♕ Rozdział 13 ♕

88 10 0
                                    

- Teraz to jest interesująca niespodzianka.

Prawdziwa zabawa rozświetliła parę srebrno-niebieskich oczu, olśniewających jak rozbijające się fale, przyćmionych nieokiełznanymi włosami, tak złotymi, że mogły zostać zamienione na monety.

- To ty. - Całe powietrze wydostało się z płuc Telli.

Chłopiec z powozu - ten sam pobłażliwy młody szlachcic, który groził, że wyrzuci ją z powozu i upuścił na pół zjedzone jabłko na jej pantofle.

- Możesz mówić mi Jacks.

W ruchu o wiele bardziej dżentelmeńskim niż cokolwiek co robił tamtej nocy wziął ją za wolną rękę, by pocałować ją w kostki. Jego wąskie usta były miękkie i zimne, przynosząc świeży chłód, który dostał się aż do ramienia Telli, gdy mówił niskie słowa do jej dłoni.

- Nie sądziłem, że będziesz na tyle odważna, by założyć tę sukienkę.

-Nienawidzę patrzeć, jak piękna suknia idzie na marne. - powiedziała, jakby jego obecność nie przerażała jej całkowicie.

Dziedzic Elantine nie powinien był jej tak szybko znaleźć. Wcale nie miał jej znaleźć. I nie miał być tym lekkomyślnym chłopcem z powozu, który nie pasował do jej wizerunku. Dziedzic - Jacks - brzmiał bezwzględnie i nie był leniwy. Ale ten młody człowiek z krwawoczerwonymi oczami i nieoswojonymi włosami wydawał się być uosobieniem grozy. Kościsto-białe bryczesy przylegające do jego chudych nóg były czyste, ale jego zszarpane wysokie buty wyglądały, jakby były przeznaczone raczej na stajnię niż na imprezę. Nawet nie przejmował się frakiem. Jego brązowy krawat był źle przywiązany, a koszula lekko zmięta.

Tella zastanawiała się, czy złe plotki o nim były błędne, czy też Jacks celowo postanowił kultywować jałowy obraz. Jego złote włosy opadły na jedno oko, ale spojrzał na Tellę odważnym i władczym wzrokiem, mówiąc.

- Zatańczymy?

Dante odchrząknął i przyciągnął Tellę bliżej. Jacks wykrzywił usta, a jego uśmiech stał się o wiele bardziej okrutny niż przyjazny.

- Na pewno nie próbujesz trzymać mnie z dala od mojej narzeczonej na moim własnym przyjęciu.

Chwyt Dante'go bardziej się zacisnął.

- Właściwie ...

- Nie przejmuj się nim, jest po prostu zazdrosny. - Tella wcięła się, zanim Dante mógł zrobić coś niestety szlachetnego, jak wyznać, że to wszystko, co robił, było jego szaradą.

Nie, żeby Tella rozumiała, dlaczego chroniła osobę częściowo odpowiedzialną za tę sytuację. Albo że Dante potrzebował nawet ochrony. Może chciała tylko udowodnić, że nie potrzebowała, by się nią zajmował.

Tella wykręciła się z jego uchwytu. Dante zaciskał szczękę tak mocno, że słyszała, jak jego zęby szczękają. Wyciągnęła rękę.

Jacks przejechał jednym smukłym palcem po jego dzikim uśmiechu, pozostawiając jej rękę nietkniętą. Potem chwycił ją za biodra w fajnym, grzesznym i solidnym uścisku, jego ramię okrążyło wokół niej, zwijając ją skandalicznie blisko jego boku.

Odciągnął ją i poprowadził w tłum błaznów.

Kilku gości zwróciło się na Dante'go po tym, jak on i Tella po raz pierwszy weszli na imprezę. Ale teraz Tella przysięgała, że każdy zestaw oczu podążał za nieostrożnym młodym spadkobiercą, który teraz ściskał jej talię. Trzymał ją bardzo blisko jakby oprowadzał ją po fontannach ociekających grzesznymi alkoholami, a imprezowicze flirtowali z wykonawcami ubranymi jak lisy i półludzkie lampartki.

♕ Legendary I  PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz