Marc nie zważał na protesty matki, że "nie wypada się narzucać ". Dość tego! Niech mama znowu zacznie żyć, niech powoli pomyśli o sobie i przyzwyczczai się, że jej pragnienia również są ważne. Tak powinno być - mama wciąż żyje, niech odkrywa świat na nowo. Nie jest znowu taka stara, a Marie odczuje, iż zamiedbała rodzinę i jej w tym głowa, żeby naprawiła błąd. Przykro patrzeć na matczyny smutek i na to, że Marie nie kwapi się, by się odezwać, pogadać o głupotach. No, to za moment będzie musiała. Jej problem.
Wyszedł z mamą prosto w nocny mrok. Wiedzieli oboje, gdzie zatrzymali się państwo Scarlatti, a i to tylko dlatego, że mama zapytała Marie, gdy prowadziły krótką rozmowę na cmentarzu. Marc miał ochotę udusić Marie za jej chłód i obojętność. Co się takiego stało, iż Marie odpuściła sobie wszystko, co wiązało się z nimi?
Owszem, mama opowiedziała im, całej trójce rodzeństwa zagubionej duszyczki, że wujek Jaques to biologiczny ojciec ich siostry, i że jej, mamy i wujka Jaquesa, drogi rozeszły się dawno temu.
– Marc, ja nadal uważam, że to nie najlepszy pomysł... – Anna wciąż nie potrafiła zaakceptować pomysłu syna, związanego z wizytą u Marie.
– Nie jest jeszcze późno – stwierdził lakonicznie Marc, zatrzymując taksówkę. – Zresztą, gdzie mogłaby ona wyjść z Maverickiem?
Przyjechali nie na zabawę, a na pogrzeb! O ile się nie mylę.
- Nie osądzaj Marie zbyt surowo, to dobra dziewczyna – Anna pamiętała o zapięciu pasów bezpieczeństwa, przypomniała o tym również synowi.
Znaleźli się przed hotelem, gdzie zatrzymało się na nocleg całe towarzystwo. Anna uiściła opłatę za przewóz, a następnie wysiedli z Markiem z auta.
– Jesteśmy na miejscu – stwierdził niepotrzebnie Marc, bo nawet w nocy łatwo można było zauważyć dobrze oświetlony szyld z nazwą hotelu. – Marie jest wewnątrz, wystarczy wejść i zapytać o nią w recepcji. Chyba mogą udzielić nam takiej informacji?
– Wiedźmy i się przekonajmy – odparła Anna zdecydowanie i zanim zdążyła zmienić decyzję, zrobiła krok naprzód.
Jakie było ich rozczarowanie, gdy okazało się, że "Amerykanie wyszli całą grupą godzinę temu i nie powiedzieli, za ile wrócą ".
– A wiadomo panu chociaż, dokąd poszli? – Anna LeBlanc starała się nie brzmieć żałośnie, ale im więcej starań wkładała w "zachowanie twarzy ", tym bardziej jej to nie wychodziło.
– Wspominali jedynie o zwiedzaniu okolicy, nic więcej nie wiem. I tak powiedziałem więcej niż mogę, to może sprowadzić na mnie kłopoty.
– Proszę się nie martwić, wraz z synem zachowamy dyskrecję – obiecała Anna, zanim pociągnęła Marca za sobą.
– Znajdziemy ich – zapewnił ją Marc, gdy znaleźli się na zewnątrz.
– Tak, na pewno. – Stwierdziła Anna z ironią. – Co można zwiedzić, będąc w samym centrum miasta?
– Całkiem sporo – kontynuował niczym nie zrażony Marc, uśmiechnąwszy i pod nosem. – Ale w okolicy, tej najbliższej, jest jedno godne zobaczenia miejsce.
– Jakaś kafejka, o której jeszcze nie miałam okazji usłyszeć? – Anna nie brała pod uwagę innych opcji, zupełnie zapomniała, że przecież...
Marc, znowu się uśmiechnąwszy, odpowiedział, przywdziewając minę zwycięzcy:
– Chateau LeBlanc. Przeklęte Wzgórze.
– Co by tam szukali o tej porze? Camden, mężczyzna, który zajął nasz dom nikogo tam nie wpuszcza.
– Też mnie to nurtuje, ale najwyżej wrócimy, jeśli się miniemy z Marie i Maverickiem. To chyba żaden problem?
– Chyba... Nie mamy nic do stracenia.
– No, to świetnie. Obejrzymy nasze Chateau w nocy. Zawsze pragnąłem je takim ujrzeć.
– Niepoprawny romantyk z ciebie, Marcu LeBlanc!
– Po kimś to musiałem odziedziczyć.***
Chateau LeBlanc. Za dnia robił piorunujące wrażenie jako perełka architektury, pomimo zaniedbań, do których przyczynił się Jean oraz jego ojciec. Ale to w srebrzystym blasku księżyca wyglądał elegancko i tajemniczo. Jak w gotyckim powieścidle dla znudzonych nic nierobieniem wielbicielek mocnych wrażeń.
– Tęskniłem za Chateau LeBlanc.
– Spędziłam w nim wiele dobrych lat z twoim ojcem, Marcu.
– Byłaś z nim szczęśliwa? – podświadomie czekała na to pytanie, ale i tak musiała pomyśleć nad odpowiedzią.
– Czy byłam szczęśliwa z twoim ojcem? – upewniła się.
Marc przytaknął, toteż nie mogła dłużej zwlekać.
– Czasami bywało trudno, ale dawaliśmy sobie radę – gdy podeszli do głównych drzwi, skorzystała z kołatki, stylizowanej na paszczę lwa.
– Tu też ich nie ma?– mruknął zdezorientowany Marc, spoglądając w ciemności, ziejące z okien Chateau.
– A cmentarz? Ale dlaczego w nocy postanowili...?
– Pere Lachaise?
– W okolicy, znajduje się miejsce pochówku naszej rodziny. I wcześniejszych właścicieli ziemi także. Ale nie jestem entuzjastką chodzenia po cmentarzach, obojętnie których, po nocy, Marc!
– Oj, tam... Północ jeszcze nie wybiła – Marc był zdeterminowany, by spotkać się z siostrą i wygarnąć jej, co myśli o jej zachowaniu względem mamy.
Nawet, gdyby to oznaczało, że muszą pójść na owiany złą sławą rodzinny cmentarz. Ojciec za życia mówił, iż tam nikt się nie zapuszcza, a sam grobowiec popada w ruinę.
Tam straszy... I dziwne rzeczy się dzieją...
Chłopak aż się wzdrygnął na samo wspomnienie niepokojąco chłodnego tonu ojca i śmiertelne poważnego wyrazu jego twarzy, gdy ten opowiadał o miejscu pochówku przodków.
To nie umarli krzywdzą, a jedynie żywy człowiek może wyrządzić więcej zła niż...
Teraz wszystko nabrało sensu, a większość puzzli trafiło na swoje miejsce, gdy okazało się, czyją córką jest Marie.
Ojciec Marca, aż do końca swych dni, nie mógł wybaczyć bratu jego zdrady. Jak wielką siłę musiała mieć jego nienawiść, skoro był zazdrosny o wujka Jaquesa, aż to niszczycielskie uczucie wyparło pozostałe uczucia?
Marc nie chciał, aby siostra poszła w ślady Jeana. Przecież są rodziną!
– Marc, wracamy. – poprosiła Anna syna zmęczonym głosem. – To niezbyt trafiony pomysł, chodzić nocą po cmentarzu. Chodźmy stąd jak najszybciej, nieswojo się czuję, przebywając w pobliżu tego miejsca!
– Jesteśmy już blisko. To tam – powiedział Marc, wskazując jasny punkcik w oddali. – Widzisz, mamo? Są w środku, skoro widać światło.
– A jeśli to nie oni? Albo, co gorsza, natkniemy się na zmorę? Nie pamiętasz, co mówił o tym tata? Że tu straszy?
– Nie ma co się bać. Strach ma wielkie oczy, nawet jeśli tu straszy, to nie natkniemy się na porywacza – Marc uśmiechnął się, widząc zdziwione spojrzenie matki. – Jeśli obawiasz się ducha... Albo żywego porywacza, proponuję, byśmy zachowali ciszę i spokój.Gdy już podchodzili do grobowca, zauważyli, że mimo jasnego światła, które dochodziło do nich z jego wnętrza, drzwi są zamknięte na amen. W środku ktoś krzyczał, coś się przewróciło, powodując huk, a potem... Potem rozpętało się piekło.
CZYTASZ
Dom na Przeklętym Wzgórzu
Roman d'amourPrzepiękną okładkę do tego opowiadania, wykonała dla mnie : Zuzeczek_x_ Polecam!!! Wspaniały zwiastun wykonała dla mnie: dangerousguns /wattpad @bieberplash/ Twitter (jedna osoba)- gorąco polecam!!! Ile byś poświęcił, by zatrzymać to, co dla ciebie...