14

935 93 8
                                    

*LUKE*
Nigdy nie zastanawiałem się nad tym jakie to uczucie obudzić się w ramionach osoby, którą się kocha, dopóki nie otworzyłem oczu, wracając do rzeczywistości z długiego snu, a moje plecy były przyciśnięte do klatki piersiowej Ashton'a. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego jak przyjemne jest to ciepło bijące od jego ciała. Jak miło jest czuć jego rękę przerzuconą przeze mnie. 
Zastanawiałem się czy zachowanie Irwin'a było podświadome. On sam z siebie nigdy by tak nie zrobił. Jeszcze jakiś czas temu nie wziąłbym takiego zachowania za dziwne, śmiałbym się z tego, ale teraz było to dla mnie niesamowicie ważne. Odkąd zdałem sobie sprawę, że jedyną osobą, która sprawia, że moje serce bije w zawrotnym tempie, jest mój przyjaciel. Jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego. Miałem go tak blisko, a zarazem tak daleko. Gdybym miał trochę więcej czasu, ale nie miałem. Nie byłem w stanie wyznać mojego uczucia, gdy on był śmiertelnie chory i zostało mu kilka dni. Nie zniósłbym odrzucenia, nie potrafiłbym spojrzeć mu w oczy, spotkać się z nim, a Ash teraz mnie potrzebował. Musiał spędzić czas, który mu został z przyjacielem i rodziną w miłej atmosferze. Postanowiłem sobie, że zrobie wszystko, żeby było jak najlepiej. 
Moje rozmyślania przerwało ciche pochrapywanie blondyna. Naprawdę nie chciałem zmieniać tej przyjemnej pozycji, ale niesforne włosy chłopaka zaczęły łaskotać mnie w szyję. Lekko się poruszyłem mając nadzieję, że go nie obudziłem. Zdałem sobie sprawę z tego dopiero gdy do mojego ucha dotarł cichy szept.
-Nie wierć się- jego głos był mocno zachrypnięty, nawet na niego nie patrząc mogłem stwierdzić, że jszcze się w pełni nie wybudził, a oczy nadal miał zamknięte- jest mi tak wygodnie- westchnął i po chwili jego oddech znów stał się miarowy
Byłem zaskoczony reakcją chłopaka. Myślałem, że od razu się odsunie, mówiąc ciche 'przepraszam'. To było miłe zdziwienie, bardzo miłe.

*ASHTON*
Staliśmy z Luke'iem przed drzwiami salonu tatuażu. Już miałem chwytać za klamkę, ale się zawahałem.
-Coś się stało?- zadał pytanie poprawiając czapkę, którą miał na głowie, chowając pod nią blond włosy, które od rana w ogóle nie chciały się układać
-Nie jestem w stu procentach pewny co do tego tatuażu, poza tym to musi okropnie boleć- powiedziałem szczerą prawdę
-Czego się boisz? Że zostanie do końca życia?- zaśmiał się głośno z własnego żartu. Pewnie powinien mnie on dobić, ale taka była prawda. Nie miałem nic do stracenia. 
Szybkim ruchem otwarłem drzwi i wszedłem do środka.
Wnętrze było dokładnie takie, jakie sobie wyobrażałem. Na prawo od drzwi stała lada, a za nią dziewczyna. Ściany były czarne, a na nich została powieszona cała masa rysunków i inspiracji na tatuaże. Na przeciwko blatu była ławka, która prawdopodobnie miała służyć jako poczekalnia. Za dziewczyną były stoły do opracowywania rysunków. Bardziej w głąb był podest, na którym stały krzesła, a koło każdego z nich specjalne miejsce, gdzie klient może się położyć oraz mały stolik ze wszystkimi przedmiotami, dzięki którym robi się tatuaże. 
Głośno nabrałem powietrza do płuc i powoli je wypuściłem. Spojrzałem na Luke'a, który szeroko się uśmiechał. Moją uwagę zwrócił miły, kobiecy głos.
-Hej, w czym mogę pomóc?- spytała blondynka. Oboje podeszliśmy do lady. Gdy stałem bliżej mogłem dokładnie obejrzeć mocny makijaż i kilka malutkich gwiazdek wytatuowanych na jej skroni. Z jednej strony kolorowe włosy były wygolone. Ubrana była w czarny top z dużym dekoltem, przez, który można było zobaczyć jak dużo tatuaży ma na swoim ciele.
-Przyszedłem zrobić tatuaż. Mam konkretny pomysł- poinformowałem, zbyt szybko i nerwowo przez co dziewczyna się zaśmiała. Niestety nic nie mogłem poradzić na to, że bardzo się denerwowałem. 
Zawołała, któregoś z pracowników, używając imienia "Derek". 
Po chwili naszym oczom ukazał się dobrze zbudowany mulat. Uśmiechnął się do nas po czym spojrzał na dziewczynę i już po chwili jej nie było. Miał kilkudniowy zarost i bluzkę, która mocno opinała jego mięśnie brzucha.
-Więc jaki to będzie tatuaż?
Ściągnąłem czarną bluzę mojego przyjaciela, z którą ostatnimi czasy rzadko się rozstawałem. Wskazałem na miejsce trochę poniżej wewnętrznej strony łokcia na prawej ręce.
-Chciałbym tutaj napis 'stay alive', jak najprostszym pismem.

*LUKE*
Po niecałej godzinie było już po wszystkim. Spacerowaliśmy z Ashton'em głównymi ulicami Sydney. Było przyjemnie ciepło, a Słońce mocno świeciło przez co oboje mieliśmy ubrane okulary przeciwsłoneczne.
-Dlaczego akurat 'stay alive'?- spytałem w końcu
Blondyn chwilę się zastanawiał, jakby chciał ubrać to co miał w głowie w odpowiednie słowa.
-'Pozostać żywym'-powiedział dumnie- myślę, że nie jest ciężko zgadnąć, dlaczego taki tatuaż- zaśmiał się- mimo że nie będę tutaj fizycznie to chciałbym być dla was nadal żywy w waszych sercach- odpowiedział- jak kolwiek tandetnie to brzmi-dodał śmiejąc się głośno.
Tatuaż wyglądał naprawdę dobrze. Były to niezbyt duże drukowane litery, ale wyglądały jakby napisała je zwykła osoba, a nie artysta, właśnie o to mu chodziło.

Dwa dni później...

W Sydney było wyjątkowo gorąco na skraju przyjemności, a upału. Niebo było bezchmurne, czyste, błękitne po prostu idealna pogoda na wypad na plażę. My jednak spacerowaliśmy po centrum miasta. 
Stałem koło stoiska ze słodyczami. Chciałem kupić paczkę żelków. Spojrzałem za siebie, żeby sprawdzić czy Ashton nadal jest w tym miejscu, w którym go zostawiłem. Był tam. Miał dzisiaj wyjątkowo dobry humor i ogromną ilość energii. Czuł się o wiele lepiej, twierdząc, że nowe leki wreszcie zaczęły działać. Oboje byliśmy szeroko uśmiechnięci przez ten fakt. No sprawiało, że odzyskaliśmy nadzieję. 
Miał na sobie krótkie, sportowe spodenki i z racji tego iż upał nie dawał nam ani chwili wytchnienia nie miał koszulki. Bardzo mi się to podobało, a z drugiej strony rozpraszało. Musiałem się pilnować, żeby nie patrzeć zbyt długo, bo gdyby chłopak mnie na tym przyłapał mogłoby stać się niezręcznie. 
Odwróciłem wzrok dopiero gdy pani za ladą spytała się w czym może pomóc. Wskazałem kolorowe żelki i gdy już wszystko załatwiłem, odszedłem w stronę Ashton'a. Poprawiłem okulary przeciwsłoneczne po czym podałem je blondynowi. Podziękował mi wesołym uśmiechem. 
Siedzieliśmy już od kilku minut i zajadaliśmy się słodyczami, rozmawiając. 
W końcu Ash wyjął z kieszeni naszą listę i podał mi ją. Spojrzałem gdy chłopak wskazał palcem na jeden z podpunktów. "Wykąpać się w fontannie". Ledwo zdążyłem go przeczytać, a Irwin'a już nie było. 
-Kto ostatni ten płaci wieczorem za pizzę!- darł się biegnąc w stronę wcześniej wspomnianego miejsca. Jak najszybciej potrafiłem poderwałem się z miejsca i ruszyłem za nim. Gdy już wskoczyliśmy do fontanny, Ash zaczął mnie chlapać wodą, zawtórowałem mu.
Dawno nie widziałem go takiego szczęśliwego. Uśmiech wcale nie schodził z jego twarzy. Był ogromny i w stu procentach szczery. Jego humor mi się udzielał. 
Było idealnie. Oboje szczęśliwi.

-----------------------------------------------

Hejooooooo!
Ten rozdział jest wyjątkowo krótki. 
To wszystko, dlatego że już zbliżamy się do końca. Przewiduję jeszcze 1-2 rozdziały+ epilog. 
Przez to potrzebuję teraz więcej czasu. Chodzi o to, że chcę,  aby zakończenie było takie jak w mojej głowie. Myślę, że kolejny pojawi się jakoś za 2 tygodnie, ewentualnie troooszeczkę dłużej, ale na pewno się pojawi. 
Jeszcze dzisiaj lub jutro dodam 3 opisy ff. Jak skończę Lashton'a chciałabym zacząć pisać kolejne. Może pomożecie mi jakieś wybrać haha
Do następnego!
Dominika xx.

All I need is you... » LashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz