Kenma już dawno zdążył wrócić do swojego domu (Hinata nawet napisał do niego, aby upewnić się czy wszystko w porządku) i mimo iż rozmowa nie przebiegła dokładnie tak jak chłopak by chciał to i tak cieszył się, że blondyn zrozumiał to co próbował mu przekazać nawet jeśli nie wyglądał jakby do końca to rozszyfrował. Shouyou cieszył się, że znów może rozmawiać z przyjacielem tak samo jak robił to zazwyczaj. Nie miewali oni raczej kłótni dlatego jakiekolwiek problemy w ich relacji starali się obydwoje naprawić najszybciej jak to możliwe co zazwyczaj im się udawało, bo chłopcy wybaczali sobie naprawdę szybko i w podobnym tempie potrafili zrozumieć sytuację w jakiej znajduje się druga osoba. Uzupełniali się nawzajem nawet jeśli posiadali zupełnie odmienne charaktery i upodobania. Byli oni idealnym przykładem na to, że niemożliwe stało się możliwe.
Myśląc o tym Hinata uśmiechnął się lekko. Spróbował skulić się najbardziej jak to tylko możliwe, ponieważ w domu nie było wcale tak ciepło, a dzielił jeden kocyk z Natsu, która swoją drogą emitowała niesamowitym ciepłem przez co rudy dostawał już szału, bo z jednej strony zimno kuło go w stopy, ale z drugiej pojedyncze kropelki potu znaczyły drogę po jego czole. Udało mu się jednak przykryć całego siebie jak i swoją siostrę jej różowym kocem i dopiero wtedy zrobiło się w nim gorąco. Ich ciepłe oddechy łączyły się i rozpraszały po pomieszczeniu jak i pustej przestrzeni w kocu pomiędzy ich ciałami. Shouyou myślał, że zwariuje, więc na jakiś moment postanowił odkryć całego siebie i położył się na plecach, bo czuł, że już nie wytrzyma. Jutro była szkoła, więc musiał się wyspać, ale nie był ani trochę śpiący. I to nie tak, że był zajęty myśleniem o czymś po prostu cały czas coś go irytowało i nie pozwalało mu spać, albo zwyczajnie sen nie chciał przyjść. Kręcił się tak w łóżku już jakiś czas zastanawiając się ile jeszcze czasu zajmie mu obudzenie Natsu.
Jeśli się nie wyśpi to o treningu może tylko pomarzyć, bo jedyną osobą, która jest w stanie spać cztery godziny i wciąż być w dobrym stanie fizycznym jest Kenma. Hinata niestety nie posiadał jego nadludzkich mocy, więc nie było opcji, że niewyspany będzie mógł zrobić coś pożytecznego na boisku. Niedługo zacznie się wysyp meczy treningowych, a następnie pojadą na kwalifikacje na zawody. Powinien być podekscytowany, powinien czym prędzej iść spać, żeby jeszcze przed lekcjami zdążyć poćwiczyć, ale jaki to miało sens jeśli nie miał mu już kto wystawiać? Odbijanie piłki samemu raczej nic mu takiego nie da, robił to zazwyczaj gdy mu się nudziło, lub musiał się czymś odstresować. Nie chciał oczywiście dyskryminować wystaw Sugawary, bo były one świetne, ale żadna z nich nie potrafiła być tak szybka i dokładna jednocześnie jak wystawy, które dawał mu Kageyama. Ciekawe jak reszta drużyny radzi sobie z tym, że to będą ich pierwsze zawody bez Tobio. Nie, żeby zdążyli z nim pojechać na wiele meczy, chłopak był z nimi niecały rok, ale mimo wszystko był on osobą, której każdy mógł przyznać, że grała wyśmienicie. Nawet jeśli współpraca z innymi na początku nie była jego mocną stroną to miło było widzieć jak się stara.
Hinata zagryzł dolną wargę uświadamiając sobie, że jego myśli znowu schodzą tylko i wyłącznie na temat tego wysokiego, czarnego chłopaka. Musiał je rozproszyć, musiał się czymś zająć. Nie miał zamiaru się rozpłakać przez odtwarzanie w głowie wspomnień z nim. Postanowił pomyśleć o tym co stanie się z Sugawarą, Asahim i Daichim i wtedy zrobiło mu się jeszcze smutniej niż gdyby myślał o Kageyamie. Shouyou był już w drugiej klasie liceum, więc zeszłorocznych trzecioklasistów nie powinno już w ich klubie w ogóle być. A jednak jakimś cudem ostali się na ten jeden rok. Nawet jeśli przychodzili tylko na treningi (bo nie mogli uczestniczyć w ważniejszych meczach) to każdy czuł się jakby byli prawdziwą częścią naszej drużyny. Ze względu na to co stało się z Kageyamą Shouyou nie miał nawet okazji zapoznać się dobrze z nowymi członkami klubu (których swoją drogą było bardzo niewielu) i pomyślał, że mogli poczuć się tutaj nieco niechciani, bo właściwie nie zwracał uwagi jak inni zachowują się w stosunku do nich. Cóż, na pewno lepiej niż on sam.
Rudy podniósł się do siadu i ostrożnie odpiął swój telefon od ładowarki. Przymrużył oczy, które zostały porażone światłem i na ślepo wpisał dobrze znane mu już hasło. Wszedł w konwersację z Nishinoyą, który o dziwo jeszcze był aktywny, więc Hinata czym prędzej postanowił do niego napisać, bo chłopak każdej chwili mógł po prostu położyć się spać i wystukał do niego wiadomość w której nawet nie chciał liczyć ile zrobił błędów. Widząc odpowiedź uśmiechnął się pod nosem i życząc przyjacielowi z drużyny dobranoc położył się z powrotem na łóżku po raz kolejny przykrywając się kocem. Tym razem jednak sen przyszedł nad wyraz szybko.
-|-
Shouyou wbiegł do sali od siatkówki jakby ktoś go poraził prądem. No, a przynajmniej próbował wejść, bo drzwi okazały się być zamknięte, więc jedyne co tym zyskał to kolejny ból w okolicach nosa. Pewnego dnia przysiągł, że utnie sobie nos, aby nie musiał znosić już tych wszystkich cierpień jakie przez niego musiał odczuwać przynajmniej raz w tygodniu przez swoją niezdarność. Rudy zaczął rozglądać się na około siebie lecz nie dostrzegł nigdzie niskiego przyjaciela, więc wyjął piłkę ze swojej torby (nieważne jak mało miejsca by w niej miał, zawsze wciskał tam piłkę do siatkówki) i zaczął obracać ją w zmarzniętych dłoniach. Oparł się o duże, szare drzwi i co jakiś czas podnosił wzrok z piłki z nadzieją, że Nishinoya wreszcie tutaj przybiegnie witając się pełnym radości okrzykiem jak robił to zazwyczaj. Miał nadzieję, że chłopak nie zauważy tego, że Hinata jest trochę niewyspany, ale jakby na to nie patrzeć położyli się do łóżka mniej więcej o tej samej godzinie, więc chyba nie powinien się tym tak przejmować.
- Shouyou! - Usłyszał dochodzący z daleka krzyk, więc spojrzał w tamtą stronę.
Rudy rozpromienił się natychmiastowo i nawet zaczął biec, aby przywitać swojego przyjaciela. Obydwoje byli przepełnieni radością na swój widok nawet jeśli nie mieli nie wiadomo jak bliskich kontaktów ze sobą. Tak jak zawsze przybili ze sobą piątki na przywitanie i Hinata mógł przysiąc, że poczuł jak pieką go dłonie.
- Chciałem być pierwszy, ale mnie wyprzedziłeś. - Powiedział Nishinoya kręcąc niewielkim pękiem kluczy na palcu.
- Nie mogłem się doczekać. - Wyznał szczerze rudy chłopiec.
Niższy z dalej widniejącym na ustach uśmiechem wolną ręką poczochrał Shouyou po włosach i ruszył w stronę sali od siatkówki.
-----------------------------------------------------------
Jesus Christ, nie było rozdziału prawie 10 dni, nie zdawałam sobie nawet sprawy, że minęło aż tyle czasu. Ostatnio w sumie nie miałam nawet ochoty na pisanie. W sensie jak już rzeczywiście chce mi się pisać to albo jest już późno i wiem, że usnę w połowie pisania, albo po prostu mam beznadziejny humor, a to co czuję często przekłada się na to co piszę (niestety) a nie chcę sprawiać, że ta książka przestanie mieć sens sprawiając, że wszyscy nagle będą czymś strasznie zamartwieni. No... Nie wiem czy rozumiecie, ale starałam się to jakoś wytłumaczyć, okej? Rozdziały dalej będą ofc, ale nie wiem czy co 2-3 dni jak pisałam zazwyczaj podczas roku szkolnego. Na razie przewiduję, że będzie jeden rozdział na tydzień, ewentualnie na dwa, chyba, że mnie coś kopnie w dupe i napiszę szybciej, ale naprawdę nie wiem. Tyle chciałam wam przekazać, życzę miłego dnia i dużo zdrówka :3
-----------------------------------------------------------
Słów: 1216
CZYTASZ
Sunshine |Kagehina|
FanfictionRzeczywistość? A może to tylko ślepa iluzja? Hinata Shouyou nie jest już chyba pewny czy całe jego życie przez cały ten czas nie było jedną wielką iluzją. W jego oczach te dwa różne światy zlewają się w jeden bez opcji rozdzielenia.