ASHTON*

Luke poszedł zrobić śniadanie, a do naszego "namiotu" przyszła Sky, ponieważ mama pojechała do sklepu, a tata od rana pracował. Przyniosła ze sobą dwa niewielkie kucyki Pony i już od kilkunastu minut bawiliśmy się nimi, nie byłem pewny w co gdyż skupiłem się na lekkim mrowieniu w dole pleców, które z czasem się nasilało. Nie bolało, ale było nieprzyjemne,nie dawało przestać o sobie zapomnieć. Potarłem dane miejsce ręką chcąc uśmierzyć dziwne uczucie, ale to nic nie pomogło.

-Dzień dobry sąsiadko, przyjdzie dziś pani do mnie na kawę? Będzie również Pani Johnson- blondynka udawała,że mówi swoim konikiem "chodząc" nim po pościeli

-Oczywiście- odpowiedziałem wysokim głosem- czy mam coś przynieść? Jakieś ciasteczka? Może jakieś gry video?

-Nie Ash!!- mała od razu się naburmuszyła- kucyki nie grają w gry!

-Dlaczego?- postanowiłem jeszcze trochę się z nią podroczyć- w takim razie są głupie!

-Wcale nie! Sam jesteś głupi! Kucyki są fajne!

Przysunąłem się do Sky i zacząłem ją łaskotać. Moja młodsza siostra śmiała się głośno. Próbowała się wyrwać, ale nie dawałem za wygraną.

Niestety wykonałem gwałtowny ruch i poczułem przeszywający ból. Plecy już nie mrowiły tylko czułem kłujący ból, którego nie potrafiłem wytrzymać. Natychmiast puściłem dziewczynkę, zacisnąłem mocno szczękę i powieki spod, których zaczęły wypływać słone łzy. Zaskomlałem nie wiedząc co zrobić.

-Ash, co się dzieje?- zadała pytanie przerażona blondynka

-Zawołaj Luke'a- wydusiłem z siebie, co w takim stanie było bardzo trudne

Malutka wybiegła z "fortu" i już po chwili wróciła z blondynem

*LUKE*

Roztrzęsiona Sky wbiegła do kuchni i oznajmiła, że coś stało się Irwin'owi. Od razu rzuciłem wszystko i pobiegłem do salonu. Zobaczyłem go leżącego w namiocie i zwijającego się z bólu. Momentalnie upadłem koło niego na kolana, nie wiedziałem jak mu pomóc.

-Sky, przynieś telefon- rzuciłem szybko- Ash, co cię boli?- tym razem zwróciłem się do chłopaka

Próbowałem udawać opanowanego, moja panika na pewno by wtedy nie pomogła. Jęknął i wskazał na dół pleców.

Zakończyłem rozmowę telefoniczną z mamą mojego przyjaciela, tłumacząc, że już jest wszystko w porządku i wstałem z krzesła w poczekalni. Anne przyjechała, dowiedziała się wszystkich ważnych szczegółów, które dotyczyły zdrowia jej syna i postanowiła odwieść Sky do jej babci,po czym miała zamiar wrócić do szpitala.

Podszedłem do sali, w której leżał Ashton. Już same drzwi odstraszały. Były pomalowane szarą farbą, a numer pokoju był lekko zdrapany, przez co wyglądał on jak 233, a nie 238. Przetarłem twarz prawą dłonią, a lewą trzymałem na klamce. Bałem się tego co mogłem zastać w środku. W końcu jednak przełamałem się i otwarłem je. Zrobiłem dwa kroki do przodu zamykając za sobą drzwi.

Od razu otulił mnie specyficzny zapach szpitali, który od razu wszystkich odstraszał i spowodował, że miałem ochotę wyjść. Kojarzył mi się on z lekami i różnymi zabiegami. Nienawidziłem go.

Pomieszczenie nie było duże, pomalowane na biało. Na ścianie wisiał malutki telewizor. Podłoga była wykonana z kafelek w jasnym odcieniu. Na środku stały dwa łóżka, a obok nich szafki na rzeczy osobiste pacjentów. Na łóżku bliżej drzwi leżał starszy mężczyzna. Był prawie łysy, tylko niewielka ilość włosów została na jego głowie, za to nie brakowało ich na brodzie. Pościel w specyficznym kolorze przykrywała jego ciało, aż po samą szyję, mogłoby się wydawać, że spał.

Mój przyjaciel leżał na łóżku, które stało niecały metr od tego na którym spał starszy mężczyzna, było ono ustawione w taki sposób, że blondyn wpół siedział. Cały czas miał na sobie luźne dresy i zbyt duży t-shirt, za to na krześle obok jego krzesła leżała moja czarna bluza, musieli ją z niego ściągnąć. Usta były chorobliwie sine, jak u osoby martwej, a włosy w totalnym nieładzie. Gdy tylko usłyszał dźwięk zamykanych drzwi otworzył oczy. Od razu zauważyłem,że był zmęczony. Były tak jakby nieobecne i mocno przekrwione- musiał dużo płakać. Były martwe, wyglądały tak, jakby Ashton już nie żył, mimo tego jego ciało fizycznie nadal funkcjonowało. On psychicznie zaprzestał już życia. Na tyle mocno pogodził się ze swoim losem. Odchodził... umierał na moich oczach, a ja nie miałem na to żadnego wpływu, niestety nie mogłem wpłynąć na stan jego zdrowia. Traciłem go. Z każdą godziną, minutą, sekundą był coraz bliżej śmierci. Łzy mimowolnie napłynęły do moich oczu i zaczęły kreślić mokre ślady na moich policzkach. To nie mogło tak wyglądać, jak miałbym dać sobie bez niego radę?

Ashton bardzo powoli próbował się podciągnąć wyżej. Sprawiało mu to wielkie trudności, więc zerwałem się jak najszybciej potrafiłem. Położyłem moją rękę pod jego plecami, a drugą go objąłem i pomogłem mu wykonać wcześniej wspomnianą czynność. Podziękował mi słabym uśmiechem. Gdy moje ręce dotykały jego ciała zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo ono się zmieniło. Był o wiele lżejszy i zadawał się drobniejszy. Pod palcami mogłem poczuć zarys kręgosłupa, co mnie przerażało. Miałem wrażenie, że po jednym mocniejszym dotyku jego ciało rozpadnie się na miliony kawałków przez co robiłem to wszystko bardzo delikatnie. Był taki kruchy i słaby. Wcale nie przypominał starego Ashton'a, który miał wszystko gdzieś i żył chwilą, ale najgorszą zmianą było to, że już się nie uśmiechał. Jeszcze kilka tygodni temu śmiał się bez przerwy, a teraz jego usta były mocno zaciśnięte, układając się w cienką linię. Chciałbym umieć wywołać u niego radość w tamtym momencie, ale ja sam byłem w rozsypce. Jedyne co miałem w głowie to obrazy martwego przyjaciela i całej jego rodziny na pogrzebie. Spoliczkowałem się w myślach za takie myślenie i ponownie otarłem łzy, których było mnóstwo.

-Nie płacz- wyszeptał i bardzo delikatnie wyciągnął dłoń w moją stronę, aż w końcu dotknął mojego policzka. Mocniej wtuliłem się w jego rękę i otuliłem ją swoimi. Słona ciecz nie ustępowała, wręcz nasilała się. Lekko pogładził kciukiem moją twarz i słabo się uśmiechnął- już mam dość- dodał- jestem już tym wszystkim zmęczony.Proszę dajmy sobie spokój z tymi naszymi "przygodami"

Ashton się poddał. To było niemożliwe. Blondyn od zawsze był najbardziej optymistyczną osobą jaką znałem. Zawsze szukał rozwiązania sytuacji "bez wyjścia". Odkąd tylko pamiętam, nawet gdy było fatalnie to on nadal próbował, a teraz tak po prostu dał wygrać śmierci. Chciał odpuścić i stracić wszystko

-Nie pozwolę- oznajmiłem

All I need is you... » LashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz