Rozdział 20. Piękne początki, tragiczne finały

16 2 0
                                    

dwa dni później, komnata królewska 

Komnata królewska usytuowana była we wschodniej części budowli i należała do jednej z największych sal w całym zamku. To tutaj para królewska spała, ale także zajmowała się podpisywaniem ważnych dokumentów. Do komnaty prowadził korytarz, w którym stało dwunastu strażników. Dopiero na końcu tego przejścia znajdowały się drewniane drzwi, wzmocnione żelaznym obramowaniem. Klamki były mosiężne, wyglądały na bardzo potężne. Za wejściem można było zobaczyć zwyczajny salon. Czerwony dywan ze złotymi ornamentami, drewniany stół i szklany żyrandol, kanapa wykonana z naturalnej skóry, wysokie niebieskie zasłony zdobione herbami królestwa i drewniane krzesła stojące prostopadle do stołu. Dopiero po przejściu z tego pokoju, za kamiennym łukiem znajdowała się sypialnia i gabinet. Na środku mieściło się oczywiście ogromne łoże z baldachimem, wiele poduszek, grube kołdry i obraz, pokazujący miasto w południowym słońcu, wiszący nad łóżkiem. Po prawej stronie znajdowało się ogromne lustro, w którym stać mogłoby czterech rosłych mężczyzn i każdy z nich mógłby się w nim przeglądać, nie wadząc innym. Po lewej znajdowało się natomiast drewniane biurko, na którym król podpisywał kolejne dekrety i ustawy, a obok niego stała szafa, która w rzeczywistości była jedynie przejściem do właściwej garderoby. Po tej samej stronie znajdowały się także drzwi, prowadzące do łazienki królewskiej, z kamienną wanną i małym strumieniem. 

Wszystko miało pokazywać bogactwo pary królewskiej, która jak gdyby nigdy nic spała w najlepsze w puchowej kołdrze. Pierwszy obudził się król, którego zbudziło ciche, ale stanowcze pukanie do drzwi. Arron podniósł swoje ciało i oparł się o ścianę za nim. Przetarł zmęczone oczy i rozejrzał się po pokoju, jakby sprawdzając, czy na pewno jest w swoim zamku. Kiedy upewnił się, spojrzał na śpiącą królową Megarę i uśmiechnął się delikatnie. Wstał i ubrany jedynie w długą koszulę podszedł do lustra, przeciągając się. Pukanie jednak nie ustawało, więc Arron ruszył spokojnym krokiem do drzwi, przechodząc przez salon i spoglądając za okno. Otworzył wejście. Zobaczył jednego ze strażników, stojącego w całym umundurowaniu. Mężczyzna, gdy zobaczył króla, ukłonił się, zdejmując wcześniej hełm, pokazując tym samym swoje czarne, gęste włosy i ostre rysy twarzy oraz delikatny, kilkudniowy zarost. 

— Wasza wysokość, za kilka godzin rozpoczęcie olimpiady — oznajmił żołnierz, nie patrząc na króla. 

— Tak, oczywiście. Pamiętam. Zjawimy się na czas. Przygotujcie karetę i miejsce — rozkazał Arron. Strażnik słysząc słowa władcy, podniósł spojrzenie i kierując je w jego ciemne oczy, po czym skinął głową na znak przyjęcia rozkazu i odszedł spokojnym krokiem. 

Król zamknął drzwi i zakluczył wejście. Przeczesał gęste włosy i spojrzał w stronę łóżka, na którym w najlepsze spała Megara. 

— Już niedługo Megaro. Już niedługo — powiedział szeptem do siebie i zaczął kierować się w stronę łoża. 

Kiedy był już przy łóżku i stał nad śpiącą żoną, pogłaskał ją po głowie i zaczesał jeden z kosmyków jej włosów do tyłu, by lepiej zobaczyć jej profil. Uklęknął przy łożu i pocałował ją w czoło. 

— Megaro — szepnął do jej ucha. Kobieta otworzyła oczy i spojrzała na króla, uśmiechając się. Położyła swoją dłoń na jego policzku i zaczęła zataczać kciukiem małe kółka na jego delikatnej skórze. 

Czuła się przy nim bezpieczna, ale przede wszystkim kochana. Roztaczał wokół siebie taką pozytywną aurę, kochała to. Wiedziała, że on też ją kocha, chociaż wiele razy miała wątpliwości. Myśli o zdradzie nigdy od niej nie odeszły, mimo zapewnień, że tak jest. Ta myśl, że to może się powtórzyć, nie dawała jej spokoju. Tliła się jak żar niedopalonego ogniska i w każdym momencie mogła spowodować ogromny pożar.

Wiedźma z PółnocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz