Rozdział 7. Stosy pełne ognia i niewiedzy

90 10 31
                                    

Hiron

O dziwo po tej niecodziennej jakby nie patrzeć sytuacji w nocy udało mu się zasnąć nad ranem. Obudził się koło południa, a raczej został obudzony przez wrzeszczących na zewnątrz ludzi. Krzyczeli, wrzeszczeli i nie wiadomo dlaczego. Czarownik przetarł swoje zaspane oczy i ospale wstał, siadając na krawędzi łóżka. Rozejrzał się po pokoju. Światło wpadało do pomieszczenia przez szyby okienne i dziury między deskami. Hiron powoli wstał i podszedł do oknam, zdejmując barierę magiczną, którą zostawił na noc. W świetle nocnego odwiedzenia na nic się ona zdała. 

Wyjrzał przez okno i zobaczył ludzi idących główną ulicą. Szli najpewniej na targ, ale w rękach trzymali pochodnie. Może złapali jakąś czarownicę? Tak, to pewne. Wśród prostego ludu spalenie wiedźmy było najodpowiedniejszym sposobem na zniszczenie zła. Co z tego, że większość czarownic przed śmiercią rzucała klątwy i przekleństwa na ludzi. To nie było ważne. Dla nich liczyło się tylko złudne poczucie bezpieczeństwa, zabawa wynikająca ze spalenia takowej kobiety i o zgrozo integracja społeczna jak to mówili radni miasta. Na szczęście czarownicy nie mieli aż tak przerąbane, ludzie często zapominali, że czarownice występują i w męskiej formie i po prostu traktowali czarowników jak czarodziejów. 

Hiron postanowił jednak przyjrzeć się temu procederowi. Włożył swój płaszcz i założył kaptur, by nie przykuwać większej uwagi. Zamknął swój pokój na klucz i wyszedł z karczmy. Już przy drzwiach mógł usłyszeć głośne i pełne gniewu krzyki.

— Na stos z nią... Zabić wiedźmę... Tylko ogień ją oczyści... Spalić ją... Ścierwo diabła... — Tłum krzyczał przeraźliwie, a gdy Hiron wyszedł i ruszył za tłumem, który tak jak myślał, szedł w kierunku placu. Przepchał się przez ludzi, by mieć lepszy ogląd na sytuację i stanął w pierwszym rzędzie. Na środku placu były ułożone kłody, patyki i ubrania. Wszystko, co było palne, ułożone zostało przez ludzi w stos. Ze stosu wystawał wysoki i gruby trzon, najpewniej pień jakiegoś drzewa, a do niego przywiązana jasnowłosa kobieta. Ubrana była w zieloną sukienkę miejscami podartą zapewne przez wieśniaków, którzy ją tam przymocowali. Hiron nie czuł od niej czarnej magii, wręcz przeciwnie, biła od niej jasna aura światła. Kobieta na stosie nie była czarownicą, była białą czarownicą, a to zasadnicza różnica. Nie pozwoli jej zginąć, ale nie może się za bardzo wychylać. Ma tutaj zostać jeszcze kilkanaście dni, więc nie może przykuwać uwagi, a ratowanie tej kobiety na pewno sprawi, że będzie w centrum zainteresowania. 

Hiron myśl. Czarownik myślał, a czas uciekał. Można już było dostrzec idącego w stronę stosu kata z pochodnią. Kilkanaście sekund później stos został podpalony. Ogień dość szybko trawił kolejne gałęzie, wspinając się w stronę dziewczyny. Hiron delikatnie wystawił dłoń spod płaszcza i spadł deszcz. Dość solidny deszcz, który ugasił ogień. Na szczęście. Ludzie byli zmieszani. Teraz albo nigdy. Hiron ustał przed tłumem. 

— Słuchajcie wszyscy, ta kobieta. — Pokazał na przerażoną dziewczynę na stosie. — Nie jest czarownicą, dowodem niech będzie ten deszcz... zapewne zesłany przez bogów, by ją uratować. — krzyczał do tłumu, który spojrzał po sobie. Chyba nie był wystarczająco przekonany, więc ten teatrzyk trzeba ciągnąć dalej.

— Sam Aron, bóg pogody i siły przemawia do nas, daje nam jasny znak, by oszczędzić tą biedną dziewczynę. — Ponownie pokazał na kobietę. Oby tłum po tym się przekonał, bo kwestie powoli się kończyły. Jeśli zmieni płaszcz, to ludzie nawet nie poznają go później, w końcu nie widzą jego twarzy. 

— Dlaczego mamy ci zaufać... przybyszu znikąd? — powiedział, wychodzący z tłumu starszy mężczyzna z siwą brodą. Hiron od razu skierował cały wzrok na niego. W jego oczach pojawił się lęk, w końcu przez tego mieszczanina ubranego w podarte spodnie i koszulę, wyglądającą, jakby dopiero co, wrócił z obory, cały jego plan mógł runąć. 

Wiedźma z PółnocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz