15

10.3K 350 83
                                    

Pov Nicole

Zaczynałam żałować tego, że wstałam. Mimo że temat nie był ani trochę śmieszny, ja w środku nie potrafiłam tego traktować inaczej. Można wziąć to za sposób radzenia sobie ze wszystkimi przerastającymi mnie sprawami. W tej chwili przerastała mnie rozmowa z Vincem, o tym co się ze mną działo. A właściwie o tym, że zwyczajnie postanowiłam nie jeść, dopóki pozwoli na to moja silna wola.

Nie czułam by moje starania przynosiły jakiekolwiek rezultaty, obejmując udo obydwoma dłońmi faktycznie widziałam różnice. Brakowało mi zaledwie dwóch centymetrów by objąć udo w całości. A w lustrze w dalszym ciągu widziałam to samo. I wcale mi się to nie podobało.

Spojrzałam niechętnie na chłopaka stojącego przede mną. Nie mogłam się doczekać, aż będziemy mieli z głowy tę rozmowę. Zawsze mogło być gorzej. Mogła być to rozmowa z moim bratem.

- Nic się nie dzieje Vince- odparłam. Wiedziałam doskonale, że nie da się zbyć. Mój głupi upór i zwyczajny wstyd nie pozwalały mi się po prostu przyznać. Zeskoczyłam z blatu by zwiększyć dzielącą nas przestrzeń by nalać sobie do szklanki wody.

- Nicole- do moich uszu dotarł jego nieco schrypnięty głos- zdejmij bluzę- dodał, a ja musiałam się odwrócić twarzą do niego, by zobaczyć, czy przypadkiem nie żartuje. I nie. Nie żartował. Stał oparty o blat z rękami na biodrach- nie patrz tak na mnie Nikki- rzucił, kiedy stałam patrząc się na niego jak cielę na malowane wrota. Upiłam łyk wody z trzymanej szklanki i odłożyłam ją na blat. Rozsunęłam suwak bluzy, czując jak moje dłonie zaczynają się trząść, bosko. Próbowałam nie czuć się jak kompletny debil, stojąc przed nim, rozbierając się w najbardziej żenujący i najmniej seksowny sposób jaki, kiedykolwiek widział. Ostatecznie zdjęłam bluzę. Za wiele to nie dało, bo miałam na sobie obszerną koszulkę.

Vincent wziął ode mnie bluzę i chwycił moją rękę. Bez słowa ruszyłam za nim. Wiedziałam, że to co sobie wymyślił w tej chwili, bynajmniej mi się nie spodoba.

- Vince- zaczęłam, kiedy prowadził mnie na piętro- gdzie my idziemy?- spytałam.

- Idziemy cię zważyć- oznajmił nie odwracając się w moją stronę. Nie zareagowałam. Mój żołądek nabrał ochoty pozbyć się śniadania, a ja miałam ochotę brać dupę w troki i spieprzać.

Postanowiłam jednak zachowywać się jak cywilizowany człowiek. I tak w jego oczach już jestem dzieckiem, którym musi się zajmować.

Zapalił światło w łazience i od razu wyjął z szafki pod umywalką wagę i położył ją na środku pomieszczenia. Włączył ją i stanął przed nią, patrząc to na mnie, to z powrotem na wagę.

- Wskakuj- rzucił, spoglądając na mnie ze spokojem. Patrzyłam przez chwilę na urządzenie, jakby mogło w każdej chwili mnie zaatakować. Wypuściłam powietrze i wolno postawiłam najpierw jedną, potem drugą stopę na wadze. Nie chciałam patrzeć na wynik. Nie robiłam tego od szkolnego bilansu na początku liceum. Ważyłam wtedy 65kg przy 1.64m wzrostu.

Vince wypuścił ze świstem powietrze. Oczy miałam zamknięte, a głowę podniesioną lekko do góry, jakbym musiała się siłą kontrolować by nie ulec i nie spojrzeć na cyfry widniejące na wadze. Nie wiem ile tak stałam, ale w pewnym momencie czułam, że stopy mnie parzą. Nie chciałam już na niej stać.

- Mogę już zejść?- spytałam lekko drżącym głosem, otworzyłam oczy wpatrując się w kafelki na ścianie.

- Tak Nikki, możesz zejść- odpowiedział a ja od razu zeskoczyłam z wagi. Głupie wejście na wagę, a ja czułam jakby wszystkie moje siły życiowe na ten dzień zostały wyczerpane.

Nim się obejrzałam zostałam mocno przyciągnięta do klatki piersiowej bruneta i objęta jego silnymi ramionami. Głowę oparł na mojej. Czułam się na swoim miejscu. Jak zawsze biło od niego przyjemne ciepło i pachniał swoimi perfumami, używał dokładnie tych samych odkąd pamiętam.

- Co ty ze sobą zrobiłaś Nikki- odezwał się po chwili, gładził jedną dłonią moje włosy, a ja mimo powagi sytuacji wykorzystałam to by opleść ręce wokół niego i wtulić twarz w jego koszulkę- nie rób tego więcej- odparł nieco ciszej- Nicole, obiecaj mi- przestał gładzić moje włosy i podniósł głowę, tak by móc na mnie spojrzeć. Oparłam jedynie głowę na jego piersi patrząc z dołu na jego przystojną twarz. Poczucie winy i świadomość tego, że to przeze mnie jest tak przygnębiony łamało mi serce- obiecaj- powtórzył patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.

- Obiecuję- odparłam prawie szeptem, choć oboje wiedzieliśmy, że nie działa to w ten sposób. To się nie zaczęło wczoraj. Tak wyglądała moja rzeczywistość od ostatnich kilku miesięcy. Poza tym... czy ja sama chciałam wracać do tego co było? Z jakiegoś powodu to zaczęłam.

Kiedy wróciliśmy do kuchni, znowu zajęłam swoje miejsce na kuchennym blacie. Z zainteresowaniem przyglądałam się poczynaniom chłopaka, który ugniatał ciasto na pizzę. Jakby to nie brzmiało jego mięśnie ramion prezentowały się w tym momencie cudownie.

- Skarbie mam nadzieję, że pożerasz wzrokiem ciasto nie mnie- rzucił uśmiechając się do mnie zalotnie, a ja niewzruszenie nadal wpatrywałam się w niego machając nogami.

- Nie schlebiaj sobie- mruknęłam, patrząc na niego- jesteś dla mnie za stary- dokończyłam. Jego spojrzenie nadal było rozbawione. Miałam jednak nadzieję, że nie jestem taka przewidywalna i że nikt poza mną nie wie, że jest to nieprawda. Prawda jest taka, że Vincent to jedyny chłopak, którego kochałam. Przez niego nie potrafię patrzeć na innych facetów w ten sposób. Przez niego reszta jest dla mnie obojętna- ostatnio wyrosły ci kolejne siwe włosy- zmyśliłam pokazując mu język, na co chłopak ubrudził mi nos mąką, w której obtaczał ciasto. Strzepnęłam ją przewracając oczami, miałam nadzieję, że nie wyglądam tak jak się czuję. Bo jeśli tak, to bez trudu zauważyłby, że tylko przy nim czuję

One broken soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz