Lauren Pov.
Obudziłam się sama w mieszkaniu Lucy. Przecież pamiętam jak zasypiałam z nią. Przetarłam zaspane oczy i sięgnęłam po telefon. Miałam parę wiadomości i nieodebrane połączenie od przyjaciółki. Najbardziej zdziwiła mnie jednak wiadomość od Camili. Otworzyłam od razu zdjęcie które wysłała. Kiedy zobaczyłam "moją" dziewczynę z tym debilem zaczęło się we mnie gotować ze złości. Oczywiście moją w cudzysłowiu. Wstałam jak najszybciej z łóżka poszłam do łazienki się trochę ogarnąć. Nie zważając na to, że mój żołądek daje o sobie znać, zabrałam kluczyki do auta. Zamknęłam dzwi i wyciągnęłam telefon. Numer do Lucy.
- Tak skarbie? - odebrała po szóstym razie w dodatku słychać, że jest nieźle najebana.
- Nie mów do mnie tak. Masz czas do jutra żeby zabrać odemnie swoje rzeczy i wypierdalać z mojego życia. Rozumiesz?
- Ale Lauren - zaczyna się przepraszanie.
- Zamknij swój ryj. Ja śpię u ciebie a ty idziesz z kimś się miziać - zaczęła się śmiać zanim dokończyłam.
- Jeśli chodzi o niego to myślę, że on teraz mizia się z kimś innym cóż jest nieźle pijany i trochę zjarany - zaczyna się śmiać a mi żołądek podchodzi do gardła. Rozłączam się i jak najszybciej kieruje się w stronę domu Camili. Moje zachowanie nie było wobec niej fer. Zepsułam nam śniadanie a ona mimo wszystko była ze mną szczera. Może nawet miałam szansę na coś a to zjebałam. Nie zważając na to, że jest czerwone dodaje gazu modląc się abym nie spowodowała wypadku. Podjeżdżam pod dom Camili. Dziękuję sobie w duchu, że zapamiętałam jej adres. Światło świeci się w jej mieszkaniu. Może nie ma o co się bać. Jednak jedna rzecz nie daje mi spokoju. Wysiadam z auta a przed domem leży jej torebka dodatkowo zbliżając się do drzwi słyszę jej krzyki. Kurwa. Łapie za klamkę i wparowuje do domu. Rozbiegany wzrok Shawna skupia się na mnie a nie na zapięciu spodni. Podchodzę do niego, łapie go za głowę i uderzam nią o moje kolano. Chłopak patrzy się na mnie przestraszonym wzrokiem i po chwili dotyka swojego nosa z którego cienkie krew.
- Zapłacisz mi za to suko - drze się jak pojebany. Coś mi się zdaje, że piwo i zioło to nie jedyne używki które spożywał. Rusza z impetem w moją stronę podstawiam mu haka a on ląduje prosto na podłodze. Łapie go za szmaty i wyrzucam z domu. Grożąc telefonem na policję. Widocznie się uspokaja i odchodzi od domu Camili. Zbieram jej rzeczy, wchodzę do domu i zamykam dzrzwi na zamek. Spoglądam w stronę kanapy na której siedziała ale jej tam nie ma. Na podłodze nie ma też plam krwi. Musiała to szybko posprzątać. Ruszam w kierunku jej sypialni. Siedzi na łóżku cała roztrzęsiona. Nie wiem co mam zrobić. Z jednej strony chce ją przytulić a z drugiej wyjść po tym jak zachowałam się rano.
- Camz przepraszam cię za swoje zachowanie rano. Za bycie wredną. Naprawdę cię przepraszam. Na chwilę się uspokaja a jej wzrok skupia się na mnie.
- Dziękuję za to. Nie wiem co mu odbiło. Wparował tak nagle. Dziękuję za uratowanie mnie - jej kąciki ust lekko się podnoszą.
- Będe się już zbierać jak coś to masz mój numer - mam cichą nadzieję na zostanie ale w to raczej nie wierzę.
- Może zostaniesz? I tak już raczej nie zasnę a możemy się lepiej poznać - uśmiecha się do mnie i patrzy prosto w moje oczy.
- Propozycja przyjęta - odwzajemniam uśmiech i kładę się obok niej na łóżku.
CZYTASZ
Uratowałaś Mnie
Science FictionUratowała ją przed utonięciem ale czy to możliwe, że przed czymś jeszcze? Lauren wybrała się nad jezioro by spędzić spokojnie wakacyjny czas, gdy niespodziewanie zostaje bohaterką dla pewnej małej drobnej brunetki.