Rozdział 18

227 22 10
                                    

- Teraz chyba trzeba skręcić w prawo - Hiroshi przyglądał się ze zmarszczonymi brwiami włączonej na telefonie mapie.

- Przechodzimy tędy już trzeci raz, oddaj mi to - wyrwał mu swoją komórkę, będąc wyraźnie poirytowanym - Nie ma zasięgu. Nic dziwnego, że GPS nie działa.

- Skąd miałem wiedzieć... - chłopak nadął policzki, odwracając wzrok od zdenerwowanego policjanta.

- Że też zachciało ci się chodzić po lesie... - zaczął się rozglądać i ponownie przerzucił wzrok na ekran telefonu - Trzeba iść prosto - oznajmił i ich dwójka ruszyła przed siebie.

Nagle zza ich pleców wybiegła Fumiko, trzymając w pysku wielką gałąź. Wyprzedziła ich i położyła się pod jednym z drzew, znęcając się nad swoją tymczasową zabawką. Gdy Ryu ją minął, suczka podniosła się i pobiegła przed siebie, zatrzymując się dopiero na końcu wydeptanej leśnej ścieżki.

- Kiedy dojdziemy na miejsce, to od razu zmienisz zdanie - Hiroshi przyśpieszył z wyraźnym podekscytowaniem.

- Skąd w ogóle wytrzasnąłeś taki pomysł?

- Na lodówce wisiała broszura miasta.

- Mhm - był dość sceptycznie nastawiony do tego całego „pikniku", który Hiroshi wymarzył sobie nie wiadomo gdzie.

Po kilku minutach wyszli z lasu. Przed nimi ukazało się zielone pole rozciągające się na kilka kilometrów. Zeszli z niewielkiego wzgórza, a butelki znajdujące się w koszyku trzymanym przez Ryu, zastukały o siebie. Wysoką trawę, po której szli, rozwiewał przyjemny wiatr, który dzisiejszego dnia wcale nie przypominał zbliżającej się jesieni.

- Idealnie - Hiroshi zatrzymał się naprzeciwko płynącej wzdłuż rzeki. Fumiko stanęła obok nich i niepewnie zanurzyła łapę w wodzie.

- Nawet nie wiedziałem, że jest tu takie miejsce - Ryu wyciągnął z kosza koc i rozłożył go na trawie.

- No widzisz, nie ma za co - wyglądał na dumnego z siebie.

Hiroshi runął na koc, zamykając oczy i robiąc głęboki wdech świeżego powietrza. Obłoki oraz błękitne niebo nad ich głowami odbijały się w nurcie rzeki, w której Fumiko zanurzona była już aż po szyję. Ryu usiadł obok niego, przyglądając się temu pięknemu miejscu. Wokół była cisza i spokój, której towarzyszył jedynie śpiew ptaków oraz suczka taplająca się w wodzie. Nie było stąd widać żadnych budynków ani dróg. Jedynie drzewa oraz pola. Hiroshi odchylił głowę do tyłu, spoglądając na las za nimi, który z tej perspektywy wydawał się jeszcze większy, niż mu się zdawało. Niektóre z liści opadły już z gałęzi, a inne dopiero zaczęły zmieniać swoje barwy.

- Masz - Ryu podał mu butelkę oranżady, więc chłopak od razu się podniósł.

- Dzięki - upił łyka, przyglądając się, jak policjant wyciąga z koszyka zapakowane w pudełka jedzenie, które przygotowywali cały ranek.

Hiroshi od razu chwycił za pałeczki i w jego ustach znikł jeden z kawałków omletu. Ryu odstawił swój napój na bok i spojrzał z zaskoczeniem na policzki chłopaka wypchane po brzegi jedzeniem. Skrzywił się, jednak kiedy Hiroshi o mało co się nie zakrztusił, ledwo udało mu się powstrzymać przed parsknięciem śmiechem. Suczka stanęła obok nich, otrzepując się z wody, więc Ryu natychmiast zasłonił się rękami. Nie dało to jednak za wiele, gdyż i tak był cały mokry.

- Fumiko... - na jego twarzy pojawił się grymas.

Hiroshi się zaśmiał i wstał. Chwycił kawałek tosta z szynką, który suczka uważnie śledziła swoimi oczami. Po chwili pobiegł wzdłuż rzeki i psiak od razu ruszył za nim, a raczej za jedzeniem, które jako jedyne widział. Kiedy znalazł się z powrotem przy kocu, na którym siedział Ryu, niespodziewanie potknął się o kamień ukryty w trawie i upadł twarzą skierowaną do ziemi. Fumiko spokojnie do niego podeszła i chwyciła w zęby tost, siadając obok swojego pana.

DuchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz