10. Czas Ragnaroku

310 11 11
                                    


-Rozmowa z tobą to jedna z najmniej potrzebnych mi do życia rzeczy.

Thor mógł się spodziewać, że rozmowa z Lokim może nie być taka prosta jak by się mogło wydawać. Prawdę mówiąc sam nie chciał się tego podejmować, ale biorąc pod uwagę fakt iż po wielu miesiącach wrócił do Asgardu i zastał tam swojego brata na tronie musiał zamienić z nim słowo. Loki często był przewidywalny...ale nie w tej chwili.

- Gdzie jest Odyn? - spytał blondyn lekko zmęczony po walce z Isildurem sprzed kilku minut. Wciąż też zastanawiał się co takiego ważnego Loki zlecił Haimdalowi, że to nie on sprowadził go tutaj.

Bóg kłamstw przeciągnął się z udawanym zmęczeniem co zdenerwowało Thora jeszcze bardziej. Zależało mu bowiem na czasie.

- Musiałeś wrócić i wtrącić się, co? A było tu tak miło bez ciebie! Asgard się rozwijał...Wszystko schrzaniłeś! - opowiadał Loki nie zwracając uwagii na pytanie, które mu zadano. - Spytaj ich...

- Gdzie jest Odyn? Zabiłeś go?

Thor zaczął zbliżać się do swojego brata, a ten z lękiem zaczął się cofać do tyłu.

- Masz czego chciałeś, przecież zawsze marzyłeś o niezależności... - mówił Loki chcąc go uspokoić i uratować sie przed jego gniewem.

Czarnowłosy upadł na kanapę stojącą za nim, a Thor przyłożył mu swój młot do klatki piersiowej przyciskając go, chcąc wymusić od niego odpowiedź.
Loki stwierdził, że nie ma wyboru, gdyż jego brat zaraz go udusi lub zmiażdży mu płuca.

- Zgoda... - mówił z trudem łapiąc powietrze. - wiem dokładnie gdzie jest.

***

Jacquie chwyciła swoją fioletową torbę i skierowała się w stronę drzwi wyjściowych. Minęły już dwa tygodnie dni od wyjazdu Natashy i Steva, a ona nie ma od nich żadnego znaku życia. Zaczęło ją to drażnić. Nie była przyzwyczajona do czegoś takiego. Zawsze dostawała informacje o ich stanie zdrowia i życia codziennie. Codziennie. A teraz nawet nie łaska napisać głupiej wiadomości.

Założyła swoje buty i chciała wziąć klucze od auta. Nie było ich tam. Może dlatego, że to auto Natashy, o tym nie pomyślała. Cholera.

- Dokąd się wybierasz? - spytał Peter, którego Jacquie dziś starała się omijać.

- Muszę coś załatwić. - odparła wymijająco. Nie chciała, aby Spiderman wtrącał się w jej sprawy prywatne. Nie było jej to potrzebne.

Peter nie był usatysfakcjonowany tą odpowiedzią na zadane przez niego pytanie. Oczekiwał konkretnej argumentacji.

- Czy Tony o tym wie? - spytał i nastała cisza. Cisza była jednym z elementów w ich konwersacjach, której nie lubił. Nie wiedział czy to on ją wywołał czy po prostu Jacquie nie chciała z nim rozmawiać. Nie odzywali się teraz obydwoje, ale dziewczyna postanowiła to przerwać.

- Tony nie wie. I ma nie wiedzieć. - powiedziała podchodząc do Petera, dając mu tym samym ostrzeżenie.- Nie byłby zadowolony, gdyby dowiedział się, że idę do Stran...

Urwała zdając sobie sprawę, że właśnie zdradziła Peterowi cel swojej misji. Palnęła się w myślach w głowę, a chłopakowi zaświeciły się oczy. Przecież właśnie tego jej uczyli: nigdy nie zdradzaj swojego planu. Widocznie brak Natashy źle na nią wpływa.

- Idę z tobą.

- Chyba żartujesz.

- Naprawdę, mogę się przydać! Pomogę ci w tym...czymś co masz zrobić. - próbował ją przekonać. Dziewczyna nie była przekonana. Z jednej strony nie chciała, aby Peter z nią poszedł, ale z drugiej przerażała ją myśl o zostawieniu chłopaka samego w domu. Tony wyszedł, są sami w domu od 2 godzin. Muszą się wyrobić w w jakieś pół godziny, aby zdążyć przed powrotem Starka. Co oznacza, że muszą wyruszać już.

Understand me • Peter Parker⚜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz