38. Urodziny

515 34 5
                                    

Czwartego kwietnia od samego rana nie kontaktuję się z Pawłem, chcąc zrobić mu niespodziankę. O ósmej rano wsiadam do samochodu i ruszam w kierunku Przemyśla razem z Majką. Już od kilku dni byłyśmy dogadane z Filipem, więc najpierw podjeżdżam pod jego dom.

- Hejka, dziewczyny - mówi wsiadając na tylne siedzenie.

- Uważaj na prezent! - wołam od razu, odwracając się.

- Spokojnie - śmieje się - No więc tak, napisałem Pawłowi, że będę za maksymalnie dziesięć minut.

Kiwam głową i znów wjeżdżam na ulicę. Niedługo później zatrzymuję się pod blokiem, w którym mieszka mój chłopak. Wysiadam z samochodu, co robią także mój przyjaciele. Filip od razu oferuje się do niesienia prezentu, więc od razu się zgadzamy. Windą wjeżdżamy na odpowiednie piętro i stajemy przed drzwiami. Wzdycham uśmiechnięta i pukam w nie kilkukrotnie.

- Karola! Dobrze cię widzieć, skarbie - drzwi otwiera nam pani Teresa i przytula mnie na przywitanie - I Maja! Wchodźcie, Paweł jest u siebie. Na pewno się ucieszy! Ładnie Ci w tym nowym kolorze, Karolinko.

- Dziękuję - uśmiecham się i wchodzimy do środka, od razu zdejmując buty i odpinając kurtki.

Uśmiecham się do swoich przyjaciół i zmierzamy w kierunku jego pokoju. Poprawiam jeszcze sukienkę, którą założyłam dziś na siebie, wzdycham i pukam do drzwi.

- Wchodź stary! - słyszę, na co się uśmiecham.

- Na trzy śpiewamy - szepczę, jedną dłoń kładę na klamce, a trzecią unoszę i liczę na niej do trzech, po czym otwieram drzwi - Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam!

Szatyn od razu siada na łóżku i uśmiecha się szeroko, po czym wstaje i podchodzi do mnie. Całuje mnie krótko, obejmuje Majkę i przybija sztamę Filipowi, który położył prezent na ziemi. Pino skacze wokół mnie merdając ogonem, więc uśmiecham się i kucam, żeby go pogłaskać.

- Jak się tu w ogóle dostałyście? - pyta Paweł, gdy się podnoszę i odwracam w jego stronę.

- Oficjalnie od miesiąca mam prawo jazdy, skarbie - chichoczę - Tak tylko przypominam.

- Cholera, racja - kręci lekko głową - Na początku cię w ogóle nie poznałem. Śliczna blondyneczka z ciebie.

Uśmiecham się, czując jak moje policzki przybierają kolor pomidora. W końcu Paweł zabiera się za otwieranie prezentu. Mój uśmiech poszerza się, gdy jego twarz rozjaśnia się.

- Jak długo zostajecie? - pyta, obejmując mnie w pasie.

- Zależy jak długo ze mną wytrzymasz - śmieję się.

- Czekaj, otwórz buźkę - marszczę brwi, ale robię to - Masz aparat na zębach! Myślałem, że ludzie z aparatami saplenią!

- No dzięki - chichoczę, jednak przerywa nam pukanie do drzwi. Szatyn marszczy brwi, ale podchodzi do nich i otwiera je, a już chwilę później widzę dziewczynę u wieszającą się na jego szyi.

- Wszystkiego najlepszego, kochanie! - woła, a ja od razu mam chęć mordu.

- Ta...um... Wiktoria, to jest moja dziewczyna Karolina, a to nasza przyjaciółka Maja - odwraca się do nas - Dziewczyny, to jest Wiktoria.

Od razu kojarzę ją z tą samą Wiktorią, z którą rozmawiał przed swoim koncertem. Zaciskam usta w cienką linię, zabieram swoją kurtkę i wymijam ich, wychodząc z pokoju. Szybko zakładam buty, żegnam się z panią Teresą i wychodzę. Chwilkę za mną wychodzi Maja i wbiega do zamykającej się windy. Obie wsiadamy do samochodu i szybko odjeżdżamy.

Ballada | ZeamsoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz