Rozdział 21

67 9 0
                                    


Wedle moich przewidywań Kyoko odpadła z programu, co pozwoliło mi odetchnąć z ulgą, przynajmniej teoretycznie. Byłam pewna, że prawdziwej ulgi jeszcze długo nie zaznam. Położenie w jakim znalazł się Ben uniemożliwiało nam jakąkolwiek głębszą relację i dobitnie mu to uświadomiłam, jednak teraz nie byłam tego taka pewna. 

Moje postanowienie, żeby skupić się tylko i wyłącznie na wygranej, ciągle było wystawiane na próbę. Za dużo się działo, pojawiało się zbyt wiele nowych aspektów wpływających na sytuację. Chciałam być sprawiedliwa wobec wszystkich, ale tak się po prostu nie da. Musiałabym się wycofać, a to nie wchodzi w grę. Zbyt wiele poświęciłam, zbyt wiele zasad złamałam, w tym także swoich. 

Wygram. Muszę. 

*

Ciemność. Cisza. Oddech Jamesa jest spokojny i miarowy, ale wiem, że nie śpi. 

– Dlaczego chcesz wygrać? – zapytałam.

– Żeby wyrywać seksowne modeleczki, które będą z rozkoszy krzyczały moje imię – odpowiedział. 

Jego prostackie podejście do życia i kobiet wciąż budzi we mnie odrazę, jednak w jakimś stopniu już się do tego przyzwyczaiłam. Przyłapałam się na tym, że coraz częściej próbuję postawić się w jego sytuacji i zrozumieć, co nim kieruje.

– Dlaczego taki jesteś? 

– Jaki? – Wydawał się naprawdę nie rozumieć, co mam na myśli.

– Nie szanujesz kobiet, traktujesz je jak rzecz, którą można wykorzystać, a potem porzucić – powiedziałam. 

– Bo mi na to pozwalają – mruknął od niechcenia. 

– Ja ci nie pozwalam – zauważyłam. 

– Po części pozwalasz. 

Westchnęłam. Wiedział, że robię tak tylko dlatego, że zmusza mnie do tego producent. Karta, którą zagrał nie przebijała mojej.

– Założę się, że ktoś złamał ci serce i dlatego teraz taki jesteś – odważyłam się zgadywać. – Kiedyś byłeś zakochany.

Odpowiedział po chwili.

– Kiedyś. Czas przeszły. Już nie jestem. 

*

Podczas śniadania zadzwonił telefon w salonie, który na polecenie Angeli odebrał Victor. Poinformował nas, że Lara wzywa mnie do siebie. Poczułam spojrzenia innych, ale udawałam, że nie wiem o co może chodzić. W rzeczywistości byłam przekonana, że Philip chce się ze mną spotkać i wszystko się we mnie skręcało z podekscytowania. Nie widziałam go od kilku dni. 

Kiedy zapukałam do drzwi jej domku, niemal od razu mi otworzyła. Miała niezadowoloną minę. Kucyk na czubku jej głowy kołysał się groźnie niczym kiścień*. Wpuściła mnie bez słowa do środka, więc chciałam minąć ją i wejść dalej, nie mogąc doczekać się spotkania z mężczyzną, ale złapała mnie za ramię. Jej długie paznokcie wbijały mi się w skórę. 

– Nie wiem w co ty pogrywasz, ale przestaje mi się to podobać – powiedziała cicho. – Wiesz, co się stanie, jeśli komuś o tym wszystkim powiem?

– Ale nie powiesz. – Wysiliłam się na opanowany ton głosu, ale czułam zagrożenie wiszące w powietrzu. 

– Waham się nad tym – ostrzegła.

– Mia – rozległ się męski głos. Odwróciłam głowę w jego stronę, ale wiedziałam już, że to nie Philip. Obecność Kennet'a mocno mnie zaskoczyła. Podczas wczorajszego nagrania, kiedy odpadła Kyoko, unikał nawet mojego wzroku.  Nie wyglądał wtedy na zbyt radosnego. - Lara, dasz nam chwilę? 

W blasku fleszy ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz