7.A Sami Się Domyślcie

1.7K 64 106
                                    

Pov. Leon

Nie było dziś szkoły, ponieważ znalezli w wentylacji gniazdo szerszeni. To im zajmie kilka dni.
Gdy wyszedłem z domu, przechodząc przez park,ostatni raz spojrzałem na ludzi,których chciałem uważać za przyjaciół, a nie wrogów.

Kiedy dotarłem nad urwisko, siadłem z zwisającymi nogami.

-Hej mamo... Pewnie się domyślasz, po co tu jestem...
Nie chcę już dłużej cierpieć...-
Powiedziałem, poczym wstałem i już miałem skoczyć w otchłań, gdy za sobą usłyszałem kochany prze ze mnie głos :

-L-leon...?-

Pov. Sandy

Gdy siedziałem obok mojej mamy, zobaczyłem Leona przechodzącego przez park. Byłem ciekawy, gdzie idzie, więc podążyłem za nim.

-Hej, Sandy, a ty dokąd? -
-Mamo! - popatrzyłem z irytacją na Tarę.
-możesz za mną nie iść? - dodałem po chwili.

-Yhhhh.... No dobrze.... - powiedziała i odeszła z powrotem do reszty.
A ja znów zacząłem iść za Leonem. Doszedłem do tego samego urwiska, tak jak wtedy gdy Leon mnie oprowadzał.

Zobaczyłem tam Leona, który stał na samej krawędzi urwiska.

-L-leon... ? -
Chłopak odwrócił się do mnie. Spojrzał na mnie lekko płacząc. Miał bardzo pocięte ręce, a także inne zadrapania, z których płynęła krew.

-Przepraszam Sandy za to co zrobię... Wszyscy mnie tu nienawidzą,nie jestem wam potrzebny... - powiedział z wyraźnym smutkiem w głosie.

-Leon mi jesteś potrzebny! Ty mnie chronisz! - krzyknąłem już z ściekającymi łzami, bo chyba już wiedziałem co on ma zamiar zrobić.

-I tak znajdziesz kogoś lepszego o de mnie... Żegnaj Sandy, będę za tobą tęsknić... Kocham cię... - odparł i osunął się z klifu.

Stałem sparaliżowany. Po chwili zalałem się łzami.

-Też cię kocham! - krzyknąłem przez płacz.

Znałem drogę do plaży pod urwiskiem, i tam poszedłem

-Leon!? Gdzie jesteś?!-zacząłem nawoływać, do puki nie zobaczyłem jego ciała leżącego trochę dalej. ( jakie drastyczne :'<)

-Leon...?! Słyszysz mnie...?! - zapytałem potrząsając nim.
Gdy nic nie powiedział, drżącymi dłońmi wziąłem mój telefon i zadzwoniłem po karetkę.

-...... Sandy....... - usłyszałem słaby głos Leona.

-Leon!?Jezu nie strasz mnie tak! -
Krzyknąłem i przytuliłem go do siebie.

-Przepraszam za to że muszę cię zostawić.... Ale pozwolisz mi coś zrobić? - spytał cichym głosem.

-ale co-

Nie dał mi dokończyć, bo przysunął swoją twarz do mojej, i jego usta dotknęły moich. Chwilę potem mnie puścił i zobaczyłem że ma zamknięte oczy. Wtedy usłyszałem dźwięk syren, a do nas podbiegli ratownicy.

*time skip*

Nie mogłem jechać z Leonem do szpitala, więc wróciłem się na to urwisko. Na kamieniu obok była jego bluza. Gdy ją założyłem na siebie, poczułem dziwne poczucie bezpieczeństwa. Chciałem wrócić już do domu, gdy zatrzymał mnie mężczyzna ubrany cały na czarno.

-Ej,dzieciaku,znasz może Leona?-
Zapytał.

Postanowiłem udawać że nigdy go nie widziałem.

-Nie, kto to jest? - zapytałem udając zdziwiony ton głosu.

-ehhh... Nie ważne... Chociaż czekaj... - przyjrzał mi się uważnie. - Jego ojciec mi mówił że Leon miał taką samą bluzę co ta! Musisz go znać!-powiedział groźnym głosem.
Rzuciłem w niego bombą i od razu znikł w burzy piaskowej, a ja pobiegłem do swojego domu.

-Sandy! Gdzie byłeś? - usłyszałem za sobą głos Bea.

-A co cie to? - zapytałem z wyraźną ostrością w głosie.

-a nic... Tylko się pytam. - spojrzała na mnie z maślanymi oczami.

-Myślisz że tak szybko ci wybaczę, za to co zrobiłaś Leonowi? - przypomniałem sobie jak go pobiła razem z Bibi.

-No weeeź! Daj mi szansę! - powiedziała łapiąc mnie za rękę.

-Nie! Ja kocham Leona, a nie ciebie! - gwałtownie jej się wyrwałem.

-COOO!? -

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że za mną stoją inni zadymiarze. A moja mama stała przed tłumem.
-Synku, ty jesteś-

-Gejem? Tak. - dokończyłem.

-I ty kochasz tego potwora? Śmieszny jesteś! - Crow stanął przy mojej matce.
- a nie lepiej trzymać się z nami? Jesteśmy sto razy fajniejsi. - odparł stojący obok nich Spike.

Teraz już nie wytrzymałem.

-WIECIE CO?! JESTEŚCIE BANDĄ PUSTYCH IDIOTÓW, KTÓRZY WIDZĄ SIEBIE JAKO SUPER KURNA LUDZI, KTÓRYMI NIE SĄ!!! - wrzasnąłem na nich.
-To przez was Leon chciał popełnić samobójstwo! I wiecie co!? Może mu się udało! -

Potem pobiegłem do przystanku autobusowego który był kilkadziesiąt metrów od parku. Nagle poczułem, jak ktoś mnie łapie za rękę.

-Sandy... Też chcę pojechać z tobą... -
Nita miała łzy w oczach.
-No dobrze, choć. - powiedziałem i poszliśmy do przystanku.

☆゚° Nie Patrzeć W Przeszłość ☆. Leondy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz