6

12.6K 381 5
                                    

Pov Vince

Dzisiaj miała odbyć się impreza z naszymi starymi znajomymi z roku liceum. Poniedziałek może nie był najlepszym dniem na imprezy, jednak jako że każdy z nas był już dorosły, mogliśmy pozwolić sobie na zabawę w środku tygodnia. Max nie wiedział, że zaprosiłam nieco większą ilość osób... Po wyjściu z pokoju Nicole mój humor nieco się pogorszył. Zszedłem po schodach powłócząc nogami. Max był u siebie, więc mogłem na spokojnie wyjąć z lodówki piwo. Otworzyłem je o kant blatu. Odkąd zapominałem brać ze sobą otwieracza musiałem znać inne rozwiązania poza otwieraniem zapalniczką i zębami. Ten ostatni sposób był ostatecznością, którego na trzeźwo raczej nie planuję zrealizować. Upiłem łyk. Miałem nadzieję, że dzisiejszy wieczór pomoże mi zapomnieć o tym dniu. Albo roku. Byłem zły na Nicole, bo zachowywała się jak dziecko, zarazem byłem sfrustrowany, że nie potrafiłem sobie przypomnieć co takiego mogło sprawić by odsunęła mnie ze swojego życia do tego stopnia.

- Chyba przyjdzie więcej osób niż mówiłeś- odparł z uniesioną brwią Max wskazując na alkohol stojący na blacie i skrzynkę wódki leżącą na podłodze. Z doświadczenia wiem, że lepiej kupić więcej niż mniej. Na słowa chłopaka uśmiechnąłem się przepraszająco i upiłem kolejnego łyka ze szklanej butelki- Tylko mówiłem serio, nie zamierzam sprzątać, ani naprawiać zniszczeń- ostrzegł siadając przy blacie.

- Dobra, dobra- przewróciłem oczami na jego słowa. Spojrzałem na jego włosy, które ułożył inaczej niż zwykle, uniosłem brwi do góry starając się nie wybuchnąć śmiechem- co ty zrobiłeś z włosami?- zapytałem. Mój głos nieco się załamał, całą swoją uwagę skupiłem na tym by nie zacząć się śmiać. Vincent nie można śmiać się z zakochanych ludzi, zgromił mnie mój wewnętrzny głos, który przechylił czarę powodując, że zwijałem się ze śmiechu, o mało nie wylewając przy tym piwa.

- Bardzo śmieszne- zaśmiał się sztucznie Max patrząc na mnie i udając, że jest zły- po prostu postanowiłem wyglądać dzisiaj trochę mniej niż bezdomny- odparł sięgając po odłożone przeze mnie piwo.

Uniosłem ręce do góry w geście kapitulacji. Tessa była jego pierwszą miłością. Niebieskooka piękność z długimi blond włosami. Sam zainteresowany zarzekał się, że traktuje ją jak przyjaciółkę. Oboje wiedzieliśmy swoje i tego się trzymaliśmy, Max jest dużym chłopcem, sam musi w końcu ogarnąć, że jednak czuje do dziewczyny coś więcej. Znawca się znalazł. Prychnąłem w myślach słysząc komentarz wewnętrznego głosu. Serio, głosy w głowie to dosyć niepokojący symptom.

Po godzinie do domu zaczęli schodzić się pierwsi goście. Na początku byli to chłopaki z drużyny. Oczywiście wzięli ze sobą kolejne siaty z trunkiem. Muzyka dudniła z przenośnych głośników, porozstawianych w różnych miejscach w domu. Światło było zgaszone, zamiast nich zapalone były lampki świąteczne i różne świecące pierdoły. Dzięki temu panował półmrok i nie miało się wrażenia, że jest się u cioci na imieninach.

Podszedłem do drzwi by przywitać kolejnych gości. Max siedział w kuchni gadając z naszymi najlepszymi kumplami. W salonie już utworzyła się niewielka grupka tańczących w rytm muzyki lecącej z głośników. Moim oczom ukazała się ładna brunetka wraz ze swoimi koleżankami, które jedynie śmignęły mi przed oczami. Bez zastanowienia objąłem dziewczynę na przywitanie czując na twarzy uśmiech. Czułem się jak za licealnych czasów, kiedy dobrze znaną ekipą robiliśmy imprezy w swoich domach, a raz nawet w zamkniętej szkole. Przywitałem też pozostałe dziewczyny, które wszystkie poszły w stronę salonu, odprowadziłem wzrokiem Drew. Miała na sobie obcisłą czerwoną sukienkę, która podkreślała jej kobiece kształty. Kiedy zobaczyłem, że też na mnie patrzy mrugnąłem do niej, na co dziewczyna zarumieniła się i dołączyła do dziewczyn, które zdążyły już zniknąć w tłumie tańczących.

Po pewnym czasie przestałem witać ludzi, drzwi cały czas były otwarte, jedynie osoby, których wcześniej nie widziałem witałem, kiedy przypadkowo na nie wpadłem. Czułem, że jestem lekko wstawiony. Oparłem się o ścianę spoglądając na bawiących się ludzi. Wśród nich spostrzegłem Maxa z Tessą. Tańczyli wolny taniec do szybkiej piosenki, ludzie wokół nich wydawali się nie mieć dla nich żadnego znaczenia. Odwróciłem od nich wzrok. Jeśli Maxwell nadal żyje w świadomości, że 'Tessa jest tylko jak przyjaciółka' to osobiście zasadzę mu kopa w dupę.

Na jeden raz wypiłem drinka z małego plastikowego kubeczka i położyłem go na pierwszej napotkanej powierzchni, którą akurat okazała się szafka w korytarzu. Ruszyłem po schodach, mijając kilka liżących się par i dwójkę siedzących obok siebie dziewczyn, przekrzykujące muzykę by móc zrozumieć co mówi druga. Tutaj impreza wyglądała jak izba wytrzeźwień. Wnęka w korytarzu służyła za miejsce dla palących zioło, którzy na dodatek byli porządnie podchmieleni. Stali sobie w kółku, wyglądając jakby byli w swoim własnym świecie. Poza nimi na korytarzu stały pojedyncze grupki z kubeczkami w rękach, które kiwając się w rytm hitu Ushera rozmawiały ze sobą mimo głośnej muzyki. Mój wzrok mimowolnie utkwiłem w drzwiach do pokoju Nicole. Zszedłem z powrotem na dół, czułem że jeśli zostałbym tam sekundę dłużej poszedłbym do jej pokoju. Odnalazłem wzrokiem Drew, kiedy uniosłem do ust kolejnego shota. Dziewczyna kręciła biodrami, miała zamknięte oczy, a jej włosy pod wpływem jej ruchów unosiły się i opadały kaskadą na jej plecy. Wypiłem szybko alkohol, ignorując palenie w przełyku i ruszyłem w jej stronę. 

One broken soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz