Chapter XII

432 44 25
                                    

Hinata rozchylił lekko usta w wielkim zdziwieniu mając ochotę zakopać się teraz pod tą stertą piór i nigdy z niej nie wychodzić nawet gdyby miał się tam udusić lub umrzeć z głodu. To nie miało się zdarzyć, to nie mogło się zdarzyć. Przez ostatnie dni regularnie brał leki, postanowił, że to zakończy i bardzo się powstrzymywał.

Więc co poszło nie tak?

W tym momencie nie potrafił się nawet cieszyć, że ponownie widzi przed sobą twarz Kageyamy. Nie był w stanie uśmiechnąć się, rozpłakać ze szczęścia, wskoczyć w jego ramiona tak jak robił to zawsze. I nawet gdyby wciąż był tym samolubnym Shouyou, który istniał w nim jeszcze dwa tygodnie temu to i tak nie dałby rady w tej chwili tryskać radością. Białe pióra pod butami niebieskookiego zamieniały się w intensywną czerń podobną do tej w jego włosach. Jego twarz wyrażała tyle bólu jakby przechodził dosłownie przez katorgi gdzieś w środku. A przynajmniej połowa z jego twarzy. Druga połowa rozpływała się w powietrzu w postaci małych kawałków skóry. Był to przerażający widok, ale to właśnie w tym momencie Hinata zauważył, że Tobio w środku jest pusty. Nie było w nim zupełnie nic. Jedyne czym był to cienką warstwą udawanego rozgrywającego, którego Shouyou tak bardzo kochał.

Chłopak nie mógł uwierzyć w to co teraz widział. Nie chciał na to patrzeć, nie chciał tego zachowywać w swojej pamięci. Zacisnął oczy i odsunął się czując jak podskoczyło mu tętno. Miał ogromną nadzieję, że tak naprawdę to wszystko to tylko jeden wielki koszmar i zaraz obudzi się cały spocony i zapłakany na łóżku obok swojej siostry. Niestety nic takiego co się stało. Hinacie nie pozostało nic innego jak ucieczka dlatego nie ociągając się wstał i czym prędzej pobiegł jak najdalej od tamtego miejsca. Łzy ściekały po jego twarzy ciurkiem i po raz kolejny w jego gardle utknęła gula, która pragnęła wydostać się na zewnątrz w postaci rozpaczliwego krzyku. Dlaczego to właśnie on musi być magnesem na wszystkie problemy?

Chciał spojrzeć jak daleko już pobiegł, ale jego czoło znów się z czymś zderzyło. Tym razem jednak nie przewrócił się, stał na prostych nogach. I nie miał pojęcia czy biegł w kółko czy popada już w paranoję, bo przed oczami ponownie pojawiła się dokładnie ta sama szyba z dokładnie tym samym Kageyamą. Rudy był jeszcze bardziej zdziwiony i przerażony niż wcześniej dlatego dając się opanować strachu zawrócił i pobiegł w drugą stronę. Ale tam czekało na niego to samo.

Gdzie by nie pobiegł zawsze będzie to samo. Był zmuszony patrzeć w kółko na ten sam, okrutny obraz. 

- Czego ode mnie chcesz?! Daj mi spokój! - Krzyknął czując jak gula w gardle tylko się powiększa zachęcając do kolejnego krzyku.

Nie uzyskał odpowiedzi na to pytanie. Jego głos odbijał się echem od białych, rażących ścian w tą i z powrotem powodując u Hinaty ból głowy. Jednak kiedy wrócił w to miejsce z którego się wydobył Shouyou był świadkiem skruszenia szyby pomiędzy nim, a Kageyamą. Nie był pewny jak opisać swoje uczucia w tamtym momencie. Całe jego ciało trzęsło się niemiłosiernie, chłód spowodował gęsią skórkę, a zęby nieprzyjemnie głośno obijały się o siebie. Stał na uginającymi się pod jego ciężarem piórami, które w tym momencie drżały razem z nim. 

Tobio zrobił krok, a wraz z nim pióra zafarbowały się na czarny kolor. Podszedł jeszcze bliżej sprawiając, że i ściany w tym dziwnym pomieszczeniu lekko poszarzały. Hinata zamarł w miejscu nie będąc w stanie wydobyć z siebie choćby jednej głoski. Jego próby powiedzenia czegokolwiek kończyły się na pojedynczych, krótkich, bez większego sensu dźwięków. 

Podniósł swoją głowę lekko do góry patrząc Kageyamie prosto w zimną, niebieską tęczówkę, która kiedyś była w stanie rozjaśnić każdy jego pochmurny dzień. Pod ich stopami utworzyła się widoczna bariera pomiędzy czernią, a bielą piór tak bardzo różniących się od siebie. Tobio dotknął ramienia Hinaty przerywając tym samym dzielący ich dystans, a razem z tym gestem całe pomieszczenie straciło swój blask topiąc się w ciemności. Tylko od Shouyou wciąż biła słaba poświata jaskrawego światła mimo, że trząsł się jak galareta i czuł, że zaraz zemdleje to pozostawał tym jednym, jedynym światełkiem w czerni tego świata. 

Lodowata ręka rozgrywającego wciąż spoczywała na jego drobnym, dygoczącym ramieniu wzmacniając tylko swój uścisk. Hinata był rozkojarzony i zdekoncentrowany. Nie miał bladego pojęcia co się w tym wokół niego dzieje i nawet nie chciał o tym rozmyślać w tym momencie. Jedyne o czym teraz chciał myśleć to plan ucieczki z tego miejsca, ale strach skutecznie mu to uniemożliwiał. 

Prawie całkowicie rozsypana twarz Kageyamy zdążyła jeszcze spojrzeć na chłopaka z pogardą zanim odepchnął go mocno od siebie. Shouyou nie spodziewając się takiego ruchu upadł plecami na czarne pióra czując się jeszcze gorzej niż wcześniej. Czerń pochłaniała go całego, a jasna poświata która jeszcze przed chwilą biła od jego ciała zaczęła przygasać. Wpadał coraz to głębiej móc tylko patrzeć na zanikającą sylwetkę Tobio. Złocisty pył, który jak na zawołanie zjawił się w tym samym pomieszczeniu nie dał rady nawet dotknąć Hinaty w jednym momencie czerniejąc i rozpadając się.

Innymi słowy nikt nie był w stanie mu pomóc. Nawet on sam. Czuł jak pióra nieprzyjemnie oplątują jego gardło wywołując w jego ciele duszności. Kaszel wydobył się z jego ust wpuszczając czerń do środka. Poświata zgasła, a chłopak poczuł się jeszcze gorzej. Nawet nie wyobrażał sobie, że może istnieć jeszcze gorsze uczucie niż to, które kotliło się w jego ciele jeszcze pare sekund temu. Pióra jakby nagle stały się ostrzejsze haratając jego odsłonięte części ciała. Hinata w tym momencie żałował, że w jego domu było tak ciepło i jego piżama składała się z cienkiej koszulki i dresowych spodenek. Krew nie lała się po jego ciele. Pozostawała w tym samym miejscu kumulując się tam w jedność. 

Sylwetka wyższego chłopaka już dawno zniknęła z jego pola widzenia. W jego środku coś dosłownie parzyło wszystkie możliwe narządy. Shouyou miał dość. Nie zrobił nikomu nic złego, dlaczego takie rzeczy muszą dziać się akurat mu? Dlaczego to wszystko musi być aż tak bolesne? Dlaczego nie może spojrzeć na Kageyamę z tą samą radością co dawniej? Dlaczego on ciągle wraca do jego życia pomimo tych wszystkich prób wyrzucenia go ze swojej głowy? 

Dlaczego?

No właśnie, dlaczego?

Dlaczego to musi się dziać?

Dlaczego musi tak być?

Dlaczego nikt nie zna odpowiedzi na dręczące go pytania?

Hinata otworzył zamglone oczy biorąc ostatni, słaby wdech.

- Dlaczego, Kageyama?

-----------------------------------------------------------

Szacun dla osób, którym jeszcze chce się to czytać XDDDD

-----------------------------------------------------------

Słów: 1053

Sunshine |Kagehina|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz