27

7.8K 258 33
                                    

Pov Maxwell

Przetarłem twarz dłonią, patrząc na to co widzę. Wiedziałem na co się piszę, dając błogosławieństwo Nicole i Vincentowi, ale do cholery. Czemu potem muszę widzieć moją małą siostrzyczkę u boku roznegliżowanego Vince'a. Zamknąłem drzwi jej pokoju wracając do salonu, gdzie już czekała na mnie Tessa. Spojrzałem na nią z wyraźnie niezadowoloną miną, próbując wymazać widziany przed chwilą widok z głowy. Usiadłem obok niej, obejmując ją ramieniem i całując w czubek głowy.

- A tobie co?- spytała rozbawiona, widząc mój wyraz twarzy. Dźgnęła mnie w policzek, chcąc mnie rozbawić, co jej się udało. Wystarczyło, że na mnie spojrzała a już czułem się o niebo lepiej.

- Vincent jest u Nikki- odparłem robiąc smutną minę, kładąc głowę na jej kolanach i obejmując ją ramionami. Dziewczyna natychmiast objęła mnie jedną dłonią, a drugą zaczęła gładzić moją głowę. Czułem pod głową, jak na moje słowa dziewczyna zaczęła trząść się ze śmiechu.

- To chyba dobrze- skomentowała rozbawiona- minęły dwa miesiące odkąd zaczęli się spotykać- dodała, kiedy przestała się śmiać, nie przestając gładzić dłonią moich włosów- Nicole jest duża, oboje wiedzieliśmy, że ten moment nadejdzie wcześniej czy później- odparła.

Westchnąłem przeciągle, odrywając się z niechęcią od kolan dziewczyny, opierając się o oparcie kanapy. Ponownie objąłem dziewczynę, przysuwając ją bliżej siebie. Tess położyła głowę na mojej piersi, obejmując dłonią moje ramię.

- Dla mnie nadal jest mała- zaśmiałem się mimowolnie, wiedziałem doskonale, że Nicole ma osiemnaście lat i nie potrzebuje przyzwoitki, a mimo to świadomość tego, że już przestaję być najważniejszym mężczyzną w jej życiu dalej mnie przerażała. Nie wiem czy bardziej, czy mniej z uwagi, że ten, który staje się tym najważniejszym, znam równie dobrze co ją.

Tessa westchnęła rozbawiona, przytulając się do mnie, opierając swoją twarz na mojej piersi.

- Zachowujesz się jak zatroskany tatusiek- zażartowała, dźgając mnie palcem w brzuch na co mimowolnie zgiąłem się w pół- Vince i tak zachowuje się wzorowo- przypomniała mi, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.

- Tylko by spróbował to zmienić to mu nogi z dupy powyrywam- spojrzałem na nią posępnie.

- Nadal nie rozumiem, czemu ci się to nagle teraz przypomniało- odparła Tess, patrząc na mnie z dołu, przewracając oczami- oglądałeś album ze zdjęciami, czy co?- spytała patrząc na mnie z uniesioną brwią.

Pokręciłem głową. Niektóre zdjęcia miałem zgrane w wersji cyfrowej na telefon. Może pod niektórymi względami zachowuję się jak ojciec, w czym nie ma w sumie nic dziwnego, bo to ja zajmowałem się Nicole, byłem przy niej, kiedy nie było przy nas naszych rodziców, zaprowadzałem do szkoły i z powrotem, chodziłem na plac zabaw, uczyłem jeździć na rowerze, huśtać się na huśtawce...

- Max- przywołała mnie do rzeczywistości moja siostra, która stała w salonie razem z Vincentem. Oboje byli już ubrani. Dałem Vince' owi znak, że mam go na oku, co wywołało u niego głośne westchnienie- wychodzimy z Tylerem- powiedziała unosząc do góry smycz i wskazując na wyszczerzonego Tylera, którego zauważyłem dopiero teraz.

- W porządku- powiedziałem, posyłając siostrze uśmiech- tylko Vince- tu popatrzyłem na przyjaciela- masz przypilnować żeby zjadła coś po drodze- dodałem, patrząc na niego na co ten przytaknął.

- Wiem, po drodze obskoczymy piekarnię- powiedział uspokajając mnie.

- I nie obmacuj mojej siostry- dodałem, kiedy byli już za drzwiami, na co Tessa uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Wiedziałem, że chłopak nie będzie się do tego stosował, przed tym jak zaczęli się spotykać nie wiedział co to znaczy poszanowanie przestrzeni osobistej. Nie było w tym nic dziwnego, a jedyne co jest dziwne to, to że nie mogę po prostu przestać się martwić o swoją siostrę.

- To ona mnie obmacuje- powiedział Vincent, zamykając po tym drzwi, a w tle słyszałem śmiech Nicole. Przewróciłem oczami, wznosząc oczy w górę. Bycie starszym bratem to jak praca ochroniarza dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Na dodatek ciągle chodziły mi po głowie dwa słowa, a nie byłem pewien, czy już jestem gotowy na to by w pełni oddać pieczę nad Nicole Vincentowi i zacząć własne życie. Byłem pewien tego, co czuję do Tessy. Jestem nadopiekuńczy wobec siostry może przez to co się stało, może dlatego, że to ja się nią zajmowałem i czułem się odpowiedzialny za zapewnienie jej bezpieczeństwa. Minęło już dużo czasu. Nicole ma prawidłową wagę, przekonała się do chodzenia na terapię grupową raz w tygodniu, terapię indywidualną u psychologa, zaczęła kontynuować naukę, ale przez internet. W dalszym ciągu nie chciała wrócić do baletu, ale zgodziła się na to by raz w tygodniu chodzić na salę treningową, tam gdzie pracował Vincent. Może pewnego dnia znowu zatańczy dla nas jak na dawnych występach baletowych. Vincent przy mojej siostrze stał się bardziej ugodowy. Traktował moją siostrę jak księżniczkę, która z kolei zaczęła się znowu uśmiechać. Tyler też nie narzeka, jego pani większość czasu spędza z nim na dworze. Nicole i Vincent zazwyczaj chodzą nad jezioro albo do parku, odwiedzając po drodze budki z jedzeniem. Siostra znów zaczęła zajadać się goframi, Vincent ustawił sobie jej zdjęcie na tapecie, kiedy miała całą twarz ubrudzoną bitą śmietaną i polewą.

- Kochanie- zaczęła Tess, kiedy byliśmy w trakcie oglądania jakiegoś filmu z Reynolds' em- wiesz, że Nikki pewnie będzie chciała się niedługo do niego przeprowadzić- powiedziała, patrząc na mnie, mając głowę opartą o moje ramię.

Pokiwałem jedynie głową. Niestety spodziewałem się, że niedługo może nadejść ten moment, nie ukrywam, że w dalszym ciągu najchętniej powiedziałbym, że po moim trupie. Ale kocham Nicole, Vince'a też, i chcę by oboje byli szczęśliwi. Jestem dorosłym człowiekiem, a czasami nawet w myślach nie umiem sklecić nic sensownego...

- Wiem- odparłem kiwając głową wpatrując się w telewizor.

- No nie bądź smutny tatuśku- dźgnęła mnie po raz kolejny już w policzek i zaśmiała się, kiedy spojrzałem na nią z uśmiechem.

- Muszę zaufać Vince' owi jak nigdy dotąd- zażartowałem śmiejąc się nie do końca z rozbawienia, patrząc ponownie na Tessę, ale czując, jakby moje własne dziecko miało się wyprowadzić z rodzinnego domu- myślisz, że to minie?- spytałem mając nadzieję, że moja piękna blondynka wie o co chodzi, bo miałem dość wypowiadania swoich wątpliwości na głos. Miałem wtedy wrażenie, że jest ich o wiele więcej niż było ich w mojej głowie.

- Max, musisz po prostu dać jej dorosnąć- powiedziała, głaszcząc mnie po policzku- i wyjmij w końcu to pudełko z kieszeni, bo się rozmyślę- powiedziała patrząc na moją twarz wyrażającej więcej niż niedowierzanie- widziałyśmy z Nikki ciebie i Vincenta w jubilerze, kiedy byłyśmy na zakupach- wyjaśniła zanosząc się po raz kolejny śmiechem, a ja zawtórowałem jej mimo że chciałem ją zaskoczyć- przymierzałeś pierścionek najpierw na swój mały palec, potem na palec Vincenta, i oboje z Vince' em wyglądaliście przy tym jak Gollum z Władcy Pierścienia- ponownie zaniosła się śmiechem po chwili siadając i wystawiając rękę- mój drogi jestem gotowa się zgodzić, jeśli mnie poprosisz- oznajmiła patrząc na mnie ze załzawionymi oczami, które były spowodowane jej wybuchami śmiechu.

Teatralnie uklęknąłem, schodząc z kanapy wyjmując czerwone pudełko, oczywiście przedtem upuszczając je. Trochę minęło zanim je znalazłem, oczywiście nie pomagał mi śmiech Tessy w tle i mój własny. Ostatecznie znalazłem to przeklęte pudełko, wróciłem na pozycję i otworzyłem je, pora zacząć porażająco romantyczną przemowę, prawdopodobnie najbardziej wymagającą wypowiedź w moim życiu.

- Więc Tess, kocham cię już od bardzo dawna- zacząłem, widząc jak Tessa powstrzymuję się przed wybuchem śmiechu, ja sam miałem ochotę się roześmiać, nie wiedziałem, czy ze szczęścia, czy ze śmiechu- jesteś cudowną kobietą, najpiękniejszą jaką widziałem, którą chcę widzieć już do końca mojego życia- wyciągnąłem pierścionek z pudełka obracając go w palcach- chcę się przy tobie zestarzeć, myć ci plecy i robić ci śniadanie do łóżka już do końca moich dni- dodałem widząc, że Tessa powstrzymuje łzy, ale chyba już nie ze śmiechu, ująłem jej dłoń- Tess, kocham cię i codziennie kocham coraz bardziej, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- dokończyłem, patrząc na jej piękną zapłakaną twarz. Pokiwała szybko głową, śmiejąc się i płacząc jednocześnie, a ja założyłem jej pierścionek na palec. Dziewczyna rzuciła mi się w ramiona co skutkowało tym, że oboje leżeliśmy na podłodze.

**możliwe, że jutro wstawię ostatni rozdział, trzymajcie się ciepło moi kochani ❤**

One broken soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz