• 21 •

1.2K 81 9
                                    

   
             Szczerze mówiąc nie wiem skąd wziął mi się ten pomysł. Po prostu czułem, że tak musi być. To od samego początku nie miało sensu. Przecież Harry nigdy nie był gejem. Gdybym nie wyznał mu wtedy miłości nikt nie musiałby rzucać na niego tego pierdolonego zaklęcia.
Byłem okropny i strasznie się nienawidziłem. Chciałem zniknąć ze świata. Chciałem zapaść się pod ziemie i nigdy nie wychodzić. Zostałem kompletnie sam. Nie miałem już nikogo. Tak bardzo chciałem wtulić się w Harry'ego i powiedzieć mu jak bardzo go kochałem, ale czasu nie wrócę i tak już musi zostać.

***** 
                   Minęło już  pól roku od naszego ostatniego spotkania. Postanowiłem wyprowadzić się od rodziców. Zamieszkałem sam w małym, czarodziejskim miasteczku - Castley. Było to naprawdę spokojne miejsce. Nie byki tam za dużo domów ani prawie nigdy nikogo nie było widać.
Mieszkałem sam w małym skromnym domku. Miałem jedno piętro, na którym znajdowały się dwa pokoje i mała łazienka. Na dole miałem kuchnie, salon i łazienkę. Niczego więcej nie potrzebowałem. Mógłbym zamieszkać tutaj z Harry'm, ale to były tylko moje marzenia, które już się nie spełnią.

Z listów, które dostawałem od Hermione dowiedziałem się, że mieszka w Norze i jest z Ginny. To mnie najbardziej zabolało, ale nic nie mogłem z tym zrobić. Musiałem jakoś dalej żyć  i już nie wracać w przeszłość.
Dowiedziałem się też, że Harry zaczął prace jako Auror w Magisterstwie. W sumie nie zdziwiło mnie to, bo wiele razy mówił mi, że bardzo chciał nim zostać. Cieszyłem się, że mu się udało i spełnił jedno ze swoich marzeń. Byłem z niego dumny.

Przez ten kilka miesięcy moje życie lekko się obróciło. Byłem sam wiec normalne, że mi się nudziło. Zacząłem wiec czytać książki. Bardzo dużo książek. Raz na jakiś czas przeteleportowywałem się na Ulicę Pokątną i kupowałem jakieś książki. Może to do mnie nie podobne, ale już naprawdę nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, a pogrążenie się w lekturze doskonale odciągało mnie o od rzeczywistego świata.


W jednym z moich nędznych dni, postanowiłem udać się na Ulice Pokątną. Potrzebowałem zrobić małe zakupy. Wyszedłem przed mój dom i przeteleportowałem się. Przechadzając się pod uliczkach coś złapało mnie za rękę i wciągnęło do starego sklepiku. Postać była w czarnej szacie i miała nałożony kaptur. Po chwili gdy nieznajoma osoba ściągnęła z głowy kaptur zobaczyłem coś czego bym się nie spodziewał. Przynajmniej nie wtedy. Był to Dumbledore.

- Profesor? Co pan tutaj robi? - Zapytałem.
- Witaj, Draco. Wybacz, że nie kontaktowałem się z wami. Z Harrym chwilowo nie mogę się spotkać - Na wspomnienie o tym imieniu łzy napłynęły mi do oczu - Ciężko było Cię znaleźć.
- Jakoś tak wyszło. Nie ukrywam się, ale potrzebuje teraz spokoju.
- Nie mogłem pojawić się na bitwie. Wiem, że zachowałem się egoistycznie, ale wiedziałem, że wam się uda wygrać i pokonać Voldemorta.
- Wiedział pan, że Harry jest ostatnim Horkruksem? Co to w ogóle za pytanie? Oczywiście, że pan wiedział, ale oczywiście nie raczył mi pan o tym powiedział. - Wykrzyczałem, gdy mi się przypomniało.
- Draco, posłuchaj. Jestem na tym świecie już bardzo długo i pewne rzeczy rozumiem bardziej od ciebie. Zrozum, że tak już musiało być. Nie mogłem ci o tym powiedzieć, bo byśmy przegrali. - Powiedział, ale ja nie odpowiedziałem.
- Wszystko z tobą dobrze? Słyszałem, że Harry'emu wiedzie się dobrze. Został Aurorem, a zawsze chciał nim być.
- Tak, to prawa, a co do mnie to... wszystko w porządku - Powiedziałem niepewnie.
- Nie kłam. Widzę po tobie. Pokłóciliście się? Harry mieszka w Norze, a ty w jakimś małym miasteczku.
- Po prostu tak już musiało być. - Starałem się zapanować nad łzami.
- ale co musiało być? O czym ty mówisz?
- Poprosiłem Hermione, żeby rzuciła na niego zaklęcie...
- Jakie? - Zapytaj z szeroko otwartymi oczami.
- Wymazujące wspomnienie. Wymazała mu wszystkie dobre wspomnienia ze mną. On mnie teraz nienawidzi, a ja nie mogę o nim zapomnieć. I do tego jest teraz z Ginny - Wyszeptałem, a niekontrolowane łzy zaczęły wypływać z moich oczu.
- Ale dlaczego? Dlaczego kazałeś jej to zrobić? Przecież się kochaliście. Nie wiem jak to jest być na waszym miejscu, ale Draco, dlaczego?
- Po prostu. Czego stary profesor nie rozumie? Za dużo się przeze mnie wycierpiał. Nie byłem dla niego odpowiedni. Tylko tracił na mnie czas.
- Chłopcze nie mów tak... - zaczął, ale mu przerwałem.
- Profesorze, nie chce o tym rozmawiać. Po prostu tak już musiało być, a ja niestety albo stety czasu nie zmienię.
- Dobrze. Muszę już iść. Nie mów nikomu o naszym spotkaniu. Jeszcze jest za wcześnie na mój powrót. Jeszcze nikt nie może się o tym dowiedzieć. Ufam Ci i wyczekuj mnie - Powiedział i nie czekając na odpowiedz, wyszedł.

Świat stał na krawędzi. Wszędzie panoszyli się Śmierciożercy. Niby wojna się skończyła, ale dalej się toczyła. Nie było już Voldemorta, a dalej były ataki na niewinnych ludzi.
Hermione nie wysyłała mi od jakiegoś czasu listów. Bardzo chciałem wiedzieć co się teraz z nim dzieje, ale wiedziałem, że to naprawdę nie wyjdzie mi na dobre. Sam już nie wiedziałem czego chciałem. Jednego dnia płakałem cały dzień, a drugiego cieszyłem się, że wreszcie ma ode mnie spokój, a jeszcze trzeciego dnia nic mnie nic obchodziło. Bałem się, cholernie się bałem, że pewnego dnia nie wytrzymam z tęsknoty i do niego pójdę. Po prostu dla mnie to było już naprawdę za dużo i nie mogłem wytrzymać z tęsknoty. Do tego to spotkanie z Dumbledore'm. Po co chciał się ze mną spotkać? Żeby po prostu pokazać mi, że wreszcie raczył się zjawić? Dlaczego wcześniej nie mógł przyjść? Co było ważniejsze od największej bitwy w świecie magii? Nie rozumiałem w ogóle jego podejścia do całej ten sytuacji. Niczego już nie rozumiałem. Powoli zaczynałem tracić rozum i pogłębiać się w depresji.

W końcu dostałem list od Hermiony. Harry miał się dobrze. Był lekko przygnębiony i nikt nie wiedział o co mu chodzi. Dalej był z Ginny. Nienawidziłem jej. Wiecznie się wpierdalała i narzucała Harry'emu. Była okropna.
Hermiona napisała, że Ron pytał się tez o mnie, Harry'ego. Pytał o tym o czym gadaliśmy przed jego „Śmiercią". Uniknął szybko tematu i szybko go zmienił. Szczerze to zdziwiło mnie to, bo wiedziałem, że prędzej czy później ktoś by się o mnie go zapytał, ale myślałem, że reakcja będzie inna. Coś w stylu, że mnie nienawidzi albo coś takiego. To wszystko wydawało mi się dziwne, ale mimo to i tak cieszyłem się jego szczęściem.
Byłem bardzo wdzięczny tez Hermione za to, że pisała do mnie te listy. Nigdy za nią nie przepadałem i wtedy tez jakoś dalej była mi obojętna, ale i tak byłem bardzo jej wdzięczny.

______
Obiecuje wam, że kolejny rozdział będzie bardzo ciekawy i dłuższy.
Miłego dnia!

Ostatnia Szansa  ~ Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz