Pov. Sandy
Gdy wstałem, rodziców nadal nie było w domu. Był poniedziałek, więc pierwszy dzień w szkole. Leon obiecał po mnie przyjść, więc spakowałem wszystkie rzeczy do ciemno-granatowego plecaka i zszedłem na dół zrobić sobie śniadanie. Leon przyszedł o 7:25,i razem wyszliśmy.
S. - Leon? A twój tata wrócił wczoraj do domu? -
L. - nie. A twoi rodzice? -
S. - też nie. -
Po drodze do szkoły znajdował się bar Barleya, a Leon postanowił sprawdzić, czy ich tam nie ma. Wszedłem razem z nim,i od razu poczuliśmy obrzydliwy zapach alkocholu i papierosów. Zobaczyłem moich rodziców śpiących na kanapie pod oknem, oraz tatę Leona leżącego na podłodze.
S.-Leon...chodźmy już z tego miejsca.... -złapałem go za nadgarstek.
L.-No dobrze. - powiedział i wyszliśmy.
Do szkoły dotarliśmy o 7:40,więc mieliśmy czas na rozmowy.
L.-Pewnie szef mojego taty da mu opieprz za to że się spóźnił i jeszcze wali od niego alkocholem na kilometr. -
S.-Moim rodzicom pewnie też.-
Odpowiedziałem i zaczęliśmy się śmiać. Niedaleko nas stała grupka dziewczyn która zakładała się z :EMZ,
Jessie,
Penny,
Nity,
Bibi,
Max i Beai (znowu :'^)
Gdy zauważyłem że się na nas patrzą, napotkałem morderczy wzrok Beai (dobra niech bedzie tak ¡>¡) zkierowany na Leona. Nie wiem o co może jej chodzić. Potem usłyszeliśmy dzwonek i Leon zaprowadził mnie do klasy na pierwszą lekcje.Pov. Leon
Zaprowadziłem Sandy'ego do klasy i siedliśmy razem. Na przerwie zobaczyłem jak Bea się we mnie wpatruje i gdy by mogła, to by mnie tym wzrokiem zabiła. Jednak teraz nie zwracałem na nią uwagi.
*Time skip przerwa*
Rozmawiałem z Sandym, gdy podeszła do nas Bea.
B. - Leon, możemy porozmawiać? -
L.-yyymmm... Ok? - odparłem. Poszedłem za nią, na róg szkoły.
L.-Nooo to o czym chciałaś pogada-
Nagle ktoś mnie bardzo mocno uderzył w głowę. Za mną zobaczyłem Bibi.
Be. - SANDY JEST MÓJ, MÓJ ROZUMIESZ?! - Bea krzyknęła i kopnęła mnie w brzuch.
L.-Wcale ż-e nie! Sandy nigdy nie pokochałby takiej dziewczyny jak ty! - powiedziałem. "z pewnością" dodałem w myślach.
Be.-Nawet jeśli nie, to i tak będzie mój! -
-WCALE ŻE NIE! - ktoś nagle krzyknął. To był Sandy.
Pov. Sandy
-WCALE ŻE NIE! - krzyknąłem. Podbiegłem do Leona i strzeliłem w dziewczyny dymem piasku.
Be. - Ha! I tak osiągnęłam swój drugi cel! - powiedziała kaszląc.
Bibi/Bea- RATUNKU! SANDY I LEON NAS NAPADLI! - wrzasnęły.-Leon zpieprzamy!..... Leon? - popatrzyłem na niego. Po głowie ściekała mu krew.
L.-S-sandy nie moge.... -
S.-możesz się podnieść!? -
L. - Nie wiem... -
Jednak było już za późno. Zobaczyłem biegnących w naszą stronę Crowa, Spika.
C.-CZY TOBIE LEON DO RESZTY ODJEBAŁO!? - krzyknął Crow.
CZYTASZ
☆゚° Nie Patrzeć W Przeszłość ☆. Leondy [ZAKOŃCZONE]
Fiksi PenggemarMoje pierwsze opowiadanko na tej platformie więc jak coś będzie nie tak to sorry :')