Szukałem go bardzo długo. Szukałem, a właściwie szukaliśmy; ja, jego brat - Mikey i nasz przyjaciel - Ray. W pierwszych dniach po jego zniknięciu obiecałem sobie, że nie poddam się aż do skutku, a oni przyznali mi rację i dodając otuchy, postanowili stać za mną murem do dnia, w którym Gerard znów znajdzie się wśród nas. Z góry założyliśmy, że do tego dojdzie. Wyparliśmy z umysłów fakt, że skoro zniknął, być może zniknął na zawsze.
Nie chcieliśmy myśleć o tym, że ktoś mógł go skrzywdzić. Gerard nie miał wrogów. Nie był szczególnie popularny, ale chyba jako jedyny człowiek, którego poznałem, nigdy poważnie nie zalazł nikomu za skórę. Jaki więc był? Był delikatny, ale nie w sposób, który przysporzyłby mu problemów. Ludziom nigdy nie udawało się złamać jego osobowości. Miał w sobie coś, przez co do niego lgnęli, choć on najlepiej czuł się we własnym towarzystwie. We własnym albo w moim. Kiedyś powiedział mi "Frank, jesteś jedyną osobą, której obecność dodaje mi energii, zamiast ją odbierać" i, mówiąc szczerze, były to najpiękniejsze słowa, jakie usłyszałem w całym swoim życiu.
Różniliśmy się pod wieloma względami, ale przy nim zawsze czułem się swobodnie. Nieważne, w jakiej znaleźliśmy się sytuacji. Gdy byliśmy razem i gdy słyszałem jego głos, mogłem odpocząć. Być może to tylko przemęczenie, ale nieraz wydaje mi się, że od naszego ostatniego spotkania nie odpocząłem ani przez chwilę.
Nie wierzyliśmy też, że Gerard mógł tak po prostu zostawić nas i uciec bez słowa pożegnania. Osobiście odsunąłem od siebie tę myśl, zanim do końca wybrzmiała w mojej głowie. Nigdy nie lubiłem ufać ludziom, ale jemu ufałem bezgranicznie. Wiedziałem, że prędzej umarłby, niż zrobił mi jakąkolwiek krzywdę. Mi czy też komukolwiek, również sobie. Znałem go bardzo dobrze i gdyby miał jakieś problemy, wiedziałbym o tym, prawda?
Oczywiście, kurwa, że bym wiedział.
Gdy przez trzy lata nie znaleźliśmy chociażby najmniejszego śladu świadczącego o tym, że wciąż żyje, Mikey i Ray uznali go za martwego. Przestali się starać, wyprawili nawet krótkie, świeckie nabożeństwo, na które oczywiście nie poszedłem. Gdy o tym wspomnieli, zemdliło mnie na samą myśl. Po jego zakończeniu Gerard stał się dla nich tematem tabu, który raz nawet doprowadził do bójki pomiędzy mną a jego młodszym bratem. Mikey nie chciał, bym wspominał o dalszych poszukiwaniach. Tak było mu łatwiej. Wolał zapomnieć, więc udawaliśmy, że zapomnieliśmy aż do sylwestra rozpoczynającego rok dwa tysiące dziewiętnaście.
Wiecie, cokolwiek ma piernik do wiatraka, Gerard zawsze miał obsesję na punkcie tej dziwacznej daty. Akcja historii jednego z jego ulubionych filmów czy też komiksów... wstyd się przyznać, ale sam już nie pamiętam, działa się właśnie w roku dwa tysiące dziewiętnaście. Nigdy nie rozumiałem tej dzikiej fascynacji. Czy czekał aż nadejdzie, ponieważ chciał poczuć się jak główny bohater owej niesamowitej historii? Czy pragnął zobaczyć jak to jest wejść do świata, który znał jedynie z własnych fantazji? Nigdy go o to nie zapytałem.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że podróże międzyświatowe są surowo zakazane. On też to wiedział, a jego dziwactwo było bardzo niewinne. Niektórzy ludzie mają swój ulubiony kolor, niektórzy noszą przy sobie amulety, a jeszcze inni mówią do roślin. Gerard Way, jak to Gerard Way nigdy nie był jednym z "niektórych". On wybrał sobie swój ulubiony rok z przyszłości, a ja nie widziałem powodu, dla którego nie mógłby się tym cieszyć. Już bardziej niepokoił mnie fakt, że lubił, na ten przykład, pić wino w kubku do kawy.
Są rzeczy, których nie sposób jest zapomnieć, choćby próbowało się z całych sił. Być może upływ czasu zaciera w naszych umysłach brzmienie czyjegoś głosu, pamięć o rysach twarzy, o gestach i zachowaniach, ale tym, co zostaje nam po zaginionych ukochanych, są właśnie te niewielkie dziwactwa. To one czynią nas indywidualnymi jednostkami i to je najbardziej kochamy poznawać i obserwować.
Nawet jeśli ludzie, wśród których się obracałem, uważali Gerarda za martwego i nawet jeśli po pięciu latach mi również wydawało się, że pogodziłem się z tym, co się stało, jedna noc zmieniła wszystko.
Była to, jak się domyślacie, noc rozpoczynająca dwa tysiące dziewiętnasty rok. Specjalnie poszedłem na imprezę, próbując zagłuszyć niechciane myśli, ale gdy wybiła północ, zwyczajnie się załamałem. Otoczony znajomymi, pośrodku śmiechów i radości czułem, jak coś we mnie pęka. Zrobiło mi się gorąco, a moje oczy zachodziły łzami z każdym kolejnym uderzeniem zegara.
Pierdolony Gerard.
Gdziekolwiek był, zapewne bardzo się w tamtej chwili cieszył. Ponieważ był. Na pewno był. Wiedzieliśmy to wszyscy, chociaż nikt nie mówił o tym na głos.
Nie mogłem dłużej przebywać w tłumie. Dyskretnie odszedłem od cieszącej się grupy i stanąłem za rogiem jednego z bloków mieszkalnych sąsiadujących z blokiem gospodarza. Wdychając mroźne powietrze, spojrzałem na ekran telefonu. Chciałem się stamtąd wyrwać i pobyć z kimś, kto rozumiałby mój ból, nawet jeśli znów miałem dostać za to po twarzy.
Zanim zadzwoniłem, zawahałem się. Nie wiedziałem, czy powinienem i czy to, co robię ma sens, ale tej nocy nie byłem sobą. Nie wytrzymywałem miażdżącej mnie samotności.
----------------------
W komentarzu napisz literę odpowiadającą swojej decyzji.
a - jeśli chcesz, żeby Frank zadzwonił do Mikey'ego.
b - jeśli chcesz, żeby Frank zadzwonił do Raya.
c - jeśli chcesz, żeby Frank spróbował zadzwonić na stary numer Gerarda.
Wskazówka: Chociaż Mikey był bardzo związany z Gerardem, nienawidzi gdy Frank próbuje o nim rozmawiać. Trzy lata wcześniej przyjął do wiadomości śmierć swojego brata i na każde wspomnienie jego imienia reaguje agresywnie.
Wskazówka: Ray jest prawdopodobnie jedyną osobą, z którą Frank będzie mógł porozmawiać o tym, co go dręczy i otrzymać prawdziwe wsparcie.
Wskazówka: Numer Gerarda nie odpowiada od sześciu lat. Frank nadal trzyma go w telefonie, ale szanse na to, że Gerard odbierze są znikome.
Głosowanie zakończone w niedzielę (02.02 o godzinie 18:00. Jednogłośnie wygrała opcja C - telefon na stary numer Gerarda.
CZYTASZ
Parallels • Frerard
FanficIle potrzeba łez, by pogodzić się z tym, że odszedł ktoś, kogo kochaliśmy ponad wszystko? Jak wiele czasu musi minąć, byśmy zapomnieli i nauczyli się żyć na nowo? Czy możliwe jest wyrzucenie z pamięci tego, co do tej pory utrzymywało nas przy życiu...