Pierwsze duo

23 2 1
                                    

Zapewne wyglądałam jak jakaś zaczarowana laleczka, bo Leon zaśmiał się cicho.

Po chwili "bańka" pękła, a kolory się rozproszyły. Byliśmy na pustyni.
-Spróbuj nie dać się zabić. Może lepiej będzie, jak zostaniesz blisko mnie. -powiedział mój towarzysz, kierując się w stronę najbliższej skrzyni. Poszłam za nim. Po zadaniu skrzyni pierwszych obrażeń, zdałam sobie sprawę z tego, że atakuję tak samo jak Leon. Przez jakiś czas było spokojnie. Zbieraliśmy tylko power cubes. (Kostki mocy) Nie trwało to długo. Spotkaliśmy przeciwników. Wyszło tak, że mój towarzysz wszystkich pokonał, a ja jak zwykle nic. Dosłownie. Stałam jak słup i tylko patrzyłam na znikające w Pam ostrza. Zero ran, otarć i jakiejkolwiek krwi.
-Nic im nie będzie. Sama widzisz, oni tylko znikają. Później i tak się odrodzą. Możesz śmiało w nich rzucać. -Leon próbował jakoś skłonić mnie do walki, ale ja nadal nie chciałam nikogo krzywdzić. Pomimo tego, że jak to powiedział "oni tylko znikają". To nie było to samo co granie na telefonie. Wtedy nie musiałam atakować żyjących osób. Wówczas były to tylko fikcyjne postacie z zer i jedynek. Poza walką zostało mi tylko czekanie w krzakach. Wojownik okazał się być na tyle "dobry", że robił wszystko za mnie. Walka się przedłużała. Leonowi szło bardzo dobrze. Zaskakiwał wszystkich, ale nie tylko on. Kiedy chodził szukając już ostatniego przeciwnika, z krzaków zaatakował go El Primo. Zostałam sama. Przeciwnik sprawdzał różne kryjówki żeby mnie znaleźć. Zbliżał się do mnie coraz bardziej. Musiałam go zaatakować. Chciałam żeby moja "pierwsza" bitwa była wygrana. Miałam szczęście, bo zanim Leon mnie zostawił, zadał mu trochę obrażeń. Kiedy El Primo był już przy moich krzakach, zaczęłam rzucać w niego swoimi płytami. Próbował mnie atakować. Bałam się, pomimo tego co powiedział mój sojusznik; ataki nikogo nie bolą. Jakoś udało mi się uniknąć "pobicia". Trzy ciosy. Tylko tyle ich zadałam, zanim wygrałam bitwę. Niesamowicie się cieszyłam. Leon pojawił się obok mnie i uśmiechnął się.
-Dobrze ci poszło, jak na pierwszy raz. -nie chciało mi się tłumaczyć mu, że to nie była moja pierwsza bitwa, więc tylko odwzajemniłam uśmiech. Mogłaby wyjść dziwna sytuacja, gdyby wszyscy się dowiedzieli, że nie jestem jak oni. Wiedziałam, że prędzej czy później i tak wszystko się wyda, ale nie chciałam mówić im zbyt szybko. Nie byłam pewna jakby to przyjęli. Powinnam najpierw porozmawiać o tym z Shelly. Wróciliśmy tak jak wcześniej "przyszliśmy". Tyle tylko, że za drugim razem nie robiło to aż tak ogromnego wrażenia; wciąż był to jednak piękny widok.

Dawniej gracz |Brawl Stars (porzucone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz