Jaques nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Jego Marie jest tak blisko, wreszcie na wyciągnięcie ręki! Mają mnóstwo do nadrobienia, całą masę spraw do obgadania. Minęło tyle lat, odkąd ją pożegnał! Właściwie, to Marie ledwo co odrosła od ziemi, gdy zostawił ją pod opieką swego brata, przymuszony przez ojca.
Uśmiechnął się, gdy oczy dziewczyny, właściwie to już młodej kobiety, napotkały jego wzrok. Maverick Scarlatti dokonał cudu! Nie dość, że sprowadził córkę Jaquesa do Stanów, to sprawił, że "paskudny braciszek", dostanie za swoje! Będzie cierpiał i wiele straci, och, jaką minę zrobi Jean - Henri, gdy utraci kontrolę nad własnym życiem! Nad Marie, pieniędzmi i zostanie zmuszony do opuszczenia Chateau LeBlanc! Efekt zaskoczenia gwarantowany...
– Absolutnie nam pan nie przeszkadza, monsieur LeBlanc – odparł, jak gdyby nigdy nic, Maverick i także się uśmiechnął.
Gdy pierwsze zaskoczenie, oraz zażenowanie minęło, Marie wreszcie oderwała wzrok od swego biologicznego ojca. Przemknęło jej przez myśl, że są prawie nie do odróżnienia - chociaż to z Jaquesem czas obszedł się łaskawiej niż z Jeanem - Henrim. Skronie Jaquesa nie znaczył ni ślad siwizny. A oczy błyszczały mu raźno, jak u młodego człowieka. Zupełnie jakby nie spotkało go w życiu zupełnie nic traumatycznego... W końcu, Jaques zorientował się, że Marie porównuje go do Jeana. Patrzyła badawczo na niego, nie odzywając się nawet jednym słowem.
To bolało, ale przecież nie mógł spodziewać się czegoś innego. W końcu, nawet go nie pamiętała... Mają mnóstwo czasu, który spędzą razem i się poznają lepiej.
– Siadaj z nami, proszę – poprosił szeptem Maverick. – Na pewno, Jaques, nie jadłeś niczego... od kilku minut.
Tylko mężczyźni zrozumieli żart, bo się roześmiali, a Marie patrzyła na nich, jak sroka w gnat.
– Gdzie pan to wszystko zmieści? – wyrwało się zdumionej Marie, gdy zobaczyła kopiasty talerz jedzenia przed bratem swojego przybranego ojca.
Popatrzył na nią tak jakoś smutno i z żalem, a potem wzruszył obojętnie ramionami, nim powiedział nieśmiało:
– Proszę, daj mi czas, Marie. Nie wiem, ile go minie, zanim przywykniesz do życia w Nowym Jorku, a także, że jesteśmy spowinowaceni... Maverick sprawi, że zmiany nie będą takie trudne, jak by się wydawało na pierwszy rzut oka...
– Jaques... – Maverick postanowił zapobiec nadciągające nieuchronnie katastrofie.
Ale było już za późno. Mleko się wylało, ku przerażeniu młodego mężczyzny, padło pytanie, które okazało się kamieniem do trumny, czy jakoś tak.
– Czy już wiecie, gdzie zamieszkacie z Maverickiem, przed i po waszym ślubie, Marie?
– Mówiłeś tylko o weekendzie w Nowym Jorku, że wrócę do Paryża, że zostanę w Chateau LeBlanc, zanim wymienimy się obrączkami przed kościelnym ołtarzem! – mrok w jej oczach, był niemal czymś niemal równie strasznym jak głód, który trawił ciało Mavericka, gdy matka nie miała co do garnka włożyć.
– Prze... Przepraszam, nie miałem pojęcia, że ty, Marie, nie wiesz... – wydukał Jaques, świadom poczynionej przez siebie szkody.
– O czym? – wybuchnęła, po czym z godnością, równą niejednej szlachetnie urodzonej damie, opuściła jadalnię, zamykając za sobą cicho drzwi.
Zostali sami. Jaques i Maverick.

Dom na Przeklętym WzgórzuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz