Kobieta weszła do kuchni zaraz za swoją rozbieganą córką i spojrzała na dwójkę nastolatków rozszerzając nieco oczy w zdziwieniu. Nie oszukujmy się, była to dość niecodzienna sytuacja. I tu nie chodzi o to, że ma ona jakiś problem z zaakceptowaniem związku swojego syna, bo nie zabraniała mu robić takich rzeczy. W końcu był już na tyle dojrzały, aby sobie z tym poradzić, ale wydawało jej się to dziwne, że próbuje sobie znaleźć kogoś nowego po Kageyamie. Nie spodziewała się czegoś takiego. Postanowiła jednak, że póki co nie będzie tak traktować sytuacji i najwyżej potem wyjaśni to sobie z Hinatą.
Odchrząknęła cicho stawiając lnianą torbę z drobnymi zakupami na blacie.
- Brałeś leki? - Zapytała patrząc się na rudego chłopaka, który powoli puścił blondynkę.
Shouyou spojrzał na zegarek, a następnie wykrzywił swoją twarz w czymś co chyba miało być zaskoczeniem i zakłopotaniem dlatego mówiąc szybko Yachi, aby zaczekała pobiegł do swojego pokoju. Pani Miho pokręciła z niedowierzaniem głową kładąc jedną rękę na biodrze. Nie była na niego zła, po prostu się martwiła i chyba było to normalne patrząc na sytuację w jakiej się znajdują. Zaczęła powoli układać rzeczy na półkach patrząc na nieco zmieszaną dziewczynę stojącą na środku pomieszczenia.
- Shouyou dał ci przynajmniej coś do jedzenia skarbie? - Zapytała patrząc na nią kątem oka.
Hitoka podskoczyło nieco i ze zdenerwowania zaczęła drapać się po karku, ale mimo to na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech.
- T-tak, oczywiście! Od razu jak tylko weszliśmy. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą.
W kuchni dało się usłyszeć głośne kroki odbijające się echem w środku pustych, drewnianych schodków. Z góry jak burza zbiegł rudy chłopak podbiegając do swojej matki. Przybliżył się do niej i wyszeptał tak, żeby Yachi nie była w stanie niczego usłyszeć co było dość trudne, bo dziewczyna stała bardzo blisko.
- Nie mogę ich znaleźć. - Powiedział cicho brzmiąc jakby miał się zaraz rozpłakać.
- Szukałeś w szufladzie? - Zapytała marszcząc nieco brwi.
Hinata pokręcił głową i przybliżył dłoń do buzi w celu nerwowego obgryzania paznokci, ale w porę się powstrzymał przypominając sobie, że nie może robić tego przy swojej mamie. Przeklinał siebie w środku, że jest taką niedojdą i musiał zgubić tak ważną dla niego rzecz.
Tymczasem Hitoka, która słyszała całą tą rozmowę stukała stopą o płytki zastanawiając się czy powiedzieć, że wie gdzie owe tabletki się znajdują skoro Shouyou wyraźnie pokazał, że nie chce, aby ona usłyszała tą rozmowę. Po czasie stwierdziła jednak, że to głupie, bo w końcu chodzi tu o zdrowie jej przyjaciela i bez względu na to czy to stosowne czy nie powinna powiedzieć żądane przez rudego w tej chwili informacje. Nie miała pojęcia dlaczego w ogóle się nad tym zastanawiała.
- Są w torbie. - Powiedziała szeptem, ale ani Hinata ani jego mama chyba tego nie usłyszeli, bo chłopak odwrócił się tylko na chwilę w jej stronę sprawdzając czy aby na pewno się nie przesłyszał.
- Mówiłaś coś Yachi? - Dopytał jednak dla pewności.
- Twoje leki są w torbie. - Odparła już nieco głośniej.
Rudy zauważalnie się zarumienił i czym prędzej poszedł sprawdzić czy tabletki na pewno są tam gdzie mówi blondynka. Ze zdziwieniem musiał potwierdzić te słowa, bo rzeczywiście tam były. Nie miał pojęcia skąd dziewczyna to wiedziała, ale będzie jej wdzięczny do końca życia.
- Boże Yachi, co ja bym bez ciebie zrobił. - Powiedział wzdychając z ulgą i biorąc pierwszą lepszą butelkę wody.
Nastolatka tylko zaśmiała się pod nosem i dopiero teraz zrozumiała, że pierwszy raz w swoim życiu jest świadkiem tego jak Hinata bierze leki. Nie, żeby to było jakieś szczególne widowisko, wyglądało to dość normalne. Tak jakby brał zwyczajne tabletki przeciwbólowe, ale jednak było w tym coś co w nią uderzyło. Trafiła w nią ta okropna świadomość tego, że jej przyjaciel jest poważnie chory, bo zdarzało jej się o tym prawie cały czas zapominać kiedy spędzała z nim czas. I gdy tak patrzyła jak woda wędruje przez jego przełyk gdzieś razem z tabletką to poczuła na swoim ciele drobny dreszcz. Przeraziło ją to nieco. Mimo, że sama nie potrafiła stwierdzić co w tym wszystkim jest takiego strasznego to nic nie mogła poradzić na to, że zwyczajnie poczuła się w tym momencie gorzej. Nie powinno tak być, prawda? Przecież wiedziała, że tak jest. Wiedziała, że rudy jest chory i ma problemy. Więc dlaczego?
- Będziesz już wracać do domu? - Zapytał Shouyou robiąc krzywy dziubek i odstawiając butelkę na blat.
- Chyba tak, niedługo będzie ciemno. - Odpowiedziała spoglądając kątem oka za okno.
- Dziękuję bardzo za gościnę. - Powiedziała zginając się wpół przed mamą swojego przyjaciela.
- Pamiętaj, że zawsze jesteś tutaj mile widziana. - Odparła kobieta uśmiechając się lekko.
W trakcie kiedy Hinata próbował nieudolnie wcisnąć piętę w buta Yachi już dawno zdążyła założyć już całą odzież wierzchnią w jakiej tutaj przyszła. Chłopak obrócił się leżąc teraz na plecach myśląc, że w jakiś magiczny sposób mu to pomoże i ku jego zdziwieniu rzeczywiście tak się stało. Stanął prosto na obu stopach i wziął z wieszaka jakąś cienką, białą bluzę w tym samym czasie przekręcając klucz w zamku. Wyszedł na zewnątrz czekając na przyjaciółkę i gdy zrównali się krokami zaczął nakładać na swoje gołe ramiona bluzę, która właściwie niewiele mu pomogła. Mimo to szedł szczęśliwy podskakując w rytm jakiejś piosenki, która w chwili obecnej istniała tylko w jego głowie.
Rudy spojrzał na lampę przy ulicy zauważając na jej czubku czarnego kruka. Przyglądał mu się tak długo póki mógł, bo w końcu cały czas szedł przed siebie. Wiele ludzi uważało te ptaki za zwykłe szkodniki. Porównywali je nawet do gołębi, co było według chłopaka kompletnym szaleństwem i czymś niedorzecznym. Przecież były one piękne na swój własny sposób i nie zasługiwały na taką dyskryminację. I może mówił tak tylko ze względu na swój klub, który już niedługo miał się stać najlepszymi ptakami w Japonii, ale gdzieś w środku naprawdę uważał, że prezentowały się one dumnie z tym kim są. Nawet jeśli nie potrafiły śpiewać tak pięknie jak te drobne ptaszki, które w wiosenne poranki osiadały na jego parapecie lub krzewie gdzieś niedaleko jego domu wymyślając różnorodne melodie to wciąż były wyjątkowe.
Przez te rozmyślania Shouyou stracił poczucie rytmu i mało brakowało, aby jego twarz spotkała się z chłodnym, chropowatym asfaltem. Jego miejscowość nie była duża, ani znana dlatego droga tutaj była dość wyboista i niezadbana, ale Hinata lubił to w jaki sposób prezentuje się miejsce gdzie mieszka. Było tu bardzo skromnie w porównaniu na przykład do... ulicy Kageyamy.
- Hinata... - Powiedziała cicho blondynka zwracając tym samym uwagę chłopaka na siebie - Urosłeś.
-----------------------------------------------------------
Boże, jak to pisałam to miałam taki chill. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak czułam podczas pisania jakiegoś rozdziału, ale to chyba dobrze tak myślę. Nie wiem w ogóle kiedy, ale ta książka wreszcie spadła z top 10 w hasztagu Kagehina i teraz jest prawie na samym końcu XDDDD Tak czy siak niedługo majówka i trochę wolnego od lekcji, mam nadzieję, że dobrze spędzicie ten czas :3
-----------------------------------------------------------
Słów: 1149
CZYTASZ
Sunshine |Kagehina|
FanfictionRzeczywistość? A może to tylko ślepa iluzja? Hinata Shouyou nie jest już chyba pewny czy całe jego życie przez cały ten czas nie było jedną wielką iluzją. W jego oczach te dwa różne światy zlewają się w jeden bez opcji rozdzielenia.