11

11.5K 384 32
                                    

Pov Nicole

Podniosłam wzrok czując zażenowanie, że chłopak przyłapał mnie na gapieniu się. Spojrzałam na jego oczy mimowolnie starając się z całych sił powstrzymać rumieńce. Co prawdopodobnie mi nie wyszło. Odchrząknęłam by mój głos nie brzmiał jak rzężenie umierającego.

- Poza bólem głowy nic mi nie dolega- odparłam czując się jeszcze bardziej niezręcznie, jak nigdy żałowałam, że doprowadziłam się do tego stanu. Albo że mój brat mnie nie znalazł, to nie byłoby nic nadzwyczajnego. Stwierdzam, że lepiej nie będę pytać, dlaczego tu został, pewnie po pijaku zmusiłam go by ze mną spał, wiem, że sam z siebie by tu nie został- Możesz już iść- odparłam- żyję- dodałam wstając czując po raz kolejny uporczywy ból głowy. Zignorowałam to i podeszłam do mojej szafy. Wyjęłam bieliznę, ciepłe skarpety, spodnie dresowe i obszerną koszulkę, która prawdopodobnie należała do mojego brata, bo nie przypominam sobie bym kupowała cokolwiek z nadrukiem z jakiegoś filmu science-fiction.

- Nikki- zaczął podnosząc się do pozycji siedzącej, kiedy byłam w połowie drogi do opuszczenia pokoju- porozmawiaj ze mną- spojrzałam na jego twarz, wyglądał na zatroskanego. I starszego o kilka lat, jakby na głowie miał, kilkoro dzieci, pracę i kredyt hipoteczny. Mimowolnie zgromiłam się za to głupie porównanie.

Postanowiłam przestać zachowywać się jakbym miała kij w dupie i z nim pogadać. Skinęłam głową i powiedziałam, że porozmawiamy, jak się ubiorę. Minęło sporo czasu, kiedy przestałam mieć dobre relacje z Vincem. Stwierdziłam, że nic nie jest już w stanie bardziej mnie zaboleć. Mimo że wstałam, czułam się źle, już czułam zmęczenie i chęć ponownego zapadnięcia w sen. Zamknęłam się w łazience, upewniając się kilka razy, że je zamknęłam. Zdjęłam z siebie ubrania po czym weszłam pod chłodny strumień wody. Przez kilka minut po prostu stałam patrząc na kafelki przede mną. Sięgnęłam niechętnie po płyn do kąpieli i nalałam na dłoń dużą ilość płynu. Odłożyłam go na miejsce i potarłam dłonie by następnie natrzeć spienionym żelem moje ciało. Nie lubiłam tego. Nie lubiłam patrzeć na siebie, jak również dotykać. Dlatego unikałam tego jak mogłam, z patrzeniem było łatwiej. Chcąc nie chcąc muszę się myć, by chociaż utrzymać pozory normalności. Jak na ironię, uwielbiałam, kiedy byłam idealnie czysta, dopiero umyte ciało i włosy sprawiały, że czułam się odprężona. Włosy umyłam szamponem dla dzieci, był idealny, bo nie szczypały mnie oczy, kiedy jakimś sposobem dostanie mi się do nich. Od razy spłukałam całe namydlone ciało i odchyliłam głowę do tyłu, zamykając oczy. Odczekałam chwilę by nie było na moim ciele piany i spłukałam dokładnie włosy.

Kiedy wyszłam z łazienki poczułam na ciele chłód. Podreptałam z powrotem do pokoju czując się nieco mniej podle niż zawsze. Vincent siedział na posłanym już łóżku. Był ubrany, prawdopodobnie wziął coś od Maxa, albo coś co u nas zostawił, zwłaszcza że bywa tu częściej niż we własnym domu. Moje spodenki do spania włożyłam do szafy, gdzie miałam rzeczy do spania. Ulokowałam się wygodnie na parapecie patrząc na chłopaka.

- O czym chciałeś pogadać? - spytałam, chociaż wiedziałam o czym chciał rozmawiać. Mimowolnie odwlekałam ten moment. Nie pamiętam już dokładnie jego słów z tamtego dnia. Pamiętam jedynie to jak mocno mnie one dotknęły.

- Martwię się o ciebie Nikki- westchnął patrząc na mnie, jego włosy wyglądały jakby trafił go piorun, a i tak wyglądał gorąco. Nie miałam co zrobić z dłońmi, które z nerwów zaczęły mi się pocić. Nie znoszę rozmów, które są 'poważne', mimo usilnych starań stresuję się, chociaż nawet nie wiem czego ta rozmowa ma dotyczyć- wiem, że coś się stało, i jesteś na mnie zła- przeczesał włosy palcami. Mój wzrok wodził po jego twarzy a potem po jego dłoni zatopionych w ciemnych włosach. Jeszcze nigdy nie widziałam by przez tak długi czas był poważny. I chyba na nowo uświadomiłam sobie, że dzieląca nas różnica wieku zaczyna być widoczna. Kiedy stał się taki dojrzały? Czułam się głupio, wolałam uciekać, bo tak było dla mnie wygodniej. Bo temat był dla mnie wyjątkowo trudny, zwłaszcza że moja zdolność do prowadzenia rozmowy jest kiepska- więc przepraszam, mam nadzieję, że wiesz, że nigdy nie chciałem cię zranić- od jakiegoś czasu nie patrzył na mnie. Mówił jakby dokładnie myślał nad kolejnymi słowami, a ja po prostu słuchałam. Patrzyłam na niego jak owca na malowane wrota- zanim się pojawiłaś ja już wiedziałem, że będziesz dla mnie ważna, tak samo jak Max, może byłem równie podekscytowany jak on- zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową, po chwili kąciki jego ust opadły- jesteś dla mnie ważna Nicole- spojrzał na mnie patrząc na mnie- nie wyobrażam sobie mojego życia bez ciebie- podniósł się z łóżka, podchodząc powoli w moją stronę. Serce mi biło boleśnie w piersi, zapomniałam o bólu głowy- nie chcę byś mnie nienawidziła, boli mnie to że zrobiłem coś co spowodowało, że odsunęłaś się ode mnie do takiego stopnia- zatrzymał się metr przede mną- gdybym mógł zmieniłbym to, cofnąłbym czas byś uśmiechała się tak jak kiedyś- przez chwilę po prostu na mnie patrzył, pokonał odległość między nami i sięgnął powoli po moją dłoń, powietrze ulatywało ze mnie jak z napompowanego balonika- tęsknię za tobą- odparł patrząc na mnie nadal trzymając w swojej ciepłej dłoni moją.

Można powiedzieć, że najzwyczajniej w świecie mnie zatkało. Z wrażenia spuściłam na chwile wzrok. Moja dłoń mimowolnie zacisnęła się na jego, nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mi go brakowało. Może miał rację, jestem cholernym dzieciakiem, wszystko potrafię spierdolić. Czułam, że jestem bliska płaczu. Miałam tego nie robić. Zagryzłam wargę mając nadzieję, że dzięki temu doprowadzę się do porządku.

Nie wiem, czy minęło kilka sekund czy minuta, może więcej, ale podniosłam z powrotem wzrok na niego. Bawiłam się jego dłonią jakby to miało mnie uspokoić. Czułam jakbym za chwilę miała dostać hiperwentylacji.

- Vince- zaczęłam, próbując po raz setny zebrać się do kupy i coś mu odpowiedzieć- powiedziałeś coś, co bardzo mnie zabolało- pewnie będzie miał mnie za jeszcze większą idiotkę, nie powinnam się odzywać, pozbyłam się tych myśli z głowy, starając się skupić na tym, żeby mu się w końcu wytłumaczyć- też jesteś dla mnie ważny, nawet nie wiesz jak bardzo- wzięłam głęboki oddech kierując wzrok wszędzie, byleby nie na niego- po prostu... był to niezbyt dobry czas dla mnie- powiedziałam mając nadzieję, że wystarczy mu taka odpowiedź- nie chciałam ci się pakować znowu do życia, w którym wtedy mnie nie chciałeś, odsunęłam się, nie miałam siły żeby to drążyć- przyznałam w końcu na niego patrząc. Vincent patrzył na mnie uważnie, jego czoło było lekko zmarszczone, niespodziewanie ujął moje policzki w dłonie i bardzo powoli schylił się w moją stronę. Zamknęłam oczy czując na swoim czole jego usta, Nie wiem, kiedy moje dłonie zacisnęły się na jego koszulce. Ale byłam do niego przytulona tak jakbym bała się, że mnie zostawi.

W gruncie rzeczy, to ja go zostawiłam. Bo nie byłam w stanie upewniać się, czy naprawdę tak uważa. Był wtedy inny, ja byłam inna. Żałowałam, że tyle czasu odsuwałam go od siebie, chociaż w środku krzyczałam z rozpaczy, że nie ma go przy mnie.

One broken soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz