*LUKE*
-Wróciłam!- usłyszałem krzyk mojej mamy, który dochodził spoza ścian pomieszczenia, w którym przebywałem
Od razu podziękowałem Kian'owi w myślach za to, że gdy wychodził zabrał ze sobą puszki po piwie i pomógł mi posprzątać. Liz nie lubiła gdy piłem. Nie to, że zabraniała mi tego czy coś- po prostu tego nie lubiła.
Wyszedłem z salonu stając w drzwiach prowadzących do kuchni. Kobieta miała na sobie obcisłe, czarne spodnie i do tego zwiewną białą bluzkę. Włosy jak zawsze upięła w coś bliżej nieokreślonego, ale i tak połowa pasemek wydostała się i opadała na ramiona. Gdy tylko odwróciła się do mnie ujrzałem nowy, mocny makijaż, co był do niej podobne. Musiała być u kosmetyczki, bo jej różowe paznokcie wręcz raziły w oczy.
Każda mama miała jakieś priorytety- zwykle są to dzieci, ale u mojej tak nie było, niestety. Mama była raczej głupiutką osóbką, cały czas dbała o swój wygląd, co mnie i tatę szczerze irytowało.
Była w trakcie rozpakowywania zakupów, które także zdążyła zrobić. Gdy tylko zamknęła lodówkę do, której uprzednio wsadziła mleko, wyrzuciła jednorazówkę do kosza.
-I jak tam wyniki Ashton'a?- zagadnęła nawet na mnie nie patrząc
Moje serce stanęło. Czułem jak oddech przyspiesza. Nie miałem pojęcia o jego wynikach, bo zapomniałem, że byliśmy umówieni. Ash tak bardzo się tego bał, a ja- co prawda nieświadomie- wystawiłem go. To musiało być dla niego cholernie trudne.
Zawiodłem. Miałem być przyjacielem, a nie byłem. Prawdziwy przyjaciel pamiętałby o tym. Wtedy pomyślałem, że jeszcze może nie jest za późno, że siedzi w Cynamonie i na mnie czeka.
Momentalnie opuściłem pomieszczenie, ubrałem buty, kurtkę i bez słowa wybiegłem z domu. Nie myślałem o tym, żeby zamówić taksówkę, co byłoby idealnym pomysłem tym bardziej, że padało. Moja szara bluzka momentalnie zmieniła kolor na czarny, a rurki nieprzyjemne przylgnęły do moich nóg. Mocniej naciągnąłem kaptur bluzy na głowę, przymknąłem oczy i starałem się ignorować nieprzyjemną, zimną ciesz na moim ciele. Biegłem nie zwracając uwagi na innych przez co, co chwilę na kogoś wpadałem, ale nie miałem zamiaru przepraszać, śpieszyłem się, a od tego czy będę na czas zależała moje przyjaźń.
Gdy wreszcie dotarłem na miejsce wpadłem do kawiarni jak burza, sprawiając, że każdy gość tego miejsca spojrzał w moją stronę. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nigdy nie widziałem Ashton'a. Podszedłem do blatu, za którym stała brązowowłosa, drobna kelnerka.
-Był tutaj może taki chłopak? W moim wieku. Blond włosy, trochę przy długie i lekko kręcone?
Dziewczyna zdawała się zamyślić na chwilę. Jednak zaraz na jej usta wkradł się uśmiech.
-Tak, był tu ktoś taki. Był smutny, szkoda, bo był przystojny...- westchnęła i jakby na chwilę odpłynęła, ale moment później wróciła do rzeczywistości- ale wyszedł jakieś 45 minut temu-poinformowała mnie wracając do swojej pracy
Jak ona śmiała mówić o Ashton'ie, że jest przystojny!? To znaczy... miała rację, ale... on był po prostu mój! Bałem się, że jeśli chłopak szybko nie dowie się o moich uczuciach to jakaś dziewczyna może mnie wyprzedzić.
Westchnąłem łapiąc za moje włosy i ciągnąć za ich końce. Byłem skończonym kretynem. Znów poderwałem się do biegu. Opuściłem kawiarnię i chciałem udać się do szpitala. Już nawet nie starałem się omijać kałuż. Stawiałem stopy gdzie popadło i już po chwili moje czarne conversy były całe przemoczone.
CZYTASZ
All I need is you... » Lashton
Fiksi Penggemar"'Cause I've been from place to place Trying to bring you back I've walked for days and days Cause I can't face the fact That nothing is better than you"