Maverickowi cisnęło się na usta zbyt wiele pytań, żeby Marie dała radę z marszu odpowiedzieć choć na część tych najważniejszych. Ale ona obiecała,  że postara się mu streścić pokrótce to, czego chciał dowiedzieć się wyłącznie od niej. A mianowicie,  co się stało z panem Fahrenheitem i dlaczego tak łatwo im odpuścił,  uznając dług za spłacony.
– Ja bym tak nie podarował,  gdyby ktoś mi coś wisiał  – zaznaczył od razu Scarlatti, dziwiąc się logice tego czegoś z grobowca.
No, ale przecież powody którymi się kierował, pozostaną dla nich zagadką – o ile Marie nie zdecyduje się na mówienie.
– Czuję się jak przepuszczona przez magiel – młoda kobieta uśmiechnęła się od niechcenia, gdy Marc pod byle pretekstem opuścił pomieszczenie zostawiając ich samych, by spokojnie porozmawiali.
– A mi przypominają się czasy, których wolałbym nie pamiętać  – westchnął Maverick  i zapatrzył się w swoje ręce, które znaczyła biel bandaży. – Czułem się jak aktor grający w kiepskiej komedii szpiegowskiej. Ciągle mnie o coś pytali, a ja nie znałem żadnej odpowiedzi!
– To okropne uczucie – stwierdziła Marie, a Maverick mówił dalej.
Choć na początku to ona miała mówić,  a on słuchać, to role się odwróciły. Marie przeczuwała,  że ten moment wreszcie musiał nadejść - chwila, gdy to  Maverick zostanie wysłuchany zamiast -  jak zwykle to bywało - oddać priorytet ważności komuś innemu. Chciał, żeby Marie jeszcze raz usłyszała jego wersję wydarzeń.  Tym razem kompletną,  bo wcześniej nie powiedział jej wszystkiego.
Czekała w milczeniu,  żeby to on odezwał się pierwszy. Trochę to trwało,  ale gdy już zaczął mówić, nic nie mogło zatrzymać słów,  które wypływały z jego ust.
– Powiedzieć,  że byłem szczęśliwym i kochanym przez rodziców dzieciakiem, to nieprawdziwe stwierdzenie. Vittorio nie potrzebował bękarta, ale to i tak nie przeszkadzało mu przyłazić do mojej matki, nawet wtedy,  gdy miał pojawić się na świecie mój młodszy brat. Mi tam młodszy nie przeszkadzał. Cieszyłem się, że wreszcie będę miał kogoś, kim będę mógł się opiekować i kto obdarzy mnie bezwarunkową miłością. Nie przypuszczałem jednak,  że zostanę opiekunką, praczką i sprzątaczką na pełen etat! Kur... zapiał ! Teraz zrozumiałem,  że przyjąłem na siebie obowiązki dorosłych i że to dorośli powinni ruszyć zadki i nam pomóc. William traktował mnie zawsze bardziej jak ojca, niż brata. Potem Vittorio przestał przychodzić, zapewne szukał bardziej odpowiedniego towarzystwa niż obecności swojej kochanki i dwóch...
– Dwóch synów  – podpowiedziała mu Marie,  kładąc swą dłoń na ramieniu Mavericka.
– Vittorio mówił wówczas inaczej. I spieprzył przed odpowiedzialnością na kilka koszmarnie długich lat. Wystarczy powiedzieć,  że kradłem co popadło , byle młodszy i matka mieli co do garnka włożyć... To cud, cholerny cud, że nie na długo trafiłem za kratki! Że przydzielili mi nadzór kuratora...
– A opieka społeczna nie zareagowała na waszą krzywdę, dwojga dzieciaków pozostawionych samym sobie? – Marie nie mogła zrozumieć,  dlaczego nikt niczego dla nich nie zrobił.
– Byliśmy sami – stwierdził lakonicznie Maverick, tępo wpatrując się w ścianę naprzeciw niego. – Kto by chciał zająć się nami, skoro nasza matka wolała chlać hektolitry wódki i innych świństw, i twierdzić,  że jest samowystarczalna na tyle,  że jej dzieci i ona radzą sobie bez cudzej łaski? Nic na siłę, nieprawdaż Marie?
– Najgorsza jest znieczulica, Mave – odpowiedziała mu Marie, myśląc o dorosłych,  którzy byli na tyle niedojrzali emocjonalnie, by udawać beztroskie duże dzieci .
Spojrzał na nią z bólem w oczach. Przed nikim nie odsłonił się na tyle, co przed Marie. A ona słuchała go uważnie i nie krytykowała, ba - ona rozumiała w jakiś dziwny sposób,  przez co przeszedł w dzieciństwie i co wówczas czuł. I co czuł teraz, po latach. Bo niektóre rany wprawdzie się zagoiły, lecz pozostały po nich blizny na duszy.
– William nie jest moim przyrodnim bratem.
Osłupiała, niczego nie rozumiejąc do czego zmierza Maverick. Jak to: nie przyrodnim?
– Rodzonym.
Jedno proste słowo.  Ale dlaczego Vittorio wstydził się synów i nie zrobił niczego,  co by zmieniło ich smutny los? Przecież wielu mężczyzn czasem zbłądzi na manowce. Sztuka wziąć na siebie odpowiedzialność za własne czyny?
Ale, gdyby dodać dwa do dwóch, to chyba Marie zaczynała rozumieć do czego zmierza Maverick.
– Ojciec miał jakąś bogatą laskę, oficjalnie to ona była jego wieloletnią partnerką.  Za nic by nie zaakceptowała,  że jej facet ma dwoje pozamałżeńskich potomków. Jeden? Jeszcze można zrozumieć. Ale drugi? To za dużo by było dla panienki z dobrego domu! Matka za wszelką cenę chciała zatrzymać Vittoria , więc zgodziła się na całą tą farsę! Ale tamta i tak wyniuchała problem. Dwa problemy. Trzasnęła podobno ojca w twarz i rzuciła go w cholerę dla jego najlepszego kumpla. Ojciec za karę nas zostawił. Choć czasem posłał nam trochę grosza, matka praktycznie wszystko przepijała. Cholera,  jak ja jej nienawidziłem! I życzyłem własnej matce,  by któregoś pięknego dnia trafił ją piorun z jasnego nieba!
A gdy umarła, odczuwałem wyłącznie ulgę.
– Jakie jest w tej historii miejsce taty, Jaquesa? – Marie przekrzywiła lekko głowę w stronę Mavericka,  by lepiej słyszeć, co ma jeszcze do powiedzenia.
To była smutna historia. Gorzka i przykra, ale może dla Mave 'a będzie lepiej,  jeśli powie jej co go dręczyło przez tyle lat i nie pozwalało zapomnieć o przeszłości?
– Vittorio odwiedził nas tuż po śmierci matki i usiłował zapłacić nam obu za milczenie. William i tak był za młody,  żeby zrozumieć,  dlaczego Vittorio nas nie chce w swoim życiu. Ale ja byłem już na tyle dużym chłopcem i się nie zgodziłem na żadne takie szemranemu załatwieniu sprawy. Nie zamierzałem szantażować Vittoria,  ale też i nie chciałem siedzieć cicho. Buntowałem się przeciwko takiemu taktowaniu. I postanowiłem udowodnić ojcu, że nie jestem do niczego. W trakcie mojej dość krótkiej kariery złodziejaszka, gdy później próbowałem okraść Jaquesa, a on dał mi szansę na wytłumaczenie się przed nim, zanim zawiadomi policję o włamaniu do jego domu, zdecydowałem się,  by opowiedzieć mu tę historię. Uwierzył. A potem pogadał z Vittoriem na tyle skutecznie, że kochany ojczulek zachował się wreszcie jak na ojca przystało i zajął się i Williamem,  i mną.
Teraz twoja kolej,  Marie. Dlaczego Fahrenheit odpuścił i... ?
– I odszedł tam, gdzie jego miejsce? W zaświaty?
Maverick skinął twierdząco głową, więc  Marie uznała,  że należy się mu prawda. Choćby mieli się rozstać, czego by nie zniosła.
– Obiecałam Fahrenheitowi, że wyrównam uczynioną mu krzywdę. W tym wypadku należy zadośćuczynić detektywowi,  który nam pomógł.
No i msza...
– Jaką znowu mszę masz na myśli,  Marie?
– Za duszę Fahrenheita. Wtedy zazna spokoju i  ...
– To wystarczy?
– Tak.
– Więc tak zrobimy – uznał Maverick, a Marie mu przytaknęła. Skoro to wystarczy,  to tak musi się stać.

Dom na Przeklętym WzgórzuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz