Rozdział 14. Egzekucja

45 4 1
                                    


Cynthia 

Po spotkaniu z parą królewską, które minęło w bardzo przyjemniej atmosferze, a następnie odespaniu kilku dni udała się do sali obrad rady, gdzie kilka dni wcześniej zrobiła prawdziwą rzeź. Wchodząc do sali, odetchnęła z ulgą i podeszła do umieszczonej na wzniesieniu mównicy. Dotknęła swoją dłonią drewna, z którego była wykonana. Wyprostowała się i czekała na nadejście rady nauczycielskiej, z którą chciała przeprowadzić rozmowę. Pierwsza w pomieszczeniu była jednak straż, również wezwana przez wiedźmę. Chwilę później pojawili się i nauczyciele. Kilkunastu nauczycieli stało w sali w dość dużym szoku. Wszyscy mieli na sobie długie, kolorowe szaty. 

Czarodzieje i czarodziejki patrzyli po sobie, szepcząc do siebie niezrozumiałe dla czarownicy słowa. W końcu uderzyła ona pięścią o mównicę, a szepty ustały i wszystkie oczy skierowały się na nią. 

— Witam was wszystkich w tym pięknym dniu — powiedziała miło, rozkładając ręce — Dla was jednak jest to ostatni dzień — oznajmiła nieco smutniejszym tonem, ale nadal uśmiechając się do nich miło. 

Gdy tylko do ich uszu doszły słowa czarownicy, zaraz zaczęli rozglądać się i szeptać po sobie. Jedna z czarodziejek zaczęła nawet płakać, zanurzając twarz w dłoniach. Cynthii to jednak nie ruszało. Musiała to zrobić, nie może sobie pozwolić na bunty i jakieś ruchy oporu. Wykonała jeden gest dłonią i do czarodziejów zaczęli podchodzić strażnicy, zakładając im specjalne kajdanki na dłonie. Kajdanki te wykonane były z elfickiego metalu, ale poza tym dzięki specjalnym zaklęciom wiązały magię osoby je noszącej. Znaczy to tyle, że osoba nosząca te kajdanki mimo posiadania potencjału magicznego nie może z niej korzystać i być przewodnikiem dla magii. 

Kiedy już prawie wszyscy czarodzieje byli skuci naprzeciw straży wyszło dwóch. Jeden ubrany w szaty czerwone, co oznacza magię liczb, a drugi w szaty ciemnozielone co oznacza magię żywiołów. Oboje ustali skierowani twarzami ku strażnikom, którzy byli widocznie zestresowani całą sytuacją. Wiedźma westchnęła jedynie ciężko i rozległ się grzmot jakby pioruna. Dwaj czarodzieje sekundy później leżeli martwi na podłodze, a w sali zapanowała cisza. Cynthia zeszła z podestu przechodząc obok zwłok i podeszła do strażnika straży, którym był starszy, grubszy mężczyzna z mieczem przy pasie ubrany w srebrną zbroję. Na głowie miał hełm, a jego twarz była widocznie niezadbana. Liczne zmarszczki, blizny dodawały mu lat. Tak samo, jak ruda broda. Czarownica przez chwilę zastanowiła się, czy może nie jest to półkrasnolud, ale ci są raczej niżsi. Podchodząc do niego, uśmiechnęła się nieznacznie, ale na jego twarzy był jedynie strach. 

— Zabierzcie ich na plac główny. Przygotujcie konie — powiedziała spokojnym, monotonnym głosem, który w obliczu jej rozkazu wydawał się iście przerażający. Wydała wyrok śmierci i to jakiej. Jednej z gorszych. Mimo wszystko dowódca kiwnął jedynie głową, bojąc się o własne życie, które dla wiedźmy nie stanowiło żadnej wartości, z resztą jak każde inne życie. Po wydaniu rozkazu czarownica wyszła z pomieszczenia, zostawiając przerażonych strażników i jeszcze bardziej przestraszonych czarodzieji. 

godzinę później

Tiana 

Czarownica wstała pierwsza, budząc się w łóżku Hirona, co w pierwszej chwili wywołało u niej dość duży szok. Zdała sobie jednak sprawę, że jego nie ma. Powolnym ruchem odkryła kołdrę i wstała z łóżka. Wyszła z pomieszczenia i spojrzała na kanapę, gdzie jeszcze wczoraj przeżyła swój pierwszy, prawdziwy pocałunek. Nadal nie mogła się po tym pozbierać, to uczucie było dla niej cudowne tak jak Hiron. Był cudowny, chciałaby z nim zostać na zawsze. Powoli podeszła do kanapy i uklęknęła obok czarownika, głaszcząc ręką jego czarne, delikatne, gęste włosy. Po chwili oczy Hirona otworzyły się delikatnie i utkwiły w twarzy Tiany, co wywołało u niej delikatny uśmiech. Ten sam szczery, pogodny uśmiech znalazł się na twarzy mężczyzna. 

Wiedźma z PółnocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz