- P-Puśćcie mnie! - Krzyczał Hinata szarpiąc się we wszystkie możliwe strony.
Był wściekły, a jednocześnie wręcz zrozpaczony. Chciał spędzić o wiele więcej czasu z Kageyamą, ale jego rodzice dali mu te przeklęte tabletki, których za nic w świecie nie miał zamiaru wziąć. I tak oto państwo Hinata musieli trzymać swojego syna za wszystkie kończyny, a do tego pilnować, aby do pokoju nie weszła młodsza siostra chłopaka. Mimo iż jak na siatkarza nie miał zbyt wielu mięśni to małżeństwu trudno było utrzymać syna, a jeszcze trudniej było przemówić mu do rozsądku. Gdy tylko próbowali coś powiedzieć Shouyou odpowiadał na to nieposkładanym natłokiem krzyków.
Najgorsze chyba w tym wszystkim było to, że nie mieli jak podać mu tabletek uspokajających, ponieważ gdyby tylko spróbowali rudy prawdopodobnie by ich ugryzł i to bardzo boleśnie. Siedzieli tak więc na pościąganym w niektórych miejscach dywanie od tej całej szarpaniny czekając aż licealista się uspokoi. Pani Miho miała ochotę się rozpłakać widząc syna w takim stanie i naprawdę nie chciała go już dłużej utrzymywać w miejscu, bo widziała jak dużo cierpienia mu to sprawia. Z drugiej strony była to tylko i wyłącznie jego wina, że znowu nie wziął leków pomimo ich wiecznych upomnień i zamknął się w pokoju na klucz. Najwyraźniej wypadło mu z głowy, że jego rodzice posiadają zapasowy i było to chyba najlepsze posunięcie na jakie się zdecydowali.
Pan Takashi nawet się nie zorientował, kiedy po prostu przesunęli się i już dawno nie było ich na dywanie, a szarpiąca się głowa Shouyou znajdowała się niebezpiecznie blisko biurka. Bojąc się, że chłopak walnie się o kant co byłoby bardzo niebezpieczne dał znać swojej żonie, aby przenieśli się w inne miejsce w pokoju. Pech chciał, że ojciec Hinaty przypadkiem poluzował uścisk na jego nodze przez co wyślizgnęła mu się ona całkowicie z dłoni kopiąc boleśnie w brzuch.
Nie minęła długa chwila zanim udało mu się wyszarpać również z uścisku swojej matki, ponieważ ta wiedząc, że nie da sobie sama rady podbiegła zmartwiona do męża pomagając mu wstać. Rudowłosy siatkarz od razu, gdy udało mu się stanąć na nogi ruszył niczym błyskawica i zakopał się pod grubą pierzyną w swoim łóżku głośno łkając. Państwo Hinata doprawdy nie wiedzieli jak mają już sobie z nim radzić. Gdy dowiedzieli się o chorobie syna oczywistym było, że zmartwili się okropnie, ale zrobili wszystko co w ich mocy, aby go z tego wykurować. Problem leżał tylko i wyłącznie w tym, że on sam tej pomocy nie chciał co bardzo utrudniało dwójce rodziców zapanowaniem nad jego działaniami. Nigdy nie rozmawiali z Shouyou na temat tego dlaczego nie chce brać swoich leków dlatego postanowili, że zrobią to jeszcze w tym tygodniu. Owszem, mieli pewne podejrzenia co do tego,ale w taki sposób nie wywnioskują nic co mogłoby im pomóc.
Hinata nie chciał pomocy. Nienawidził, gdy ktoś mu pomaga. Fakt, doceniał to, ale nie oznacza to, że w żaden sposób mu to nie przeszkadzało. Uważał, że wszyscy tylko niepotrzebnie zawracają sobie głowę jego nic nie znaczącymi problemami. I tak nikt nie byłby w stanie go zrozumieć. W końcu nikt nie widzi tych samych rzeczy co on. Tylko on był w stanie widzieć Kageyamę, więc nie miał nawet jak tego porządnie wytłumaczyć. Chciał go po prostu zobaczyć, dotknąć, poczuć. Czy to jest aż tak ogromny problem? Czy właśnie przez tą jedną rzecz musiał teraz łkać pod kołdrą, bo znowu miał go tuż przed nosem i zniknął bez pożegnania?
Życie naprawdę jest okrutne.
Nie obchodziło go co się z nim w tym momencie stanie. Czy rodzice wyrzucą go z domu za jego okrutne zachowanie czy skończy w szpitalu za niebranie leków. Doprawdy, nie przejmował się teraz kompletnie niczym, ponieważ jedyne czego pragnął w tym momencie to była po prostu chęć chociażby zobaczenia po raz kolejny tych olśniewających, niebieskich oczu zlewających się z błękitem oceanu. Wiedział jak bardzo egoistyczne było to pragnienie, ale nie mógł tak po prostu wybyć się go.
Cieszył się z tego, że jego rodzice nie próbują go już uspokoić, więc mógł w spokoju wypłakać się otulony ciepłem własnej, starej kołdry z wzorkami w kolorowe samoloty. Jednak świadomość, że wciąż stoją oni gdzieś w rogu jego pokoju stawiała go w naprawdę niekomfortowej sytuacji i czuł się przez to nieco nieswojo. Jego umysł w tym momencie przytłaczała ogromna ilość przemyśleń co wywoływało u niego ból głowy, a przez to płacz tylko się nasilał.
Miał już tego wszystkiego dość. Miał ogromną ochotę uciec z domu i już nigdy nie wracać. Po prostu zniknąć, aby nikt nie musiał się już o niego troszczyć. Przypomniał sobie o Kenmie, który poprosił go, aby dnia dzisiejszego wziął swoją dawkę leków i zaczął płakać jeszcze głośniej, gdy zrozumiał jak bardzo go w tym momencie zawiódł.
Jesteś beznadziejny.
Czemu po prostu nie znikniesz?
Zatkał uszy chcąc wyzbyć się niepotrzebnych szeptów w jego głowie, ale wciąż słyszał ich stłumione głosy. Czuł jak krew z uszy zaczyna spływać powoli po jego rękach skapując na materiał prześcieradła, które już ledwo trzymało się na łóżku przez jego ciągłe wierzganie. Hinata w tym momencie nie był w stanie leżeć w jednym miejscu, ponieważ gdy tylko zatrzymał się na jakiś czas w jednej pozycji czuł jakby miał połamane wszystkie kości.
- Mam dość, mam dość, mam dość... - Szeptał pod nosem, a głosy przy jego uszach tylko się nasilały przez co nie słyszał własnych słów.
- Mam dość! - Krzyknął najgłośniej jak tylko potrafił przeciągając wszystkie możliwe samogłoski na tyle długo na ile pozwalała mu ilość powietrza w jego płucach.
Po wykrzyczeniu tego zaczął się pocić łapczywie łapiąc powietrze. Szepty, które jeszcze przed chwilą rozbrzmiewały w jego uszach zamieniły się w jeden, głośny, stały pisk rozbrzmiewający boleśnie w jego bębenkach.
Jego spanikowani rodzice postanowili wreszcie przynajmniej spróbować coś na to zaradzić. Szczerze mówiąc mieli nadzieję, że Shouyou w końcu wykończy sam siebie tym płakaniem i uśnie, a oni podaliby mu leki na spokojnie i bez zbędnego krzyku. Lecz najwidoczniej nie wszystko poszło po ich myśli. Pani Miho zabrała z chłopaka kołdrę, a jej mąż natomiast zaczął przegrzebywać półki w poszukiwaniu odpowiednich leków czytając na szybko wszystkie etykiety na opakowaniach.
Kobieta gdy tylko zobaczyła przerażoną twarz swojego syna przytuliła go do piersi szepcząc mu do ucha pocieszające słowa i mimo iż działała w ogromnej panice starała się, aby jej głos brzmiał dość spokojnie.
- Pomóżcie mi, proszę. - Słaby głos wydobył się z gardła rudego, który nie miał już siły na nic.
-----------------------------------------------------------
Rozdział nie wyszedł dokładnie tak jak chciałam, ale że nienawidzę robić poprawek to zostawiam go tak jak widzicie i mimo, że nie spełnił moich oczekiwań to uważam, że jest całkiem przyzwoity. I żeby nie było, szukałam imion rodziców Hinaty w internecie, ale jedyne co znalazłam to imię jego siostry Natsu, więc musiałam sama im je nadać dlatego nie myślcie, że oni naprawdę mają tak na imię, bo nie mam pojęcia czy tak jest. Nie wiem kiedy to czytacie Mordeczki, ale życzę wam Miłego Dnia :3
-----------------------------------------------------------
Słów: 1137
CZYTASZ
Sunshine |Kagehina|
FanfictionRzeczywistość? A może to tylko ślepa iluzja? Hinata Shouyou nie jest już chyba pewny czy całe jego życie przez cały ten czas nie było jedną wielką iluzją. W jego oczach te dwa różne światy zlewają się w jeden bez opcji rozdzielenia.