17

9.4K 338 36
                                    

Pov Maxwell

Otworzyłem drzwi starając się by nikogo przy tym nie obudzić. Była szósta rano. Zamknąłem za sobą drzwi ze zdziwieniem stwierdzając, że w salonie siedzi Vincent. Zmierzyłem go wzrokiem, przecierając oczy rękami by upewnić się, czy aby na pewno mi się nie wydaje. I nie. Jak siedział tak siedzi. Nie zauważył nawet, że wróciłem. Siedział pochylony odpierając łokcie o swoje kolana. Patrzył nieobecnym wzrokiem na zgaszony telewizor.

- Wszystko w porządku?- zapytałem siadając obok niego, kiedy zdjąłem z siebie kurtkę i buty.

Przyjaciel przeniósł na mnie wzrok, momentalnie dobry humor mnie opuścił. Widząc jego zmęczenie na twarzy domyśliłem się, że nie spał tej nocy najlepiej.

- Nie, nie jest w porządku- mruknął, mimo to siląc się na uśmiech jakby chciał mnie tym uspokoić. Usiadłem na fotelu i przysunąłem się tak by być bliżej Vincenta. Nie chciałem obudzić Nicole, a wiedziałem, że czeka nas dłuższa rozmowa- powiedz najpierw, gdzie cię wcięło wczoraj- odparł odwracając się w moją stronę.

Przez chwilę się wahałem. Nie byłem do końca pewien, czy to oby na pewno dobry moment, by dokładać swoje trzy grosze. Jednak widocznie chciał zaczekać z rozmową na ten mniej przyjemny temat, dlatego postanowiłem dłużej tego nie analizować.

- Byłem u Tessy- spojrzał na mnie w stylu *co ty nie powiesz* , przewróciłem oczami, oczywiście, że wiedział gdzie byłem- już ostatnio na imprezie, dużo czasu spędziliśmy razem...

- Dosłownie olaliście imprezę i poszliście razem w plener- poprawił mnie- przejdź do rzeczy, nie musisz mi relacjonować jak sobie po tylu latach uświadomiłeś, że Tessa nie jest dla ciebie tylko przyjaciółką- dodał zniecierpliwiony patrząc na mnie wyczekująco.

- No już mówię, wyluzuj- uspokoiłem go- powiedziałem jej, że od dawna coś do niej czuję, a ona powiedziała „no w końcu" i mnie pocałowała- odparłem przypominając sobie ten moment.

- Widzisz nawet Tessa miała dość tego czekania- zaśmiał się – ja się dziwię, że czekała tak długo, stary- poprawił włosy, które nachodziły mu na czoło, był nieogolony z kilkudniowym zarostem, dlatego wyglądał jakoś dojrzalej. Żeby nie powiedzieć, że wyglądał jak żul- tylko mi nie mów, że po tym nic nie zrobiłeś- dodał patrząc na mnie z politowaniem

Spojrzałem na niego, nie kryjąc swojego zażenowania. Tutaj miał rację, jeśli chodzi o Tessę, mogłem podjąć jakieś kroki już dawno temu, ale bałem się, że dziewczyna nie czuje tego samego i będzie czuła się źle w naszej paczce. Nie chciałem tego psuć.

- Zgodziła się- mruknąłem zawstydzony, wiedząc że Vince zacznie zaraz przypominać mi, że tyle mi to zajęło, ten jednak klepnął mnie po ramieniu i posłał mi szczery uśmiech.

- Cieszę się- odparł- mam nadzieję, że tego nie spierdolisz- dodał.

- Ja też- rzuciłem rozbawiony, wzdychając ciężko, jakby te kilkanaście godzin zmieniło całe moje życie. Po chwili jednak przypomniałem sobie, że przyszedł czas zacząć ten drugi temat. Nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać. Vincent nie wyglądałby tak, gdyby nie byłoby to coś ważnego- to powiedz mi teraz co się dzieje.

Chłopak odchrząknął, wpatrując się przez chwile w swoje splecione ręce. Nie pospieszałem go. Mało kiedy widziałem go w takim stanie, należał raczej do tych co walą prosto z mostu, niezależnie o co chodzi.

- Chodzi o Nicole- zaczął, a ja poczułem momentalnie, jak całe moje ciało się spina, patrzyłem na niego w napięciu- Nicole ma anoreksję- odparł, patrząc na mnie Przez chwile żaden z nas się nie odzywał, chyba oboje musieliśmy to przyjąć do wiadomości. A przynajmniej ja. Skłamałbym mówiąc, że nie widziałem, że Nicole w ostatnim czasie bardzo schudła, ale nie podejrzewałbym, że dlatego, że się głodzi. Poza tym zawsze nosiła obszerne ubrania, nie dawała żadnych sygnałów, że dzieje się coś złego. Albo ja ich nie zauważałem- nie myśl, że to twoja wina- przerwał moje myśli głos Vincenta- nie myślmy o tym, że nie zauważyliśmy nic wcześniej- przetarł dłonią twarz, wyglądał jak zmartwiony ojciec, zaśmiałem się w duchu, ja czułem się tak samo. Czułem się staro, i byłem jednocześnie wściekły na samego siebie, odkąd pamiętam siostra była dla mnie najważniejsza. Opiekowałem się nią, starając się zastąpić jej brak rodziców. Zawsze byłem blisko niej, miałem wrażenie, że w pewnym momencie czegoś nie zauważyłem, że coś się z nią dzieje. Polegałem jedynie na swoich domysłach, czułem się beznadziejnie i nie potrafiłem wyzbyć się tego uczucia.

- Ale... jest coś jeszcze prawda?- spytałem patrząc na niego. Cieszyłem się w tej chwili, że mam przy sobie kogoś takiego jak Vincent, mimo wszystko wiedziałem, że nie jestem z tym sam, że on czuje to samo.

Vince pokiwał jedynie głową. Po raz kolejny zanim zaczął, zatrzymał wzrok w miejscu, jakby zastanawiał nad swoimi słowami. W końcu odchylił się na kanapie opierając plecy o oparcie.

- Ona potrzebuje pomocy Max- odezwał się po chwili- nie znam się na tym- odparł wzdychając- ale to co się z nią dzieje...- przerwał na chwilę patrząc w sufit- to nie jest nasza Nicole- dokończył.

Po raz kolejny w ciągu naszej wymiany zdań nastała dość długa cisza. Zanim ją przerwałem dokładnie obmyślałem, czy najlepszym pomysłem jest wprowadzenie do tego wszystkiego Tessy? Przede wszystkim będę musiał myśleć o Nicole. Sytuacja nie jest z pewnością wymarzona, zwłaszcza dla związku, który nie trwa nawet dnia.

- Jak ona się czuje?- spytałem po chwili.

- Nie było najlepiej, wtedy kiedy wiedziała, że się domyśliłem- przyznał po chwili- kiedy powiedziałem, żeby weszła na wagę, była przerażona, a kiedy już to zrobiła nie patrzyła na nią. Nie spojrzała nawet na wynik.

- Ale jest bardzo źle?- spytałem starając się trzymać emocje na wodzy.

Przez pewien czas zastanawiał się nad tym, jakby nie chciał powiedzieć czegoś bezmyślnie. Miałem wrażenie, że coś się w nim zmieniło.

- Sądzę, że nie jest za późno na to, by wszystko wróciło do normy. 

One broken soulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz