Rozdział 3.

58 3 4
                                    


Mimo, że był początek września, pogoda nie rozpieszczała, pokazując swoją brzydką stronę. Wiatr był bardzo silny i co chwilę zrywał mi kaptur z głowy, przez co po paru próbach poprawienia go, poddałam się i pozwoliłam by wiatr do woli targał moimi włosami.

Kątem oka widziałam, jak dziewczyna z mojej klasy, która wydawała się być cichą i spokojną osobą, rozmawiała z jakąś okularnicą, która gestykulowała gwałtownie, wymachując rękoma w powietrzu.

- ... nie mogę nawet na niego patrzeć, bo czuję jak mi skręcają się wszystkie narządy wewnętrzne. Prędzej dostanę apopleksji niż wytrzymam z tym łysym ... - narzekała dalej, ale przestałam jej słuchać, gdy poczułam jak telefon wibruje mi w kieszeni. Gdy zobaczyłam, że to dzwoni moja matka, wrzuciłam telefon z powrotem do kieszeni i przyśpieszyłam uciekając nie wiadomo przed czym.

***

Mogłam bym teraz opisać jak minął mój dzień, opowiedzieć o tych wszystkich zabawnych rzeczach i tych związanych z lekcjami, ale po co ? Nie okłamujmy się, nikogo to nie obchodzi. W sumie patrząc z perspektywy czasu, dla mnie to też nie ma żadnego znaczenia.

Przejdźmy do konkretów i do tego co was naprawdę interesuję, a dobrze wiem, że właśnie dlatego nadal tu jesteście.

Będziecie pierwszymi, którym opowiem całą prawdę o mnie i o nim. Dlatego proszę Was, zachowajcie to w tajemnicy, dobrze ?

***

Pierwsza lekcja rosyjskiego odbywała się w sali jednego z nauczycieli języka polskiego. Stałam z boku wraz z grupą dziewczyn z mojej klasy. Rozejrzałam się po twarzach wszystkich uczniów. Grupa rosyjskiego była najmniejszą z wszystkich grup językowych w szkole, co nie było niczym dziwnym, gdyż rosyjski nie cieszył się wielką popularnością wśród uczniów. Najchętniej wybierano język francuski, który wydawał się być językiem najładniejszym i najbardziej romantycznym, co samo w sobie przyciągało uczniów, a zwłaszcza płeć żeńską do wyboru ów języka. Równie popularny był język niemiecki, który mimo swego brutalnego i surowego wydźwięku, jest chętnie wybierany przez uczniów, ponieważ krąży nieoficjalna opinia o przydatności tego języka w przyszłości, gdyż mówi się, że jeśli edukacja nie potoczy się po naszej myśli i nie dostanie się na żadne studia, to zawsze zostaje opcja pracy w Niemczech na truskawkach i właśnie wtedy znajomość niemieckiego może okazać się wyjątkowo przydatna. Osobiście uważam, że to stek bzdur i głupie gadanie niektórych osób, ale nie zmienia to faktu, że niemiecki owszem jest bardzo przydatnym językiem.

I jeśli mam być szczera nie przepisałabym się na rosyjski, gdyby nie zmusiły mnie do tego okoliczności.

Wreszcie po pięciu minutach czekania, szybkim krokiem doszedł do nas nasz nauczyciel i prędko otworzył przed nami drzwi do klasy. Gdy przechodziłam przez framugę, spojrzałam na niego przelotnie i zdawało mi się, ze gdzieś go już spotkałam, ale uznałam, że w sumie jakie to ma znaczenie, i zajęłam jedną z ławek przy ścianie. Tuż przede mną usiadła dziewczyna z mojej klasy, Monika, o której jedyne co wiedziałam to to, że uwielbia łyżwiarstwo figurowe, a obok niej usiadła ta sama dziewczyna którą widziałam dzisiaj rano jak szłam do szkoły. Jeśli dobrze zrozumiałam nazywała się chyba Ola i miała niezwykły nawyk żartowania z czego tylko się da.

Nauczyciel wszedł jako ostatni, niosąc pod pachą torbę z laptopem, a w drugiej ręce czarny termos z jakimś przypadkowym angielskim napisem.

-Здравствуй ! - powiedział energicznym głosem, patrząc po kolei po twarzach uczniów. Niektórzy odpowiedzieli mu i wśród tych osób były Monika i Ola, ale większość milczała zbita z tropu. Nauczyciel zaśmiał się przeczesując swoje rozrzucone w nieładzie włosy i usiadł za biurkiem. - Widzę, że większość nie wie co powiedziałem. Nie szkodzi, nie musieliście tego wiedzieć. Otóż było to rosyjskie przywitanie, a nie afrykańskie zaklęcie. - niektórzy zaśmiali się cicho, ale ja tylko przewróciłam zażenowana oczami. -Nazywam się Szymon Warkiewicz i jestem nauczycielem rosyjskiego, ale uczę również wiedzy o kulturze. Wiem, że niektórzy z was mieli już język rosyjski w gimnazjum, więc prawdopodobnie przez całe pierwsze półrocze będziecie się nudzić, ale myślę, że nie zaszkodzi wam powtórka z podstaw. Pewnie już was to nudzi, ale muszę wam przekazać w jaki sposób będziecie oceniani ...

Automatycznie się wyłączyłam i przestałam go słuchać. Jednakże zaczęłam mu się przyglądać z coraz większą intensywnością, a palące uczucie, że go już gdzieś spotkałam, nie chciało mnie opuścić. Chciałam już sobie darować, gdy w pewnym momencie nasze oczy się spotkały. Widziałam jak przez ułamek sekundy w jego przygaszonych niebiesko - szarych oczach przeszedł jakby błysk zrozumienia, po czym jeden z jego kącików ust drgnął nieznacznie jakby chciał się uśmiechnąć. Odwróciłam teraz całkowicie pewna, że się już spotkaliśmy. Ale gdzie ?

I dlaczego on to pamięta, a ja nie ?

***

Pan Warkiewicz wypuścił nas paręnaście minut wcześniej, gdyż jak stwierdził, nie ma sensu trzymać nas dłużej, skoro i tak dzisiaj nie zaczniemy normalnej lekcji. Ruszyłam żwawym krokiem w stronę szafek i wrzuciłam niepotrzebne mi książki do środka i wyjęłam jednym ruchem kurtkę, po czym zatrzasnęłam zamaszyście szafkę. Praktycznie zbiegłam ze schodów i skręciłam za róg ku wyjściu. Włożyłam rękę do kieszeni by schować klucz od szafki do torby, jednak kieszeń była pusta. Pacnęłam się w czoło, gdy zorientowałam się, że zostawiłam klucz wetknięty do zamka od szafki.

- Głupia, głupia ... - z memłałam pod nosem przekleństwo i pobiegłam z powrotem w stronę schodów. Gdy skręciłam za róg, wpadłam z rozpędem na jakiegoś nauczyciela. Świetnie, to już tylko drugi raz w przeciągu tygodnia. Chciałam już zacząć przepraszać, ale gdy zobaczyłam na kogo wpadłam, zamilkłam. Oczywiście to był nauczyciel rosyjskiego i tak już sobie przypomniałam skąd go znam.

-Ach ... - udało mi się tylko powiedzieć. Mężczyzna poprawił tylko koszulę i spojrzał na mnie rozbawiony.

- Strasznie z ciebie gapa, Diana. Często tak zdarza Ci się wpadać na innych ludzi ? - zaśmiałam się niemrawo i spuściłam lekko zażenowana wzrok.

-Zazwyczaj jestem ogarnięta jak mało kto, niech mi pan uwierzy.

-Chyba mogę w to uwierzyć. - zaśmiał się lekko, po czym mnie wyminął, ale na odchodne jeszcze rzucił - Mam nadzieję, że to nie moja wina, bo inaczej przez lekcje rosyjskiego staniesz się straszną niezdarą.

-Nie, nie wydaje mi się.- zaśmiałam się tym razem bardziej szczerze. Pożegnałam się szybko, wróciłam po klucz i jak najszybciej opuściłam szkołę.

Kiedy tak szłam w stronę przystanków i przypomniałam sobie ostatnie słowa pana Warkiewicza, zaczęła mnie prześladować myśl, że w pewien sposób były one dziwnie osobiste.

Ale nie wiedziałam dlaczego i nie chciałam wiedzieć. 

Przeklęta tajemnica miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz