Hiron
Czarownik leżał w swoim małym, skromnym łóżku, przykryty starym, podartym kocem podarowanym mu przez staruszkę, u której aktualnie nocował. Biedaczka chorowała i wymagała praktycznie całodobowej opieki. Hiron zatrzymał się u niej tydzień temu i dzisiaj miał odjechać, bo przyjeżdżał znachor z pobliskiego miasta, którego wezwał.
Obudził się już wcześniej, ale od jakichś piętnastu minut patrzył w sufit, czekając na... sam nie wiedział, na co. Myślał trochę o życiu, które prowadził. Nie to, że mu się nie podobało, po prostu czuł monotonię, ale czy jej nie lubił...? Cóż, nie do tego dążył. Myśl, że marnuje swoje życie, nie odchodziło. Żyło gdzieś na dnie jego świadomości i raz na jakiś czas wychodziło na zewnątrz, budząc wątpliwości i kolejne pytania.
Powoli wstał, siadając na skraju łóżka i podpierając się rękami. Z przemyśleń wyrwał go głos staruszki.
— Hiron! — krzyknęła dość głośno z sąsiedniego pokoju. Ten krzyk nie był jednak zwykłym krzykiem, to był krzyk przytłumiony i brzmiał tak, jakby... się dusiła? Czarownik szybko zerwał się na równe nogi i pobiegł do pokoju. Otworzył prędko drzwi i zobaczył staruszkę na ziemi. Trzymała się za serce i głośno dyszała. Powtarzała wciąż tylko "Hiron". Na twarzy czarownika odmalowało się przerażenie i strach. Mógł od razu tak jak codziennie, udać się do niej do pokoju zaraz po przebudzeniu, zamiast myśleć nad swoim istnieniem. Jej życie było jednak ważniejsze, w końcu obiecał jej, że zobaczy jeszcze swojego syna. Dzisiaj miał przyjechać, razem ze znachorem.
— Nie, nie, nie... — mamrotał w kółko, klękając przy niej. Ułożył ją przy szafie, tak, by się o nią opierała, co znacząco zmniejszyło jej duszności. Musiał jej jakoś pomóc. Wstał prędko i pobiegł do kolejnego pokoju.
Ściany pomalowano tam na żółto, nie było żadnych okien. Źródłem światła dla Hirona był wytworzony przez niego magiczny świetlik, który podążał za nim i pulsował białym blaskiem. W pokoju pełno było fiolek, roślin i słoików. Staruszka miała bardzo duże zaplecze techniczne, jeśli chodzi o medykamenty.
Hiron podbiegł do jednej z szaf i zaczął nerwowo zaglądać przez szkło do każdej z licznych fiolek. Żółte proszki, niebieskie ciecze, czarne kryształki i wiele, wiele innych składników o różnych kolorach i kształtach. Ostatecznie wziął cztery fiolki, moździerz, buteleczkę i liść pewnej rośliny o różowych kwiatach.
Wrócił do staruszki i położył wszystko na stole. Zastanowił się przez chwilę. Najpierw podał jej wcześniej wspomniany liść rośliny zwanej ubidolor, co z łaciny znaczy "leczący ból". Po zjedzeniu tej rośliny ból ustąpił, przynajmniej w części i Hiron mógł dalej pomagać staruszce, wiedząc, że jej cierpienie stopniowo mija.
Kolejnym krokiem było wsypanie do moździerza zielonych nasion hirsuty, co znaczy "kłujący". Łodygi tej rośliny posiadały kolce, w których znajdował się jad zdolny zabić konia. Nasiona tej rośliny również były trujące, ale po zmieszaniu z kolejnym składnikiem, czyli proszkiem cari, dawały efekt leczący choroby serca.
Tak też zrobił Hiron. Wymieszał oba proszki ze sobą, ale nadal były tylko wymieszane. Tutaj potrzeba wody. Mężczyzna wyciągnął dłoń przed siebie, a w jego dłoni pojawiła się kula wody, która wpadła do moździerza. Połączyła ona proszki ze sobą, dając fioletowy napar. Teraz potrzeba tylko magii. Sam napar byłby w stanie uleczyć staruszkę, ale z magią efekt będzie mocniejszy.
Uniósł obie dłonie nad naczyniem i szeptał zaklęcie, aż pojawiła się biała chmura. Kobieta leżąca pod ścianą kaszlała i nie zwracała uwagi na to, co robił Hiron. Patrzyła przed siebie, co chwila, zerkając na klatkę piersiową. W końcu czarownik skończył i przelał eliksir do butelki. Nie była duża, ale taka ilość na pewno wystarczy. Podał go staruszce, która szybko wypiła całą zawartość. Po jej minie było widać, że napar jest raczej niedobry. Hirona to zbytnio nie dziwiło, wielu porównywało jego smak do skoszonej trawy, mimo że zapach przywoływał na myśl płatki róż.
Po kilku minutach staruszka czuła się już trochę lepiej, ale dyskomfort nadal pozostał. Hiron pomógł jej przejść na łóżko i przygotował jeszcze jeden wywar. Trochę prostszy, bo wystarczyło zmieszać krew trolla z wyciągiem z róży i otrzymywało się eliksir regenerujący, ale nadal mało kto wiedziałby, jak go przygotować i że w ogóle takie coś było możliwe. Przez kolejne godziny czarownik doglądał śpiącej staruszki i sprawdzał jej stan. Cierpliwie czekał na przyjazd znachora, który miał się niedługo pojawić.
![](https://img.wattpad.com/cover/210183507-288-k423494.jpg)
CZYTASZ
Wiedźma z Północy
FantastikPotężna czarownica zwana Wiedźmą z Północy budzi się ze snu i ucieka z więzienia, w którym miała siedzieć do końca swoich dni. Harmonia zostaje zaburzona, a cały magiczny świat drży w posadach przed potęgą kobiety. Tylko jeden czarodziej może powstr...