XII. Podstęp

283 36 7
                                    

Nie pomylił się. Osobą, która go trzymała był on, Kageyama. Stary, znienawidzony trener Aphrodi'ego.

- Witam mój drogi. Nie spodziewałeś się mnie tu, prawda?

- No jasne, że się nie spodziewałem!- krzyknął do niego Nagumo. - Sorry, ale wróżką to ja nie jestem. To fucha Afuro. Właśnie, gdzie on jest?

- Podnieś głowę do góry to zobaczysz.

- Na początku niech on mnie puści.- warknął, a jego ojciec głęboko westchnął.

- Zrób to. - Reiji niechętnie, ale go puścił, aby Haruya mógł spojrzeć w wyznaczone miejsce. Spojrzał. Hideo wraz z Kageyamą uśmiechnęli się chytrze.

Terumi wisiał na wierzy Inazuma Town przywiązany do sznurka za ręce. Był tak samo nieprzytomny jak Fuusuke. Czerwonowłosemu serce stanęło kiedy go zobaczył. Jego ukochany i najlepszy przyjaciel byli skazani na cierpienie. Ale to właśnie Nagumo cierpiał najmocniej.

- Coś ty mu zrobił?!- wysyczał przez zęby.

- Sam się o to prosił. Tak kończą osoby, które próbują mi uciec. Ten też tak zrobił, ale ucierał dużo gorzej.- mówiąc to pokazał na białowłosego.

- Ty potworze.

- Mówiłeś to już.

Nagumo miał ochotę się rzucić na ojca i rozszarpać mu oczy za to co uczynił Afuro i Suzuno. Ale jedyne co zrobił to upadł na ziemię i zaniósł się płaczem. Jego serce...nie. On cały był złamany na wszystkie możliwe części. A to przez jego własnego ojca. Nie...to nie był jego ojciec. To była bestia bez serca, która próbowała go zabić nie fizycznie, ale psychicznie.

- Gdybym...- dławił się łzami.- Gdybym nie poznał Suzuno to by się nie wydarzyło. - wytarł się rękawem bluzy wstając. - Ale masz rację ojcze.

- Wiem. Ale w czym?

- Nie ważne czy człowiek czy morderca. Nikt nigdy nie działa sam.- uśmiechnął się chytrze, a pan Nagumo poczuł coś ostrego w tyle karku.

- Puszczaj go.- usłyszał za sobą. - Puszczaj albo zrobię krok do przodu.

- O ty.- zwrócił się do syna. - Mądrze to zrobiłeś, ale na prawdę nie sądziłeś, że nie mam planu B?

Haruya odkręcił się do koła z przerażeniem wymalowanym na twarzy.

- Gdzie Kageyama?!

- Tutaj!- Reiji stał niedaleko opony. Miał w swych szponach następnął osobę.

- Mido!

- Nie ruszaj się, bo będzie po nich.  Najlepiej niech kolega też się nie rusza, bo on ucierpi.

Złotooki patrzył się na nich z przerażeniem jakiego jeszcze nikt nie wiedział na jego twarzy. Był kompletnie bezbronny. Jak małe dziecko. Nie, jak on dziesięć lat temu. Zacisnął zęby patrząc na Hiroto. Pokiwał przecząco głową. Nie mógł tego zrobić. Nie mógł zabić Hideo, bo i Midorikawa przypłacił tym samym.

- Nie wiesz co robić?- zapytał chytrze jego ojciec. - To co zrobisz teraz? - napastnik puścił Suzuno, który poleciał na ziemię z niemałym hukiem i podszedł do syna. - To już koniec mały. Twój koniec!

- Czyżby?- usłyszał głos Hiroto. Uśmiechał się przebiegle. - Na twoim miejscu już bym wiał, bo właśnie jesteś otoczony. - Jak na zawołanie na placu pojawiły się trzy radiowozy policyjne. - Kageyama, puszczaj tą broń.- zwrócił się do starego trenera Afuro, ale jego już nie było. Zamiast tego na ziemi leżał na szczęście żywy Midorikawa. Żywy dlatego, że ruszała mu się klatka piersiowa.

- Hiroto!- krzyknął Nagumo.- Leć po Afuro!- Kiyama tak jak mu kazał tak poszedł.

A Hideo? Nie miał już szans na ucieczkę. Gdzie by się nie obejrzał był otoczony przez gliny. Złapał Nagumo.

- Stać, bo go zabiję!

_______________

Ta...wiem, że ten rozdział jest jakiś taki trochę nie teges i ogólnie ciężko go ogarnąć, ale jest to już przedostatni rozdział i no...sami wiecie ;)

Understand the Heart | Inazuma Eleven ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz