Autobus jechał zbyt wolno jak na mój gust, więc nie mogłam przestać się wiercić z powodu niepokoju, jaki zaczął mnie dręczyć od kiedy zaczęłam się zbliżać do mojego przystanku. Zaczęłam wykręcać palce, próbując się opanować. A co jeśli ktoś nas zobaczy ? Czy to nie będzie podejrzane, że nauczyciel jest ze swoją uczennicą w czasie ferii świątecznych ?
Bałam się strasznie tego spotkania, ale wiedziałam, że nie mogę teraz zrezygnować. Muszę z nim porozmawiać. (Musi ponieść konsekwencje swych czynów.)
Wreszcie wjechaliśmy do miasta i zaczął prószyć śnieg. Widziałam mój przystanek i jedną postać w ciemnych okularach przeciwsłonecznych, zupełnie jakby czekającą na kogoś. Przełknęłam ślinę i poprawiłam torebkę na ramieniu. To był on.
Autokar zatrzymał się z grzechotem i na trzęsących się nogach ruszyłam ku wyjściu. Jakimś cudem udało mi się wydostać na zewnątrz i zmuszając swe nogi siłą woli, poszłam w jego kierunku. Miał na sobie długi ciemnobrązowy płaszcz i czerwony szalik obwiązany luźno wokół szyi. W niczym nie przypominał dawnego siebie. Czyżbym już nigdy nie miała ujrzeć jego starego oblicza ?
Kiedy wreszcie do niego podeszłam i miałam się przywitać, on jej przerwał nieco obcesowo :
-Chodź za mną. - i nie patrząc nawet na mnie ruszył przed siebie. Lekko wybita z taktu, poszłam za nim, bo jaki dał mi wybór ?
Nigdy mi nie dał wyboru.
Weszliśmy na parking przy sklepie i podeszliśmy do czarnej toyoty stojącej z boku. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, a ja odmruknęłam ciche podziękowanie i usiadłam w środku, gdzie pachniało odświeżaczem do samochodu.
Zajął swoje miejsce, odpalił samochód, po czym automatycznie włączyło sie radio, grając jakąś świąteczną piosenkę. Wyjechaliśmy z parkingu, a on skierował samochód w stronę autostrady. Milczałam czekając aż to on przemówi pierwszy. Jednak on również nie był chętny do rozpoczęcia rozmowy.
Minęło kilka minut a ja czułam się coraz bardziej niezręcznie. Zaczęłam żałować, że w przypływie słabości napisałam do niego tamtej nocy. Nie powinnam była tego robić. Jeśli bym poczekała to to ulotne uczucie by minęło, czyż nie ?
(gówno prawda)
Wreszcie przerwał tę nieznośną ciszę.
-Jak Ci minęły święta ?
-Okropnie. - odpowiedziałam bez chwili zastanowienia. Spojrzał na mnie kątem oka, po czym przyciszył radio.
-Dlaczego tak mówisz ?
-Dobrze wiesz dlaczego. Specjalnie to zrobiłeś tamtego dnia.
-Nie wiem o czym mówisz.
Ty chory pojebie.
- Specjalnie to zrobiłeś. - powtórzyłam, ale z większym naciskiem - Wyznałeś mi uczucia tuż przed długim wolnym bym miała dużo czasu by o tym myśleć. I brawo udało Ci się. Myślałam bardzo dużo. - Zbyt dużo.
- Nie rozumiem. Przecież to ty do mnie sama przyszłaś tamtego dnia. Gdybyś nie przyszła, nic by się nie wydarzyło. - powiedział z udawanym zdziwieniem. Czułam jak robi mi się momentalnie gorąco i wiedziałam, że w żaden sposób się już nie powstrzymam.
-Kurwa, nie kłam! Dobrze wiedziałeś, że przyjdę, wiedziałeś, że jestem przykładną uczennicą, która będzie chciała złożyć życzenia swoim nauczycielom! Wiedziałeś i do kurwy nędzy, nie próbuj robić ze mnie wariatki, skoro sam nim jesteś! - praktycznie wykrzyczałam ostatnie słowa, nie mogąc już nad sobą panować.
Natomiast on parsknął śmiechem, co zbiło mnie z tropu. Nie takiej reakcji się spodziewałam.
-To w ten sposób się zwracasz do nauczyciela, motylku ?
(skurwielskurwielskurwielskurwielskurwielskurwiel)
-Zatrzymaj się. Zatrzymaj się ! - powtórzyłam, ale on nie reagował. Zaczęłam krzyczeć, nie mogąc przestać - ZATRZYMAJ SAMOCHÓD ! ZATRZYMAJ TEN CHOLERNY SAMOCHÓD !
Spojrzał na mnie lekko zaskoczony i zjechał gwałtownie na zjazd, który właśnie mieliśmy minąć. W oddali były jakieś toalety i stacja benzynowa. Nie wiedziałam jakim sposobem miałam stąd wrócić do domu, ale miałam to w nosie. Chciałam jedynie stąd uciec. Pociągnęłam za klamkę, ale drzwi nie chciały się otworzyć. Pociągnęłam jeszcze kilkukrotnie, ale nadal pozostawały zamknięte.
-Otwórz je ! - rozkazałam mu piskliwym głosem. Zdjął okulary i rzucił je na deskę rozdzielczą i przez ułamek myślałam o tym jak bardzo niebieskie oczy, po czym nie zdążyłam zareagować, gdy złapał mnie mocno za ramiona i przyciągnął do siebie i pocałował mnie mocno.
(jezu)
W pierwszej chwili nie zrozumiałam co się dzieje, ale gdy w końcu to do mnie dotarło, zaczęłam się szarpać, ale on trzymał mnie tylko mocniej. Miał takie miękkie usta ...
Odsunął się kawałek ode mnie a jego oczy błyszczały się jeszcze bardziej niż wcześniej. Nic nie powiedziałam. Za to on tak.
-To prawda. Zrobiłem to z czysta premedytacją. Chciałem byś czuła to co ja czułem przez te wszystkie lekcje. Tę chorą bezsilność. - pocałował mnie ponownie tym razem delikatniej - Chciałem byś myślała o mnie. Cały czas. Bo wiedziałem, że będziesz. Że będziesz myśleć, dlaczego to wszystko się wydarzyło. - kolejny pocałunek - Rzuciłem na Ciebie urok, który ty wcześniej rzuciłaś na mnie nieumyślnie. Kochasz mnie. Wiem o tym. I nienawidzisz się za to. Chciałabyś o tym zapomnieć, ale wiesz, że to się nie uda. Więc wybrałaś jedyne rozsądne wyjście. - pocałunek - Wybrałaś mnie.
Chciałam płakać. Miał rację. Miał cholerną rację.
-Gardzę sobą. - wyszeptałam i pocałowałam go, bo wiedziałam, że teraz on będzie całym moim światem a ja jego.
Już więcej nie rozmawialiśmy, bo nie było po co. Słowa były nie potrzebne. Byliśmy w sobie zakochani. Nie miało to żadnego sensu i nigdy nie będzie miało. Proste.
Siedzieliśmy tak z godzinę i całowaliśmy się, nie robiąc nic więcej. Słyszałam ciche słowa piosenki, które docierały do mnie jakby z tyłu głowy :
I'm light as a feather
I'm bright as the Oregon breeze
My black shroud
Frightened by my feelings
I only wanna be a relief.*
***
Znowu siedziałem w autobusie, który znowu jechał jakby wolniej. Teraz jednak byłam irracjonalnie spokojna. Wiedziałam już na czym stoję. Mniej więcej. Ale wystarczało mi to. I mimo, że bardzo nie chciałam tego przyznać, w całym tym szaleństwie byłam szczęśliwa.
Znalazłam jego numer w spisie kontaktów i zmieniłam nazwę z "Pan Warkiewicz" na "Eros**". Zamknęłam oczy i zaczęłam śnić.
*Should have known better Sufjan Stevens.
**W mitologii greckiej bóg miłości i namiętności, słowo eros oznaczało również pragnienie.
CZYTASZ
Przeklęta tajemnica miłości
RomantikLenistwo to jeden z siedmiu grzechów głównych. Jeśli się go dopuścisz, musisz zapłacić karę. Diana doświadcza tego na własnej skórze, gdy przez na pozór drobne lenistwo, musi przebrnąć przez masę konsekwencji, na które nie była w żaden sposób gotowa...