40. Razem

541 28 0
                                    

Pod koniec kwietnia podejmujemy z Pawłem pierwszą poważną decyzję jako para. Już od jakiegoś czasu rozmawialiśmy o wspólnym mieszkaniu, ale dopiero teraz nastąpił ten czas i Paweł w końcu wprowadza się do mnie. Jego rodzice nie byli zbyt zadowoleni. Myśleli, że przeniesiemy się gdzieś niedaleko ich.

Wstaję już o siódmej, mimo że Paweł ma przyjechać dopiero około jedenastej. Jem szybkie śniadanie, sprawdzam czy wszystko jest posprzątane i udaję się na szybkie zakupy. Gdy wracam, jest już po dziesiątej, więc sprawdzam jeszcze raz, czy przygotowałam dla niego wystarczająco dużo miejsca w szafie i szufladzie w łazience.

Gdy słyszę domofon, biegnę do niego szybko i otwieram z szerokim uśmiechem. Otwieram drzwi i czekam, opierając się o framugę. Gdy szatyn w końcu staje naprzeciw mnie, uśmiecham się szeroko i rzucam mu się na szyję, całując go mocno.

- Ciebie też dobrze widzieć - śmieje się.

- Wchodź już! - odpowiadam szczęśliwa - Trzeba pomóc ci wnosić rzeczy?

- Spokojnie, zaangażowałem do tego kogoś innego - puszcza mi oczko, na co marszczę brwi.

- No hej, maleńka - mówi Filip wchodząc do przedpokoju.

- Filip! Dobrze cię widzieć - uśmiecham się szeroko i przytulam go - Stawiajcie pudła gdziekolwiek, później to uporządkujemy.

Przez następne pół godziny co chwila wchodzą i wychodzą z kolejnymi pudłami. Ja za to zabieram się za gotowanie dla nas wszystkich obiadu. Gdy kończą pracę, siadają przy wyspie kuchennej i przyglądają się moim poczynaniom.

- Co tak pięknie pachnie? - mruczy Filip - Głodny jestem.

- Smażony filet z psa faszerowany mózgiem gołębia - odpowiadam i odwracam się, po czym razem z Pawłem wybuchamy śmiechem, widząc jego minę - Żartowałam przecież. Ryż z kurczakiem w sosie słodko-kwaśnym.

- Jesteś okropna - krzywi się - Nie wiem, czy cokolwiek zjem coś, co wyjdzie spod twojej ręki.

- To będziesz głodował - wzruszam ramionami, po czym zaczynam nakładać jedzenie na talerze, po czym kładę je przed chłopakami - Smacznego.

- Nie wiem, czy mogę to jeść - mruczy Filip, oglądając swoją porcję z każdej strony.

-Jedz, dobre jest - mówi Paweł, z radością zajadając się daniem, co wywołuje mój uśmiech.

Sama biorę swój talerz, siadam naprzeciw nich i zaczynam jeść. Gdy kończymy, zbieram talerze i biorę się za zmywanie. Oczywiście nie omija mnie kłótnia z Pawłem, że to on pozmywa.

- Spadaj, możesz zacząć się rozpakowywać - odzywam się i ostatecznie wychodzi na moje. Gdy kończę ze zmywaniem, pomagam im wszystko rozpakować. Gdy kończymy, uśmiecham się szeroko i siadam na łóżku - Jezu, ale się cieszę.

- Ja też, skarbie - wzdycha - Ja też.

Ballada | ZeamsoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz