35. Nauka

575 34 1
                                    

- Dzisiaj jedziemy na narty, moi drodzy - mówi Sebastian przy stole.

- Nie gadaj nawet - mruczę - Przecież ja jeździć nie umiem!

- Mogę cię nauczyć, słońce - odzywa się Paweł, na co uśmiecham się w jego kierunku.

Po śniadaniu każdy udaje się do swojego domku, żeby założyć ciepłe, narciarskie ubrania. Większość osób ma ze sobą swój sprzęt, jednak ja i Paweł nie, więc wsiadamy do samochodu i jedziemy do wypożyczalni.

Przez długi czas śmiejemy się z siebie nawzajem, gdy zakładamy te niewygodne buty, a na głowy kaski. Wychodzimy przed budynek i zauważamy, że autokar z obozowiczami już przyjechał, tak samo jak busik z resztą raperów.

Dołączamy do nich niosąc narty i uśmiechamy się. Darek daje każdemu z nas karnety i wtedy się rozdzielamy. Paweł pomaga mi założyć narty i na początek pokazuje, jak mam się w nich poruszać. Gdy w końcu opanowuję tę umiejętność, wchodzimy na jedną czwartą wysokości stoku i tam Paweł tłumaczy mi, w jaki sposób mam zjeżdżać, żeby się nie zabić.

- No dobra, jedziemy na dół - mówi w końcu, a ja spoglądam na niego przerażona - Dam ci rękę, żebyś się nie zabiła.

W końcu kiwam głową i łapię jego rękę. Patrzę pod nogi, żeby widzieć, czy ruszam się tak, jak mnie nauczył. Po chwili jesteśmy już na samym dole, przez co z uśmiechem spoglądam na Pawła.

- No dobra, dobrze ci poszło - uśmiecha się - Wejdziemy jeszcze raz na tą samą wysokość i zjedziesz sama.

Kiwam głową i wchodzę razem z nim w te same miejsce. Poprawiam nartę, która się odpięła, gdy źle stanęłam i spoglądam na Pawła. Kiwa głową i mówi, żebym jechała pierwsza, więc wzdycham i zjeżdżam, a on zaraz za mną.

- No i super! - woła, gdy zatrzymuje się obok mnie - No to teraz wjeżdżamy na górę.

Ustawiamy się w kolejce i czekamy na naszą kolej. Gdy w końcu ona następuje, odbijamy karnet przy czytniku i siadamy na wagoniku. Przez następne kilka minut podziwiamy widoki, żeby w końcu dotrzeć na szczyt.

- Ale tu wysoko - mówię do niego - Ja nie zjadę.

- Dasz radę, za chwilkę będziesz przecież na dole! - śmieje się - No dalej. Po prostu rób to, co ci mówiłem.

Wzdycham, ale kiwam głową i ruszam. Już po chwili mknę w kierunku podnóża góry. Gdy w końcu znajduję się na dole, uśmiecham się szeroko i odwracam. Paweł zatrzymuje się zaraz obok mnie i pokazuje mi dwa uniesione w górę kciuki.

- Jedziemy jeszcze raz? - pytam, a on śmieje się, ale kiwa głową.

Ballada | ZeamsoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz