Epilog

57 3 4
                                    


Restauracja była wypełniona po brzegi. Wokół roznosił się gwar rozmów, dzwonki telefonów i zapach wyśmienitego jedzenia. Nowy kelner znowu upuścił stos brudnych talerzy i drobinki drogiej porcelany rozsypały się po posadzce. Meneger tym razem mu tego nie przepuści. 

Mój telefon za barem od kilku minut uciążliwie wibrował. Już czwarty raz ktoś próbował się do mnie dodzwonić, ale byłam na zmianie i miałam mnóstwo roboty. Zalałam filiżankę wrzątkiem, ustawiłam na spodeczku i udekorowałam plasterkiem cytryny, saszetką brązowego i białego cukru oraz torebką herbaty i wystawiłam na bar. Zniecierpliwiona kelnerka dołyła do zamówienia wydaną przeze mnie brakującą pozycję i oddaliła się pomiędzy stolikami. 

Dzisiaj naprawdę wszyscy chyba się uwzięli i przyszli zjeść na mieście. Pot leł się ze mnie strumieniami, a nawet nie byłam w połowie realizacji. W dupę by se wsadzili te kawki i herbatki. O, a dla kogoś jeszcze gin z tonikiem i whiskey. Chuj wam wszystkim w dupę. 

Kolejne połączenie pobudza mój telefon. Numer który się do mnie dobija nie widnieje w moich kontaktach, ale skoro dzwoni już piąty raz, to może coś pilnego? Akurat przechodził ten nowy, czerwony na twarzy jak burak. 

– Ej ty – zawołałam do niego. – Zastąp mnie na chwilę na barze.

– Ja? – zapytał przerażony. 

– Tak ty. Tu masz zamówienia. Wracam za trzy minuty, z herbatami na pewno sobie poradzisz. 

Wzięłam telefon i zanim nowy zaczął protestować wyszłam przez kuchnię na tyły restauracji. Telefon akurat zaczął dzwonić po raz szósty.

– Halo? Słucham? – zapytałam zniecierpliwiona, bo ktoś naprawdę musiał mieć tupet, żeby wydzwaniać do mnie tyle razy pod rząd. 

– Dobrze cię słyszeć, Wilczyco. 

O nie, jęknęłam w duchu. Tylko nie to.

–  Mam nadzieję, że nie masz nic ciekawego do roboty – powiedział głębokim głosem Phil. –Szykuje się nowy program, w którym mogłabyś wystąpić. Jako ty. Albo i nie. Jak sobie chcesz. 

– Do cholery, próbuję wreszcie wyjść na prostą. Wiesz ile mam długów po tym incydencie w Glam Star Show? Nie wkręcaj mnie w żadne programy. 

– Spokojnie, nie denerwuj się. Tutaj będzie wszystko czarno na białym, nikt nie będzie miał ci za złe tego, co zrobiłaś. Albo co zrobisz. A długi same się spłacą, gdy tylko podpiszesz kontrakt. 

Zacisnęłam zęby. 

– W co ty mnie znowu próbujesz wkręcić? – zapytałam od niechcenia.

– Przesłałem ci informacje na maila. Zastanów się i oddzwoń. Do usłyszenia!

Rozłączył się. Odsunęłam telefon od ucha i przez chwilę patrzyłam tępo w ekran. 

Naprawdę? Czy to już nigdy się nie skończy? Wreszcie zaczęłam normalnie żyć, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie chcę kolejnego programu, to nie może mi przynieść nic dobrego. Przecież to jakaś masakra. Dziewczyno, opamiętaj się. Masz pracę, udało ci się wynająć większe mieszkanie, nawet zaczęłaś spotykać się z porządnym, zwyczajnym facetem!

Wzięłam głęboki oddech, policzyłam spokojnie do trzynastu i uspokoiłam nerwy. Kocioł męczących myśli wylałam do mentalnych ścieków. Koniec. Tak, dużo lepiej. Nie potrzebuję kolejnego programu, który znowu namiesza w moim życiu. Mogłam być z siebie dumna, że się opamiętałam. 

Przybiłam sobie mentalną piątkę, wręczyłam order zwycięstwa, przecięłam wstęgę odsłaniającą pomnik upamiętniający mój powrót na właściwą życiową drogę. 

Po czym zapisałam numer Philipa w kontaktach...

I zalogowałam się na skrzynkę mailową.

I zalogowałam się na skrzynkę mailową

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
W blasku fleszy ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz